Holender w Bydgoszczy o rowerach: Kiedy przyjechałem do Polski, bałem się jeździć. To się zmieniło

Jos Muller osiedlił się w Bydgoszczy. Jest zapalonym rowerzystą. Zależy mu na rozwoju infrastruktury rowerowej w naszym mieście / Fot. B. Witkowski/UMB

Jos Muller urodził się w Holandii. 28 lat temu przybył do naszego miasta. Miał być tutaj tylko dwa lata, ale znalazł w Bydgoszczy swoje miejsce do życia. – Przez pierwsze lata w Polsce w ogóle nie jeździłem na rowerze. Tak było niebezpiecznie – mówi Jos Muller.

Holender udziela się w Bydgoskim Ruchu Miejskim, stowarzyszeniu działającym na rzecz wszystkich uczestników ruchu w naszym mieście. Z racji jego narodowości nie powinien dziwić fakt, że szczególnie bliski jemu jest transport rowerowy. Był on jednym z prelegentów podczas konferencji pn. “Infrastruktura rowerowa – sieć zrównoważonej mobilności miejskiej” zorganizowanej z inicjatywy Bydgoskiego Ruchu Miejskiego w ramach Europejskiego Tygodnia Mobilności. Uczestnicy zebrali się w czwartek (21 września) w Wyższej Szkole Gospodarki. Poruszali na niej problemy i sposoby ich rozwiązywania związane z jazdą rowerem po Bydgoszczy i innych miastach.

Miłosz Kalaczyński: Gdy przyjechał pan w latach 90-tych do Polski i zobaczył, że tutaj nie ma kompletnie infrastruktury rowerowej, był pan w dużym szoku?

Jos Muller: – Przez pierwsze 6-8 lat pobytu w Polsce w ogóle nie jeździłem rowerem. Tak to był dla mnie szok, że tak niebezpiecznie jest tutaj jeździć. Na szczęście, dużo się zmieniło od tamtych czasów.

Co szczególnie zmieniło się na plus?

– Przede wszystkim kierowcy samochodów zmienili swoje zachowania. Jak zaczynałem tutaj jeździć po ulicy, kierowcy tego nie akceptowali. Mówiąc potocznie, wypychali rowerzystów z jezdni. Było dużo nieprzyjemnych sytuacji. Bardzo trudno było poruszać się swobodnie po mieście rowerem.

Jakich problemów rowerowych wciąż nie udało się rozwiązać w naszym mieście, pana zdaniem?

– Należy zmienić organizację pierwszeństwa dla rowerzystów. W wielu miejscach w Bydgoszczy mam niepewność, czy rzeczywiście mam pierwszeństwo. W Holandii jest to jasno uregulowane. Gdy kończy się droga rowerowa, wyjazd na ulicę jest oznakowany zarówno dla rowerzystów, jaki i kierowców aut. Tak samo na każdym skrzyżowaniu jest podane, kto ma pierwszeństwo. Rowerzyści też mają znak ustąpienia pierwszeństwa samochodom. W Polsce niektórzy myślą, że pierwszeństwo ma rower nadjeżdżający do skrzyżowania z ulicą, a niektórzy, że udzielenie pierwszeństwa należy się dopiero, gdy dojedzie się do krawędzi jezdni. Instalacja znaków byłaby prostą i tanią zmianą. A tak mamy tylko oznaczenia dróg rowerowych, które też są czasem niewidoczne.

Jakie konkretne przykłady się panu nasuwają?

– Jadąc ulicą Powstańców Wielkopolskich w kierunku miasta, w pobliżu stadionu zaczyna się droga rowerowa po lewej stronie. Według zasad ruchu drogowego mam obowiązek na nią wjechać. Wjazdu praktycznie nie widać, a żeby się na nią się dostać, trzeba przejechać prze dwie linie ciągłe.

Jakie powinny być obierane strategie budowania dróg rowerowych w Bydgoszczy?

