Bartosz Masiełajć na bydgoskim dworcu / Fot. R. Laudański/UMB
– Kiedy oprowadzałem przed laty pierwsze grupy, chodziłem po pustym mieście. Słuchałem szeptów: „Patrz, patrz, przewodnik. Ciekawe, co oni tu zwiedzają”. Dziś czasami stoję w kolejce, żeby wejść z grupą do katedry – mówi Bartosz Masiełajć, przewodnik po Bydgoszczy, członek koła przy Bydgoskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej, a także PTTK Szlak Brdy.
Bartosz Masiełajć jest jednym z przewodników prowadzących wycieczki w ramach finansowanego z Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego cyklu „Bydgoszcz do odkrycia. Zostań turystą w swoim mieście”. Są zawsze w niedzielę i zawsze o godz. 10. I to nie tylko darmowe wycieczki po mieście z bydgoskimi przewodnikami. Są także zawsze spływy kajakowe na Brdzie. W ostatnią niedzielę (13 lipca) po Starym Fordonie oprowadzał Damian Amon Rączka.
W ub. niedzielę (6 lipca) Bartosz Masiełajć opowiadał o historii bydgoskiej kolei.
Roman Laudański: Bydgoszczanin?
Bartosz Masiełajć: Jak najbardziej. Najdłużej, od 35 lat jestem związany z Fordonem. Mieszkałem w domu kolejowym przy stacji Bydgoszcz Akademia, dzisiaj Politechnika, wywodzę się z rodziny kolejarza.
– Skąd u pana zacięcie turystyczne?
– Zaczęło się od gór. Już w szkole średniej jeździłem w Tatry, uczyłem się wtedy w Zespole Szkół Budowlanych. Właściwie rodzice zarazili mnie pasją do gór. Później, już pełnoletni, wyjeżdżałem w góry z przyjaciółmi. Następnie przerzuciłem zainteresowania na tereny nizinne i skoncentrowałem się na historii Bydgoszczy. A historia, przyznaję, nie była wtedy moim ulubionym przedmiotem. W klasie maturalnej dostałem książkę opisującą dzieje Północnej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowej w Gdańsku. Historia tej instytucji zaczęła się jednak w Bydgoszczy, a po wielu restrukturyzacjach Dyrekcja trafiła do Gdańska. Ta książka spowodowała, że zacząłem chłonąć wiedzę na temat Bydgoszczy.

– Instytucja mieszcząca się kiedyś w wielkim gmaszysku z ulicy Dworcowej spowodowała pana przeminę?
– Od lat wiedziałem, co się mieściło w tym gmachu, ale z książki dowiedziałem się o potężnym znaczeniu Bydgoszczy w historii rozwoju kolei. Najpierw była historia kolei, a zaraz potem pojawiły się inne tematy związane z historią miasta. W 2010 roku przypadkiem znalazłem informację na temat kursu przewodnickiego. Pomyślałem: to coś dla mnie! Zacząłem uzupełniać wiedzę, coraz więcej czytałem i rozbudowywałem własną bibliotekę o bydgostiana. I to pociągnęło człowieka.
– Kolejarskie korzenie pan ma, to już nie pytam dlaczego niedawno poprowadził pan grupę turystyczną kolejowym szlakiem. No i jeśli mamy tak wielki gmach dyrekcji kolei, to oznacza, że kolej była znaczącą częścią historii miasta?
– To był również przypadek, zrządzenie losu, że Bydgoszcz nagle stała się tak wielkim ośrodkiem kolejowym. W latach 40. XIX wieku Prusakom bardzo zależało na połączeniu Berlina z Królewcem. Królewska Komisja Kolei Wschodnich planowała przebieg trasy z Berlina przez Gdańsk do Królewca, jednak opór władz gdańskich spowodował że Parlament pruski zatwierdził projekt budowy linii przez Krzyż – Pilę – Bydgoszcz i Tczew. W 1849 roku utworzono w Bydgoszczy Dyrekcję Kolei Prus Wschodnich i była to pierwsza w Europie i na świecie instytucja zarządzająca tak potężnym okręgiem kolejowym, który rozciągał się od Berlina po Kłajpedę.

