Ania Spychaj w kawiarni „Zakładka” z ukochanymi książkami i kubkiem kawy
– Są targi książki w Warszawie, w Krakowie, w Poznaniu czy Gdańsku. A u nas się nic nie dzieje. Włączył mi się lokalny patriotyzm. Pomyślałam sobie: Bydgoszcz to jest takie duże miasto. Zrobię tak, żeby wszyscy miłośnicy literatury przyjeżdżali do nas! – mówi Ania Spychaj, pomysłodawczyni i organizatorka cyklu literackich spotkań Bookspresso, które odbywają się w kawiarni Zakładka w BCOPiW przy Gdańskiej 5.
Daria Bołka – Niech zgadnę. Nie zajmuje się pani zawodowo książkami?
Ania Spychaj – Nie. A po czym to widać? Ja bardzo chciałam się zajmować książkami, niestety zniechęciła mnie do tego rodzina. Mówili: dziecko, z tego nie będzie pieniędzy. Poszłam więc na zupełnie inne studia. Pracuję w IT, jestem analitykiem. Jednak literatura to moja pasja.
Ta pasja objawia się na wielu polach
– Od dwóch lat prowadzimy z przyjaciółką na Instagramie profil, gdzie recenzujemy książki. Nasza społeczność zaczyna się rozwijać, rozpoczynamy współpracę z wydawnictwami. Ta historia ma swoje głębsze dno. Walczyłam z depresją poporodową. To było po pandemii, nie wiedziałam jak wykorzystać czas urlopu macierzyńskiego. Wtedy stwierdziłyśmy wspólnie z przyjaciółką, że się przełamiemy i zaczniemy pisać o książkach, czyli tym co nas interesuje w internecie. Kiedy człowiek opuści strefę komfortu, zaczyna przełamywać coraz łatwiej kolejne bariery. To wymagało oczywiście pracy nad sobą i pozbycia się negatywnych scenariuszy z głowy.
Poszła pani za ciosem i od internetowych recenzji przeszła do profesjonalnych spotkań literackich. Wasz profil na Instagramie nazywa się double.bookspresso. Spotkania przejęły nazwę Bookspresso.
Dokładnie. Z racji tego, że przyjaciółka mieszka w Warszawie na potrzeby bydgoskich spotkań zostało pojedyncze Bookspresso. Tutaj robię to sama, jednak nie chciałam odłączać rozmów na żywo od mojej działalności w sieci. Może zostaniemy zauważone przez większe wydawnictwa, znanych pisarzy… Kto wie, może zechcą nas tutaj odwiedzić w Bydgoszczy.
Kiedy przyszedł ten moment, ta myśl, żeby wyjść ze swoją pasją do ludzi i zorganizować spotkanie czytelnicze?
Impuls pierwszy był związany z Bydgoskim Trójkątem Literackim. Jako pasjonatkę literatury zdziwiło mnie, że nie wiem o tym wydarzeniu. Nie widziałam plakatów na mieście, nie przeczytałam o tym żadnej wzmianki. Mam wrażenie, że to wydarzenie nie było w ogóle promowane i przeszło niezauważone. Postanowiłam się na nie wybrać. Niestety frekwencja była… smutna. Pomyślałam sobie: Tak nie może być. Drugim impulsem był fakt, że było to spotkanie z Maciejem Klimarczykiem. Jest rozpoznawanym w kraju autorem thrillera „Śpiewaczka”. Dowiedziałam się o nim z mediów społecznościowych. Nie wiedziałam, że jest bydgoszczaninem a miejscem akcji powieści jest między innymi Opera Nova! Wielu ludzi tego nie wiedziało i nadal nie wie. To dowodzi, że mamy w naszym mieście dobre nazwiska związane z literaturą, tylko o tym nie wiemy.
Niewystarczająco ich promujemy?
Być może. Tak samo jest z Aleksandrą Śmigielską, z którą prowadziłam spotkanie. Jej powieść „Oszustka” ukazała się w wydawnictwie Znak Crme. Widzę ten tytuł w mediach społecznościowych w całej Polsce, a w Bydgoszczy mało kto wie, że Ola jest stąd. Trzecim impulsem było otwarcie „Zakładki”, kawiarni w której teraz rozmawiamy. Tutaj też organizuję moje spotkania literackie.
Od kilku lat w tym miejscu, w siedzibie BCOPiW przy Gdańskiej 5 istniała kawiarenka obywatelska. W całym mieście jest ich dość sporo… dlaczego to miejsce stało się tak ważne?
Odkąd Asia z Szymonem, twórcy tej przestrzeni przejęli „Zakładkę”, nawiązują do czytelniczych tradycji miejsca – dawnej księgarni Współczesnej. Kiedy się o nich dowiedziałam, stwierdziłam: pójdę i zapytam, czy mają pomysł na to miejsce. Jeśli nie to ja go mam i chcę realizować.
Okazuje się, że nie trzeba było wiele. Wystarczył pomysł i dobre chęci. Jednak startowała pani „od zera”. Jak się udało nakłonić pisarzy do spotkań z czytelnikami?