– Jeśli budowana jest droga dla rowerów, powinna być realizowana konsekwentnie w całości. W Bydgoszczy często robi się to kawałek po kawałku. Weźmy za przykład ulicę Gdańską. Chcielibyśmy dostać się z Myślęcinka do centrum. Jedziemy sobie drogą rowerową przy stadionie i nagle zamienia się w pas rowerowy na jezdni, a potem przed samym Starym Miastem nie ma już nic dla rowerów. Takich podobnych punktów w Bydgoszczy jest bardzo dużo. Na niektórych osiedlach rzuca się w oczy jeszcze brak dróg rowerowych. Mieszkam na Śródmieściu, tutaj jest duży deficyt.

Drogi rowerowe jednak powstają. W tym roku w Bydgoszczy 13 kolejnych kilometrów, w sumie jest ich ponad 120. Do Holandii jednak ciągle daleko?

– Myślę, że Bydgoszcz, jak i cała Polska mają jeszcze długą drogę, aby porównywać się z Holandią czy Danią. Ale bywałem też w innych krajach. Z Bydgoszczy wybrałem się rowerem do Włoch. Mogę śmiało powiedzieć, że w Polsce nie jest najgorzej, w porównaniu do innych krajów europejskich.

Jak czerpać wzorce z tego co się dzieje w Holandii?

– Zdecydowanie brakuje w Bydgoszczy jakieś długoterminowej strategii rozwiązania tych problemów. Brałem udział w wielu konsultacjach i nie raz zderzałem się z brakiem strategicznego podejścia do tego tematu. W Holandii sieć dróg rowerowych budowano latami. W planach jakie chcemy robić w Bydgoszczy do 2040 roku, nie widzę jakieś konsekwentnej strategii budowania dróg rowerowych w mieście.

Pamięta pan czasy jak w Holandii rowerzyści mogli nie czuć się bezpiecznie?

– Pochodzę z północnej Holandii, blisko granicy z Niemcami. Do zakończenia studiów wszędzie, gdzie się poruszałem, robiłem to na rowerze. Najpierw do szkoły podstawowej jeździłem 3 km przez gospodarstwa rolne. W szkole średniej miałem już 9 km, i wtedy musiałem wyjeżdżać na ulice. Trzeba było wtedy jeszcze bardzo uważać.

Jak trafił pan do Bydgoszczy?

– Szukałem przygody. Gdy miałem 30 lat, życie w Holandii stawało się dla mnie nudne. Wydawało mi się, że kraj się nie rozwija. W latach 90-tych Polska była dla mnie ciekawym kierunkiem.

Co było takiego ciekawego dla pana?

– Przez zmiany ustrojowe spodziewałem się, że będzie tutaj szybki rozwój. Postanowiłem znaleźć jakąś aktywność w Polsce. Do Bydgoszczy trafiłem raczej przypadkowo, bo firma dla której pracowałem miała swoją filię w Bydgoszczy. Na początku miałem tutaj popracować 2 lata, ale jak widać zostałem na dużej.

Czym się pan zajmuje na co dzień oprócz jazdy na rowerze?

– Instaluję inteligentne stojaki rowerowe. Dzięki nim można jeździć bez własnego zapięcia. Rok temu otworzyliśmy pierwszą taką stację do parkowania rowerów w Bydgoszczy przy galerii handlowej Focus. Rowerzyści mogą tam za darmo, za pośrednictwem jakiejkolwiek karty zbliżeniowej przypiąć rower do solidnego stojaka. Rozprowadzam je po całej Polsce.

W Holandii też jest problem z kradzieżami?

– I to bardziej poważny. Średnio 730 tys. rowerów w ciągu roku kradzionych jest w Holandii, to o ponad 20 razy więcej niż w Polsce. Pamiętajmy tylko, że jest tam mniej mieszkańców niż tutaj, ale więcej rowerów, a one mają tam zupełnie inne przeznaczenie, są traktowane jako powszechny środek transportu, w Polsce najczęściej do celów rekreacyjnych.

Jaką jazdę na rowerze pan najbardziej preferuje?

– Jeżdżę, gdzie się da. Poruszam się po mieście, najwięcej na rowerze górskim. Ale mam też taki rower trekkingowy, na który mogę zapakować z 30 kg, jeżdżę nim po różnych krajach w Europie. Ostatnio byłem we Francji.

Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!

Udostępnij: Facebook Twitter