Pan Ryszard prowadzi swój sklep w piwnicy bloku przy ul. Rataja 2 w Fordonie / Fot. B.Witkowski/UMB
Chociaż ma 85 lat, nie zamierza przejść na emeryturę. Całe życie poświęcił swojej pasji – „przedmiotom sztuki dawnej”. – Teraz nikt mnie nie odwiedza, bo nie może trafić do mojej piwnicy. Chciałbym, żeby tutaj też spotykali się seniorzy. Każdego zapraszam, jak mu się nudzi samemu w domu i chciałby porozmawiać – mówi miłośnik antyków.
Dawniej 85-letni bydgoszczanin prowadził antykwariat wspólnie ze swoim kolegą. Przez 30 lat interes mieścił się w centrum Bydgoszczy, przy ul. Pomorskiej. – Niestety mój wspólnik zmarł nagle. Wtedy musiałem opuścić lokal. Miejsca w śródmieściu były dla mnie za drogie. Tak trafiłem tutaj, do tej nieszczęsnej piwnicy. Tu się teraz nic nie dzieje, nikt nie może do mnie trafić. – mówi senior, pan Ryszard.
Przedmioty sztuki dawnej niewidoczne dla przechodniów
„Sklepiku” Pana Ryszarda nie sposób wypatrzeć „z ulicy”. Zajmuje lokal w piwnicy bloku przy ul. Rataja 2 (Fordon). Nawet mieszkańcy bloku pytani o to, gdzie znaleźć starszego pana, nie wiedzieli o czym mówię. Senior nie prowadzi social-mediów, nie ma strony internetowej. Ma wrażenie, że po przeprowadzce „z miasta”, klienci o nim zapomnieli. Na szczęście w swoim królestwie nie jest sam. Gdy go odwiedzamy, towarzyszą mu przyjaciele. Wspólnie odpoczywają na czerwonej kanapie, popijając herbatę i kawę zbożową.
– Przedmiotów sztuki dawnej mam dwa razy tyle. Wszystkie się tutaj nie mieszczą. Trzymam je w kontenerze na wsi. Ja już jestem bardzo starym człowiekiem. Nie porzucę tych przedmiotów, to moje hobby, praca i ulokowane przez lata pieniądze. Ale jest tego za dużo, chciałbym wyprzedać je jak najszybciej. Ktoś kto ma ładne pomieszczenie w dobrym punkcie to by sobie te rzeczy ładnie wyeksponował, poukładał. Tu nie jest ich miejsce – mówi ze smutkiem pan Ryszard.
Senior opowiada, jak jego lokal przy ul. Pomorskiej tętnił życiem. Prowadził coś w rodzaju „saloniku seniora”. Starsi bydgoszczanie spotykali się tam, pili kawę, przynosili do sklepu swoje „antyki”. – Czuli się dobrze, tworzyli klimat i atmosferę. Teraz jest ze mną kolega Zyguś i ten „młody” pan, mój „doradca” – śmieje się.
Królestwo starych zegarów i porcelany
Od czasów przeprowadzki właściciel nie powiększa swojej kolekcji. Pierwsze „antyki” to były pamiątki jeszcze po jego rodzicach, przedwojenne. Potem stało się to jego hobby. Pracował na etat, a nadwyżki finansowe lokował w kolekcjonerskich przedmiotach. – Ja to kocham, lubię. Sam fakt, że dożyłem 85 lat. Przebywanie wśród tych przedmiotów wydłuża życie – przyznaje bydgoski senior.
Jakie przedmioty mają tutaj największą wartość? – pytam antykwariusza.
– Pod ścianą stoi kredens. To przepiękna rzecz, jest ich mało. One w granicach 38 tysięcy są sprzedawane. Ja chcę za niego 2800. To jest francuski mebel, prawdziwe drewno. Ja mam tu w większości przedmioty przedwojenne. – opowiada pasjonat antyków. Tuż obok, nieco schowany, stoi ogromny zegar. Ma 200 lat. Większą część pomieszczenia wypełnia ogromny drewniany stół, a na nim niezliczona ilość porcelanowych filiżanek, talerzyków i figurek. Nie zmieściły się w wypełnionej po brzegi witrynie. W piwnicy jest też wiele obrazów. Nie ma dla nich miejsca na ścianach. Leżą więc „na szafach” lub podłodze. Nawet piwniczne oświetlenie, które stanowią potężne kryształowe lampiony, czekają na kupca. Senior dba o nie, na ile pozwala mu zdrowie i finanse. Pomagają mu przyjaciele i syn. – Ja bym chciał, żeby tutaj też spotykali się seniorzy. Każdego zapraszam, jak mu się nudzi samemu w domu i chciałby porozmawiać. – kończy właściciel antykwariatu.
Zapisz się do naszego newslettera!