Ewa Raczyńska – Mąkowska Fot. B. Witkowski/UMB
– W ubiegłym roku minęło 50 lat od utraty praw miejskich przez Fordon. Postanowiłam, że w tym czasie wyjdę z moim projektem na zewnątrz – mówi dr Ewa Raczyńska-Mąkowska, autorka projektu „Powroty Stary Fordon”.
W środę (20 marca) odbędzie się wernisaż wystawy „Powroty Stary Fordon 1973 – 2023. Supplementum” w bydgoskich spichrzach przy ulicy Grodzkiej.
Roman Laudański: – Kiedy zaczęła się pani fascynacja Starym Fordonem?
dr Ewa Raczyńska-Mąkowska: – Tak naprawdę ponad 30 lat temu. Krótko po studiach pracowałam w urzędzie konserwatora zabytków i moim pierwszym, poważnym zadaniem było wykonanie studium historyczno – konserwatorskiego Starego Fordonu. Wykonałam je w 1991 lub 1992 roku i chyba nie powstały następne. Chodziłam po Starym Fordonie, po wszystkich dziwnych miejscach, a wtedy ten Stary Fordon naprawdę wyglądał inaczej niż teraz. Bardzo dużo obiektów sfotografowanych i opisanych już po prostu nie ma. Nie przetrwały. Tamta archiwalna dokumentacja została dla badaczy.
– To było pierwsze spotkanie ze Starym Fordonem, a następne?
– W kolejnych latach wracałam tam w różnych wcieleniach – jako konserwator zawodowy, jako miejski konserwator zabytków, prowadziłam pierwsze remonty fordońskiej synagogi, ratowania macew. Później jako projektant – przy wnętrzach kościoła pod wezwaniem świętego Mikołaja czy elewacji więzienia. Jako nauczyciel akademicki realizowałam różne projekty ze studentami. Robiliśmy m.in. badania i projekty koncepcyjne Rynku, które później były puntem wyjścia do stworzenia wytycznych konserwatorskich do konkursu na Rynek, co miało później przełożenie na realizację, obecny kształt tego miejsca. Związałam się ze Stowarzyszeniem Miłośników Starego Fordonu i jestem jedyną członkinią tego stowarzyszenia, która nie mieszka w Starym Fordonie.
– A jednak, jak widać, jest pani skazana na Stary Fordon.
– Nie mam wyjścia, coraz mocniej rośnie mój zachwyt nad walką członków stowarzyszenia, ich dbałość o zachowanie tożsamości i przywiązania do miejsca, do magii tego miasteczka. Im więcej poznawałam jego historię, historie jego mieszkańców, tym bardziej wyzwalały się we mnie emocje, które powodowały, że to nie tylko projektowanie, nadzorowanie prac, ale to miejsce stało się coraz bardziej mi to bliskie.
– Społecznicy są wizjonerami Starego Fordonu.
– Trzeba powiedzieć wprost: Stary Fordon ma szczęście do takich ludzi! Od ich determinacji, od czasu blokady ulicy Bydgoskiej wszystko się zaczęło i dziś osiągniecia widać na każdym kroku. Bez przerwy stawiają sobie kolejne cele do realizacji. Na miarę swoich możliwości staram się ich wspierać. Odłamkiem tego wszystkiego jest projekt „Powroty”.
– Czyli archiwalne zdjęcia mieszkańców, które pojawiły się w powiększeniu w różnych miejscach miasteczka.
– To wzięło się z fascynacji ludźmi. Tymi, którzy mieszkają tam teraz oraz tymi, których już tam nie ma.
– Stowarzyszenie ma zbiór fotografii, to z niego pani korzystała, przygotowując projekt „Powroty”?
– Również. Korzystałam z bazy udostępnionej przez stowarzyszenie, a także ono pomogło mi w rozpropagowaniu tego pomysłu pomiędzy mieszkańcami. Zaczęłam dostawać zdjęcia do zeskanowania od mieszkańców i nadal dostaję. Po projekcie przestrzennym, który zrobiłam w ubiegłym roku w Fordonie, zadziałał efekt kuli śniegowej. Mieszkańcy zobaczyli, na czym polegał ten projekt i zaakceptowali go.
