Jak się bawili dawni bydgoszczanie. Majówka w II RP: wojskowa orkiestra, przemarsz na Gdańskiej i zabawa na dechach w plantach

Święto 3 Maja w latach 30. ub. wieku – uroczysty przemarsz ul. Gdańską oglądały tłumy bydgoszczan. Na zdjęciu wozy strażackie / Fot. Źródło Archiwum Państwowe w Bydgoszczy – ze zbiorów Ewy Rynki

Majówka na plantach to ulubiona rozrywka bydgoszczan w okresie międzywojennym. – Grały wojskowe orkiestry, tańczono na „dechach, urządzano sobie pikniki – opowiada Ewa Rynka, autorka książki o towarzyskich zwyczajach dawnych bydgoszczan.

Wojciech Borakiewicz: 3 Maja to święto pewnie najważniejsze w międzywojennej Polsce i Bydgoszczy. To także majówka, choć krótsza niż współcześnie. Jak dawni bydgoszczanie świętowali ten dzień?

Ewa Rynka, autorka książki pt. „”Zwyczaje towarzyskie polskich mieszkańców Bydgoszczy w II Rzeczypospolitej”: W II Rzeczypospolitej 3 Maja było najważniejszym świętem państwowym. Bydgoszczanie obchodzili je bardzo uroczyście. Co roku powoływano specjalny komitet, który czuwał nad właściwym przygotowaniem uroczystości. Już 2 maja wieczorem odbywał się wojskowy capstrzyk na Starym Rynku, czasami na płycie Nowego Rynku, a niekiedy na Placu Piastowskim. Trzeba pamiętać, że w Bydgoszczy stacjonowało wówczas wiele jednostek wojskowych. W capstrzyku uczestniczyły wszystkie formacje bydgoskiego garnizonu ze sztandarami i w towarzystwie orkiestr wojskowych. Byli też obecni przedstawiciele władz miejskich. 3 maja we wczesnych godzinach bydgoskie świątynie wypełniały się wiernymi. Zawsze też miała miejsce wojskowa msza polowa. Później następował przemarsz wojska i mieszkańców miasta głównymi ulicami. Po południu często w Teatrze Miejskim organizowano uroczystą akademię lub specjalne przedstawienie. A wszystko kończyło się zabawą na festynach czy w bydgoskich ogródkach restauracyjnych przy znanych lokalach np. w bardzo popularnym w latach międzywojennych Ogrodzie Patzera, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się budynek ZUS przy ul. Św. Trójcy 31-33.

W swej książce „Zwyczaje towarzyskie polskich mieszkańców Bydgoszczy w II Rzeczypospolitej” Ewa Rynka opisuje międzywojenne życie bydgoszczan

Trwał zielony karnawał.

– W 20-leciu międzywojennym obchodziliśmy zarówno biały, jak i zielony karnawał. Biały wszyscy kojarzymy z zimą i okresem od Sylwestra aż do Środy Popielcowej. Zielony karnawał zaczynał się w Zielone Świątki (zwane też Świętem Zesłania Ducha Świętego) i trwał aż do adwentu, czyli do jesieni. W zielonym karnawale bydgoszczanie bawili się na balach, redutach, podwieczorkach z tańcami, wentach, rautach, dancingach czy zabawach ludowych. Najbardziej znamienite bale i zabawy urządzano w hotelu „Pod Orłem” i każdy z przedstawicieli bydgoskiej elity chciał brać w nich udział. Nie zawsze było to możliwe, gdyż miejsca były ograniczone. Lokal mieścił jednorazowo tylko 288 osób. W latach 30. XX w. największą salę taneczną posiadał lokal Emila Kleinerta przy IV śluzie, przy ul. Wrocławskiej, gdzie jednorazowo mogło bawić się aż 918 osób. W okresie międzywojennym organizowano bale i zabawy o różnych nazwach np. odbywała się wiosenna zabawa perkalikowa.

Zaproszenie na zabawę w ogrodzie Patzera – z lipca 1928 roku

Skąd ta nazwa?

– Motywem przewodnim zabawy perkalikowej były wieczorowe sukienki wykonane z perkalu. Właścicielka najbardziej gustownej sukienki otrzymywała nagrodę.

Bydgoska elita chodziła do hotelu Pod Orłem, a ci zwyczajni bydgoszczanie?

– Udawali się zazwyczaj na planty nad Starym Kanałem Bydgoskim, które stanowiły prawdziwe centrum rozrywki bydgoszczan na świeżym powietrzu, choć trzeba przyznać, że zaraz po zakończeniu I wojny światowej planty były bardzo zaniedbane.

Dlaczego?

– Wojna to trudny czas. Bydgoszczanie wypasali tam kozy. Zaraz po odzyskaniu niepodległości władze miejskie bardzo szybko zajęły się tym miejscem. Każdego roku uzupełniano je zielenią.

Opowiada pani o plantach, ale współczesnym bydgoszczanom pewnie nic to nie mówi.

– Planty w Bydgoszczy były ogromnym parkiem rozciągającym się po obu stronach Starego Kanału Bydgoskiego. Na tym terenie znajdowało się mnóstwo lokali, w których można było smacznie zjeść, ale też zabawić się na tzw. dechach, na których odbywały się potańcówki przy dźwiękach wojskowych orkiestr, które często grały znane szlagiery. Na plantach bydgoszczanie lubili organizować majówki. Ogromnym powodzeniem cieszyły się pikniki. Często potem policja ogłaszała w gazetach, że zgubiono np. sztućce z monogramem, czy cenne srebra. Pikniki organizowały nie tylko bydgoskie elity. Także ubożsi Bydgoszczanie udawali się na planty na majówki. Docierali tam pieszo, czasem na rowerach, ale często też tramwajem linii C, która łączyła Wilczak z Bartodziejami.

Plakat z zaproszeniem na miejskie uroczystości 3-majowe

Zabawy na świeżym powietrzu to charakterystyczna cecha tamtych czasów?

– Bydgoszczan w latach międzywojennych w domach nie zatrzymywała telewizja ani wszechobecne media społecznościowe. Lubili towarzystwo. Kiedy nastała wiosna, robiło się ciepło, bardzo chętnie wychodzili z dusznych mieszkań, posiedzieć w parku, zabawić się, czy wysłuchać koncertu na świeżym powietrzu. W bydgoskich parkach przy ładnej pogodzie, wszystkie ławki przeważnie były zajęte. Narzekano, że jest ich za mało. W II Rzeczypospolitej organizowano imponującą ilość różnych imprez tanecznych. Zazwyczaj miały charakter dobroczynny. Powstawały specjalne komitety balowe. Znane bydgoszczanki, które wchodziły w skład takich komitetów przy okazji organizacji zabawy czy balu, zbierały pieniądze na szczytne cele, pomagając w ten sposób ubogim.

Udostępnij: Facebook Twitter