Po wygraniu konkursu w 2029 roku bylibyśmy widoczni i obserwowani przez całą Europę – mówi Sławomir Czarnecki, dyrektor Centrum Nauki i Kultury Młyny Rothera, koordynator procesu przygotowania wniosku aplikacyjnego miasta Bydgoszczy do tytułu ESK 2029. Miasto złoży wniosek do 15 września.
– Po co Bydgoszcz ubiega się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2029?
– Tytuł ten jest szansą rozwojową miasta. Pokazują to przykłady miast, które wyróżnienie to zdobyły. Rozwoju nie tylko kultury, ale całego miasta. Po wygraniu konkursu w 2029 roku bylibyśmy widoczni i obserwowani przez całą Europę, zwiększyłby się ruch turystyczny, zainteresowanie środowisk kultury, a jednocześnie projekt ten jest tak pomyślany, żeby budować długotrwałą zmianę w mieście. Efekty miałyby trwać po zakończeniu czasu, kiedy bylibyśmy Europejską Stolicą Kultury. Nazywa się to zwiększeniem roli kultury w życiu miasta. Także rozwoju życia kulturalnego, mówimy o wzmocnieniu tego środowiska, inwestycjach w kulturę. Wszystko po to, żeby rozwiązywać problemy miasta, problemy społeczne, żeby wszystkim nam żyło się w Bydgoszczy lepiej.
– Mamy odpowiedni potencjał, żeby ubiegać się o taki tytuł?
– Mamy na to szansę, tak jak i wszystkie inne kandydujące miasta. Tytułu Europejskiej Stolicy Kultury nie dostaje się za to, jakim jest się w danym momencie, ale jaki ma się pomysł na rozwój. Jesteśmy w dobrym momencie, taki impuls rozwojowy właśnie dokonuje się w mieście. Stajemy się coraz bardziej atrakcyjni turystycznie, rośnie poczucie zadowolenia mieszkańców, dumy i tożsamości lokalnej, to wszystko zaczęło się kilka lat wcześniej, a Wyspa Młyńska jest tego bardzo dobrym symbolem. Dlatego mamy szansę, dodajmy do tego pomysł rozwojowy i otrzymamy receptę na sukces.
– Wyrobioną markę mają takie instytucje jak bydgoska filharmonia, opera, teatr. Potencjał jest, a co z pomysłem rozwojowym?
– Aplikacja konkursowa nie jest jeszcze publicznie dostępna, trwa jej przygotowanie. Będzie głosem w dyskusji wokół wyzwań, przed którymi staje Europa. Bydgoszcz, jak każde inne polskie i europejskie miasto będzie zmagało się z kryzysem klimatycznym, starzeniem się społeczeństwa, rozwojem technologii. Lista jest długa. Możemy zastanawiać się nad odpowiedzią kultury na te zagadnienia. W taką dyskusję miasto może bez wahania się włączyć.
– Konsultowaliście pomysły z ludźmi kultury w mieście?
– Dotarły do nas sygnały o ponownym zainteresowaniu się tym tytułem. Zainteresowanie płynie nie tylko z sektora instytucjonalnego. Bydgoszcz ma swoje tradycje. Możemy rozmawiać o muzyce, kulturze niezależnej. To również szansa pokazania np. mniej widocznych elementów kultury niezależnej i pozainstytucjonalnej. Okazja do ponownego przemyślenia miasta, kultury w Bydgoszczy i tego, jak z takich szans korzystać.
– Jaka jest rola Młynów Rothera w przygotowaniu tego wniosku?
– Powierzono nam zadanie koordynacji i przygotowania wniosku, koncepcji i włączeniem jak najszerszych środowisk w przygotowania. W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o środowisko artystyczne, kulturalne. To jest projekt miejski, dlatego mówimy także o włączeniu biznesu, sfery społecznej, uczelni, o których jako Centrum Nauki i Kultury nie zapominamy. W przypadku tej edycji Europejskiej Stolicy Kultury mówimy o sprincie, a nie maratonie, ponieważ wniosek trzeba złożyć już we wrześniu. Poza tym chcemy uruchomić procesy, które będą trwać dalej, niezależnie od wyników konkursu. Mamy też świadomość, że w Bydgoszczy już dużo się dzieje. Z różnymi podmiotami jesteśmy w dialogu, rozmowie. Współpracujemy, myślimy o wspólnych projektach. Wniosek jest dodatkową rzeczą do zrobienia, ale to wszystko dzieje się na podstawie wcześniejszych dokonań. Taka jest nasza rola koordynatora.
Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!