Po pierwsze miałam życzliwość ze strony Asi i Szymona z „Zakładki”. Pozostało pytanie: Kogo zaprosić? Pomyślałam, że osobą która mogłaby połączyć i literaturę i nasze miasto, będzie ktoś kto pisze o Bydgoszczy lub o naszym regionie. Przypomniałam sobie, że na spotkaniu Bydgoskiego Trójkąta Literackiego była też Małgorzata Grosman. Wyglądała sympatycznie, napisałam do niej na Instagramie. Ku mojemu zaskoczeniu bardzo pozytywnie zareagowała. Przyznała, że takich inicjatyw w mieście brakuje. Każda kolejna osoba ,do której się zwracałam, odpowiadała mi tak samo. Przyznawali że podoba im się ten pomysł i że o książkach coraz mniej się mówi. Brakowało im kontaktu z czytelnikami.
Jak było na początku z frekwencją? Teraz to wydarzenia, którymi na Facebooku interesuje się naprawdę sporo ludzi.
Na pierwszym spotkaniu było jakieś 10-12 osób. Jednak to też jest piękne, że w „Zakładce” nie odczuwa się „pustki”. Niezależnie od tego czy jest 10 czy 40 osób, nie widać dużej różnicy. Oczywiście mam większe ambicje. Jeśli uda mi się zorganizować spotkanie na 100 czy 200 osób, mamy na piętrze większą przestrzeń BCOPiW do wykorzystania. Prowadziłam już w tej sprawie pierwsze rozmowy z miastem.
To dopiero początek? Możemy liczyć na więcej?
– Mam nadzieję. Wiadomo, startowałam od zera. Jednak krąg osób zainteresowanych się powiększa, ludzie podrzucają mi kolejne nazwiska. Do tej pory odbyło się 13 spotkań. Staram się działać w dwutygodniowym cyklu co najmniej do końca 2024 roku.
Wciąż jest tyle osób do zapraszania?
– Moja lista jest coraz dłuższa. Muszę sama siebie stopować, żeby tych spotkań częściej nie organizować. W tej chwili domykam maj 2024. Może to tak się rozwija, bo robię to z pasji a nie chęci zysku. To są spotkania darmowe, każdy jest mile widziany. Zależało mi na luźnej atmosferze. Nie chciałam wynajmować biblioteki czy sali konferencyjnej. Tu można zamówić kawę, ciasto, usiąść wygodnie. Staram się też, żeby autorzy czuli się dobrze, często sobie żartujemy, ludzie mogą zadawać pytania. Informacja zwrotna pokazuje mi, że nikt nie czuje się skrępowany.
Bookspresso zaczęło się od spotkań z bydgoskimi autorami. Czy odwiedzili nas też pisarze z innych miast?
– Na pewno spoza Bydgoszczy był mój drugi gość, Miłosz Szymański. Prowadzi podcast „Za rubieżą”. To było spotkanie z największą frekwencją – ponad 40 osób. Mam plany na najbliższy czas. W lutym odwiedzi nas Bartłomiej Grubich, autor, który pochodzi z Bydgoszczy, ale obecnie działa w Poznaniu. Napisał powieść, której akcja toczy się w co prawda nieco zmienionej Bydgoszczy. Przyjedzie też Kamila Cudnik z Torunia. Prowadzę rozmowy z innymi osobami z Torunia, a ostatnio nawet z osobą z Krakowa. Ambicje mam duże, jednak nie dysponuję dużym budżetem. To jest największa przeszkoda.
Musi pani płacić autorom za udział w tych spotkaniach?
– Do tej pory miałam spotkania z autorami, którzy ofiarowali mi swój czas i życzliwość. Nie pobierali opłat. Mieli też okazję do promocji swoich książek, do ich sprzedaży w czasie spotkania. Jednak rozumiem, że w przypadku bardziej znanych nazwisk, na samo pojawienie się ich potrzebny będzie jakiś budżet. Kombinuję co zrobić. Przez kwartał otrzymywałam stypendium z Urzędu Miasta z tytułu upowszechniania kultury.
Myślała Pani o zrzutce pieniędzy?
– Być może, czas pokaże. Gdzieś z tyłu głowy mam już pomysł na założenie własnej działalności związanej z promocją książek. To jednak nie jest jeszcze ten czas. Jedno jest pewnie – chce mi się coraz bardziej. To moja ogromna pasja od zawsze. Nie ograniczam swojego repertuaru czytelniczego. Najczęściej czytam literaturę piękną, natomiast na potrzeby spotkań czytałam już romanse czy literaturę fantasy. 9 lutego odbędzie się spotkanie z Michałem Jankowskim odnośnie jego „Małej Ciuchci”, więc będzie to literatura dziecięca. W całym tym przedsięwzięciu nie chodzi o mnie. Cieszy mnie, że książki docierają do ludzi. Dostrzegam ogromne znaczenie książek w życiu. One w wielu sytuacjach mi pomogły i fajnie by się stało, gdyby inni też mogli z tego skorzystać.
Spotkanie z którym autorem jest tym wymarzonym?
– To zależy czy dla mnie czy dla miasta. Dla Bydgoszczy w mojej ocenie to na ten moment Łukasz Orbitowski. Jego powieść „Inna dusza” jest związana z Bydgoszczą. Dla mnie osobiście to byłby Wit Szostak. Jest z Krakowa. Może kiedyś się uda. Na razie cieszy mnie, że dzięki profilowi na Instagramie nawiązuję kontakt z wydawnictwami, również tymi niszowymi. Nie zdawałam sobie nigdy sprawy, ile my tych wydawnictw mamy w Bydgoszczy! Imagine Books, Pejzaż, Bibliotekarium, czy też Kirin, które wydaje literaturę japońską. Czas, aby bydgoszczanie odkryli na nowo nasz literacki potencjał.
Poznaj ciekawych bydgoszczan – zapisz się do naszego newslettera!