Niedziela, chwilę po ostatnim gwizdku. Radość Górnika i smutek Astorii
Górnik Zamek Książ Wałbrzych wygrał dwa mecze w Bydgoszczy i awansował do ekstraklasy. To były zasłużone zwycięstwa.
Koszykarze Enei Abramczyk Astorii przegrali w sobotę 74:86, a w niedzielę 67:76. Ekipa z Wałbrzycha przechyliła szale awansu wygrywając dwukrotnie zasłużenie na bydgoskim parkiecie. Kibice Astorii przeżyli wielkie rozczarowanie.
Koszykówka to gra, którą bardzo dokładnie można opisać za pomocą liczb i rozbudowanych statystyk. I bez zbytniego rozwodzenia się nad opisem przebiegu obu meczów można to zrobić używając liczb. Skupmy się na niedzielnym pojedynku, bo to dla bydgoszczan był pojedynek o „być albo nie być” w walce o ekstraklasę. Jakie były więc kluczowe liczby Enei Abramczyk Astorii w ofensywie. Najlepszy snajper zespołu Filip Małgorzaciak rzucał 10 razy. Trafił tylko raz. Zagrał z porażająco słabą skutecznością 10 procent. Z tych 10 prób pięć było za trzy. Zero trafień – nawet z najbardziej dogodnych pozycji. Amerykanin Andre Walker – 3/12 z gry. Damian Jeszke – 3/8. Na przyzwoitym poziomie w ataku zagrali tylko Mateusz Kaszowski (3/6 za trzy) oraz Szymon Kiwilsza (5/9 z gry i 7/9 z wolnych).
W obydwu meczach bydgoszczanie przegrali z kretesem walkę na tablicach. Zebrali w niedzielę 38 piłek, a rywale 44. Górnik miał 12 zbiórek w ataku, a Astoria 6. W sobotę ta różnica była jeszcze wyraźniejsza – 43 do 26 na korzyść wałbrzyszan. W finałowych starciach objawiła się słabość bydgoszczan pod deskami – tam brakowało mocy w zbudowanym rok temu składzie, który został okrzyknięty I-ligowym dream teamem. Kiwilsza nie miał odpowiedniego wsparcia.
Enea Abramczyk Astoria już w rundzie zasadniczej, po której zajęła dopiero 4. miejsce, objawiła się jako drużyna niestabilna. Zarząd zmienił trenera. Aleksander Krutikow zastąpił Krzysztofa Szubargę. Zespół awansował do finału, ale w starciach z Górnikiem okazał się słabszy.