Bartosz Masiełajć na balkonie widokowym bydgoskiego dworca Fot. R. Laudański/UMB
-To kiedy pojawił się w Bydgoszczy pierwszy pociąg?
– Pierwsze w mieście pojawiły się dwa parowozy o znamiennych nazwach Brda i Wda, było to 13 lipca 1851. Natomiast linia została otwarta 26 lipca przez króla Fryderyka Wilhelma IV, który dotarł na bydgoski dworzec specjalnym pociągiem. Podczas uroczystości wybrzmiały kujawskie pieśni patriotyczne.
– A wracając do tematu dyrekcji to wszystko podlegało Bydgoszczy?
– Działalność dyrekcji skupiała się na nadzorowaniu budowanych szlaków, zapewnieniu ich przejezdności, dbaniu o bezpieczeństwo podróżnych, sprawność urządzeń i taboru – początkowo było około 100 parowozów i ponad 165 wagonów osobowych, 40 wagonów bagażowych, najwięcej było towarowych ponad 1360 sztuk. Ktoś nad tym wszystkim musiał czuwać. Za dworcem głównym znajdowała się lokomotywownia, zakład naprawy taboru, który był podwaliną dzisiejszej PESY. W latach 50. ZNTK zostało wydzielone z PKP, to już był osobny zakład, a teraz mamy PESĘ, historia naprawy i produkcji pojazdów szynowych nadal się toczy.
– Jakie było miejsce dyrekcji kolei w historii miasta?
– Przypomnę, że obecność dyrekcji w Bydgoszczy nie była czymś stałym. W latach 20., kiedy było to Wolne Miasto, na chwilę została przeniesiona do Gdańska. Później dyrekcja wróciła do Bydgoszczy, a w latach 30. w Toruniu został wybudowany dla niej nowy gmach. Dzisiejszy budynek toruńskiego Urzędu Marszałkowskiego jest dawną siedzibą Okręgu Dyrekcji Kolei Państwowych. Torunianie podkreślają, że oni mieli pierwszą polską dyrekcję u siebie. Coś w tym jest. Przejęcie było o tyle trudne, że brakowało polskiej kadry, która zajęłaby miejsce Niemców. Przypomnijmy, że do odzyskania niepodległości w 1920 roku 80 procent mieszkańców miasta stanowiła ludność niemiecka. Pracy było sporo szczególnie na terenami po zaborze rosyjskim gdzie infrastruktura kolejowa była bardzo uboga, albo nie było jej wcale. Związane to było z polityką carskiej Rosji przeciwko tworzeniu linii kolejowych, gdyż uważano że mogłaby ona zostać wykorzystana przez obce wojska podczas konfliktu zbrojnego.

Uczestnicy spaceru tematycznego na temat kolei Fot. B. Masiełajć
– Jaki wpływ miała kolej na rozwój miasta? Może Kanał Bydgoski bardziej sprzyjał gospodarce?
– Kolej pojawiła się w Bydgoszczy m.in. dzięki staraniom nadburmistrza Friedricha Heyne. Miała odciążyć zapchany towarami Kanał Bydgoski i Brdę. Kanał oczywiście również miał wpływ na rozwój miasta. Ponadto kolej była ważna do wykorzystania siły militarnej i obrony przed Rosją. Umożliwiała transport żołnierzy, sprzętu wojskowego i amunicji. Oczywiście liczył się kontekst cywilny, czyli skomunikowanie mieszkańców nawet odległych miast. Ważne były połączenia z Berlinem, z Warszawą. Rosła nie tylko dyrekcja, ale również zakłady naprawy, tu także produkowano kotły parowe do parowozów. Również Carl Blumwe, który jest bardziej znany z założenia Fabryki Obrabiarek do Drewna, swój biznes rozpoczynał od produkcji patentowych osi kolejowych. Taki stan rzeczy związany był z powstaniem węzła kolejowego, który – pamiętajmy – był największy w Europie Środkowej! Dziś są węzły kolejowe większe niż Bydgoszcz – np. we Wrocławiu. Ale Bydgoszcz nadal jest jednym z większych i ważniejszych węzłów w Polsce.
– Skoro bydgoski węzeł ma tak dużą rangę, to dlaczego omija nas np. Pendolino?
– Nie wiem, choć jestem pracownikiem kolei. Może chodzi o to, że szlaki nie są przystosowane do kolei dużych prędkości?