– Umiejscowienie zdjęć w przestrzeni miasteczka było przypadkowe, czy tez związane z konkretnym domem, historią rodzinną?
– W ubiegłym roku minęło 50 lat od utraty praw miejskich przez Fordon. Postanowiłam, że w tym czasie wyjdę z moim projektem na zewnątrz. Nie chciałam pokazywać palcem, że w danym domu mieszkały osoby, których powiększone zdjęcie pojawiło się na elewacji. Projekt nie jest dokumentem historycznym, tylko działaniem na emocjach. Może wywoływaniem duchów? Skanuję fotografie, łączę różnych bohaterów ze sobą i oni pojawiają się po prostu w Fordonie. Zależało mi na dopasowywaniu kompozycji, które będą się fajnie wpisywały w wybrane przeze mnie lokalizacje lub pokazujące miejsca wymagające jeszcze remontów. Bohaterowie ze zdjęć wskazują, co jeszcze należy zrobić, wyremontować. To również rodzaj gry pomiędzy ludźmi chodzącymi po miasteczku, a tymi, którzy pojawiają się w ramach projektu. Czasem ich zdjęcia są ukryte, zarośnięte bluszczem. Czasem stają się widoczni dopiero pod pewnym kątem.
– Najbardziej rzucają się w oczy bohaterowie zdjęć umiejscowieni przy głównych ulicach.
– Jest dużo postaci pochowanych w różnych miejscach. Spacerując po Starym Fordonie można się na nie natknąć, o co zresztą także mi chodziło. O element zaskoczenia. Po minionym roku widzę nie tylko efekt wspomnienia, retrospekcji w postaci nadal przekazywanych zdjęć, ale ludzie pytają, czy nadal będę to robić i gdzie. Jest zainteresowanie i pozytywny odbiór. Proszę też zauważyć, że nikt nie zniszczył powiększonych zdjęć. W przypadku niektórych byłam przekonana, że tak się stanie, a tu na szczęście nic złego się nie zadziało. Może to świadczyć o identyfikacji lokalnej społeczności z projektem. Kiedy instalowałam zdjęcia ludzie pytali: a co pani robi? Nigdy nie było negatywnego obioru. To świetna interakcja z mieszkańcami.
– Zdarzało się, że ludzie rozpoznawali się na prezentowanych zdjęciach?
– Docierały do mnie takie głosy. Ktoś rozpoznał pradziadka, przyprowadził rodzinę, pokazał powiększone zdjęcia. Ciekawe emocje towarzyszyły grupie pełnopostaciowych sylwetek mieszkańców, których ustawiłam przez krótki czas na fordońskim Rynku. Podczas pobytu w Bydgoszczy oglądał ten projekt syn Jeremiego Przybory.
– W środę (20 marca) odbędzie się wernisaż „Powroty Stary Fordon 1973 – 2023. Supplementum” w bydgoskich spichrzach przy ulicy Grodzkiej.
– Wspólnie z muzeum postanowiliśmy przedstawić ten projekt pod dachem w Bydgoszczy. Nazwaliśmy wystawę „Supplementum”. To próba pokazania w pigułce projektu fordońskiego w Bydgoszczy, w muzealnych pomieszczeniach. Doszło trochę nowych eksponatów. Pierwszy raz połączymy fotografie z pamiątkami zbieranymi przez stowarzyszenie, a teraz przez Fundację Synagoga w Fordonie – Dom Kultury. To zbiory rzeczy towarzyszących życiu mieszkańców. W tym roku mamy 600-lecie nadania praw miejskich Fordonowi. To się świetnie składa. Pewnie będzie to jedyna ekspozycja związana ze Starym Fordonem w Bydgoszczy. Cieszę się, że będzie to symboliczne przeniesienie Fordonu do centrum Bydgoszczy.
PS. Projekt został zrealizowany przy wsparciu Politechniki Bydgoskiej oraz dzięki stypendiom marszałka i prezydenta Bydgoszczy.
Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!