Zdobył w Pekinie srebrny medal olimpijski. Teraz służy w policji wodnej w Bydgoszczy

Miłosz Bernatajtys w swej policyjnej łodzi na Brdzie / Fot. B.Witkowski/UMB

15 lat temu zdobył medal na Igrzyskach Olimpijskich, dzisiaj spełnia się w roli wodnego policjanta. – Nie jest to łatwa praca, ale ją uwielbiam. Jeszcze kiedy startowałem na zawodach, myślałem o mundurze – mówi Miłosz Bernatajtys.

Igrzyska Olimpijskie w Pekinie, 17 sierpnia 2008. Czwórka bez sternika wagi lekkiej w składzie: Łukasz Pawłowski, Bartłomiej Pawełczak, Miłosz Bernatajtys i Paweł Rańda zaatakowała w połowie dystansu biegu finałowego i na ostatnich metrach obroniła się przed natarciem osady z Kanady, zajmując drugie miejsce. – Zamknięte oczy i gaz ile Bozia dała. Dała srebro. Marzenia się spełniają – opowiadał chwilę po finale Miłosz Bernatajtys, wówczas zawodnik Lotto Bydgostii.

Z przystani wodnej na komisariat

Miłosz Bernatajtys
Miłosz Bernatajtys / Fot. B.Witkowski / UMB

15 lat od zdobycia medalu olimpijczyka nadal można spotkać na Brdzie, ale nie na treningu. Po spełnieniu olimpijskiego marzenia zrealizował kolejne, wstąpił w szeregi policji.
– Jeszcze kiedy startowałem, przewijała mi się w głowie myśl dołączenia do służby mundurowej. Z powodu kariery wioślarskiej przekładem to tylko w czasie. Dopiero gdy poczułem, że jestem już u schyłku zawodowej przygody ze sportem, zacząłem starać się o przyjęcie do policji. Wielu znajomych z wioślarstwa zostało trenerami, ja chciałem iść inną drogą – opowiada sierżant sztabowy Miłosz Bernatajtys.


Służy w Ogniwie Prewencji na Wodach i Terenach Przywodnych Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. Mówiąc prościej – jest policjantem-wodniakiem. Pracę rozpoczął w 2016 roku, w komisariacie na Szwederowie. – Można powiedzieć, że od razu trafiłem na głęboką wodę, nie były to lekkie służby. Miałem patrole na Starym Mieście, gdzie się dużo działo.
Po dwóch latach służby wstępnej w mieście dołączył do policyjnych „wodniaków”. Dbają o bezpieczeństwo na akwenach w regionie. Szczególnie w najbardziej newralgicznym dla nich okresie, od połowy czerwca do września. Wtedy najwięcej ludzi spędza wolny czas nad wodą.
– Koledzy mieli kiedyś taki przypadek, że mężczyzna wyskoczył z roweru wodnego. Wydawało się, że nic się nie dzieje, ale później zauważyli, że nie ma sił dopłynąć, uratowali go w ostatniej chwili. Jakiś czas temu ojciec z dwójką dzieci wypłynął na środek Wisły. To skrajnie niebezpiecznie, ponieważ na rzece tworzą się wiry i prądy. Tłumaczył się, że pływa tam od dawna. Zapytałem go, co zrobi, gdy dzieci zaczną się topić? Które będzie ratował? Ludzie kąpią się w takich miejscach, że aż włosy na głowie się jeżą – opowiada policjant-olimpijczyk.

– Największymi problemami są alkohol i brawura. Trzeba pamiętać, że woda nie wybacza błędów. Jeśli raz go popełnimy, możemy z tego cało nie wyjść. Na szczęście zauważamy, że wzrasta wśród ludzi świadomość bezpieczeństwa na wodzie. Prowadzimy głównie działania profilaktyczne.
Każdego lata w Pieczyskach tworzony jest posterunek policji wodnej nad Zalewem Koronowskim. Patrole „wodniaków” przeprowadzane są głównie w rejonach niestrzeżonych i dzikich kąpielisk: na Brdzie, jeziorze Jezuickim i innych akwenach w powiecie bydgoskim. Policjanci kontrolują trzeźwość osób na wodzie czy wykrywają grillowiska w nieodpowiednich miejscach. Sprawdzają uprawnienia wędkarzy i zwalczają kłusownictwo wodne. Do ogniwa należy siedmiu policjantów. Mają trzy łodzie służbowe, ponton z silnikiem elektrycznym, po dwa quady i auta służbowe. Współpracują ze Służbą Leśną i Strażą Rybacką.
Do ogniwa dołączyć mogą osoby dobrze czujące się na wodzie. Pierwszym etapem do znalezienia się w tej grupie jest ukończenie kursu w Szkole Policyjnej i praca „szeregowego” funkcjonariusza. Po zakończeniu służby adaptacyjnej, oddelegowany do wodnej grupy pracownik, przechodzi testy wewnętrzne. Musi się wykazać umiejętnością pływania i dobrego rozeznania w terenie. Potem zostają jeszcze trzy miesiące pływania łodzią jako pomocnik sternika, żeby nabrać doświadczenia. Po tym policjant przechodzi kurs dla wodniaków w Legionowie i na Mazurach, gdzie ćwiczy się manewry i pływa, głównie nocą, aby nauczyć się obsługi urządzeń nawigujących.

Nie zapomniał o wioślarstwie

Bernatajtys do Bydgoszczy przybył w wieku 14 lat z rodzinnej Ustki. Przez dwie dekady wiosłował dla Lotto Bydgostii. Oprócz olimpijskiego sukcesu ma na swoim koncie wiele medali z imprez krajowych i międzynarodowych. – Wioślarstwo jest dyscypliną niszową, przeważnie poznają mnie tylko ludzie z tego środowiska. Nie ubolewam nad tym, a nawet lepiej dla mnie, że tak jest. Praca byłaby trudniejsza, gdybym był rozpoznawalny. Staram się odwiedzać klub i uczestniczyć w jego życiu, ale często obowiązki służbowe są dla mnie barierą. Imprezy sportowe są w weekendy, kiedy mamy najwięcej pracy na wodzie. Chociaż chciałbym jeszcze powiosłować i wciągnąć w wioślarstwo 13-letniego syna – mówi Bernatajtys.

Ciekawi cię Bydgoszcz. Zapisz się na nasz newsletter!

Udostępnij: Facebook Twitter