– Czyli przydałaby się modernizacja tras kolejowych?
– Pewnie tak, ale już jest lepiej. Jeszcze około roku 2012 do Torunia podróżowało się koleją ponad godzinę. Dziś 35 minut. Duży skok.
– A przed wojną ile to zajmowało?
– W przewodniku napisanym w 1906 roku przez Józefa Święcickiego czytamy, że Bydgoszcz jest dogodnym miejscem do zamieszkania, ponieważ stąd jedzie się dwie godziny piętnaście minut do Gdańska. Kiedy dostałem ten przewodnik około roku 2011 zastanawiałem się, gdzie tu postęp? Wtedy podróż do Gdańska trwała 3,15 godz. Dziś, po restrukturyzacji linii, jedzie się do Gdańska 1,50 godz. Jest lepiej. Polska nam się kurczy. Jeszcze kilkanaście lat temu do Zakopanego jeździło się 12-13 godzin, a dziś osiem. Mijanki polikwidowano, nie ma tylu zmian kierunków jazdy. Tak się dzieje w całej Polsce.
– Kanał Bydgoski przestał pełnić funkcję transportową, a jaką przyszłość ma kolej w Bydgoszczy?
– Kolej była, jest i zawsze będzie. Ludzie będą się przemieszczać. Żegluga śródlądowa zmarła w latach 80. Kanał Bydgoski nie ma dobrej przepustowości i żegluga po nim już nie wróci. Nie spełnia potrzeb dzisiejszej żeglugi towarowej, natomiast jego siłą jest na pewno ruch turystyczny.
– Czym jeszcze możemy się pochwalić w temacie kolei
– Mamy pierwszą na świecie dyrekcję, ale i pierwsze Centralne Biuro Rozrachunków, które jako jedyne rozliczało transport międzynarodowy. Ten dział powstał po 1 grudnia 1862 roku, kiedy została uruchomiona Kolej Bydgosko-Warszawska z przejściem granicznym w Aleksandrowie Kujawskim. Wtedy ta miejscowości nazywała się Aleksandrów Podgraniczny, nazwa Kujawski pojawia się dopiero w 1918 roku
– Do dziś pozostał tam piękny, choć zaniedbany dworzec.
– Jedna z historii mówi o tym, że nazwa miejscowości wzięła się od cara Aleksandra. Doszło tam do spotkania dwóch cesarzy – Wilhelma I Hohenzollerna z carem Aleksandrem II Romanowem, podczas której osadzie Trojanów nadano nową nazwę. Specjalnie na tę okazję rozbudowano istniejący dworzec, nadając mu reprezentacyjną formę pałacową. Chyba jest to jedyny dworzec-pałac w Polsce.
– Jak pan patrzy na zmieniającą się Bydgoszcz?
– Od lat 90. Bydgoszcz zrobiła bardzo duży postęp. Dziś miasto ma wiele do zaoferowania. Powstają marki turystyczne. Najbardziej podoba mi się powrót miasta do wody. Rozmawiamy o kolei, ale woda w Bydgoszczy jest i będzie siłą. Zaczęliśmy dostrzegać turystyczny potencjał wody.
– Bydgoszczanie i turyści chętnie zwiedzają miasto?
– Zajmuję się przewodnictwem od piętnastu lat. Kurs przewodnicki robiłem w ciekawym czasie. W 2010 roku chodziłem na kurs przez Wyspę Młyńską „w budowie”. I nabrała takiego kształtu, jaki widzimy dzisiaj. Kiedy oprowadzałem przed laty pierwsze grupy, chodziłem po pustym mieście. Słuchałem szeptów: „Patrz, patrz, przewodnik. Ciekawe, co oni tu zwiedzają”. Kilka lat później zacząłem się mijać z kolegami i koleżankami prowadzącymi swoje grupy. Dziś czasami stoję w kolejce, żeby wejść z grupą do katedry. Cieszy mnie to. Ludzie przyjeżdżają, chcą oglądać Bydgoszcz i to cieszy, w szczególności, kiedy wśród turystów są osoby które np. tu kończyły studia albo odbywały służbę wojskową i niedowierzają w to co widzą. Miasto naprawdę bardzo mocno się zmieniło.
Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!