Jachcice – niezwykła dzielnica Bydgoszczy. Osiedlali się tu ludzie, którzy przybyli z dalekiej Mandżurii

Kanał spustowy wody z elektrowni – ulubione miejsce jachciczan / Fot. Mat. z książki „Dzieje bydgoskich Jachcic”

Prawie w centrum miasta, a jednak niemal jak na wsi, nad rzeką, w pobliżu lasu, z ogrodami i sadami. – Jachcice warte były tego, żeby napisać o nich książkę – mówią Ewa Niedbalska i prof. Zdzisław Biegański z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego.

Oboje mieszkają na Jachcicach. Pod ich redakcją powstała książka „Dzieje bydgoskich Jachcic”. W tej zbiorowej pracy autorzy malują obraz bydgoskiej dzielnicy, która aż do 1920 roku była wsią za torami, ale przede wszystkim piszą o niezwykłych mieszkańcach tej dzielnicy, którzy idąc za głosem patriotyzmu, powracali do niepodległej Polski z najbardziej odległych i tych całkiem bliskich części świata. Na Jachcicach znaleźli miejsce do życia.

Okładka książki „Dzieje bydgoskich Jachcic” pod redakcją Ewy Niedbalskiej i prof. Zdzisława Biegańskiego

Wojciech Borakiewicz: Dlaczego Jachcice były warte książki?

Ewa Niedbalska: – Nie tyle same Jachcice, ile bardziej jachciczanie. Zdałam sobie sprawę, że należę do pokolenia, które znało osoby urodzone jeszcze w XIX wieku. Zachowaliśmy po nich wspomnienia i pamiątki. Chciałam je zapisać w książce, by nie zniknęły z pamięci. Jestem tym ludziom i Jachcicom wiele winna. Mieszkam tu od 60 lat. Sprowadziliśmy się z rodzicami z Czyżkówka w moje 13. urodziny. Rodzice zbudowali dom na tzw. kolejowym osiedlu, w ramach spółdzielni pracowników ZNTK. To niezwykłe miejsce, które długo, w sporej części, było ciągle wsią, z ogrodami i sadami. Mieliśmy też szczęście do ludzi, potrafili nas wokół siebie zorganizować i działać na rzecz wspólnoty. 

Prof. Zdzisław Biegański: – Jachcice są wyjątkowe. Znajdują się bardzo blisko centrum Bydgoszczy, a jednocześnie traktuje się je jako peryferie, których granicami są Brda i tory kolejowe. Kolej odegrała w ich rozwoju bardzo ważną rolę. Jachcice, tak jak i Bydgoszcz, zaczęły się rozwijać w drugiej połowie XIX wieku, kiedy do miasta dotarła kolej wschodniopruska, łącząca odległy Królewiec z Berlinem.

Powstały warsztaty kolejowe, a coraz liczniejsi ich pracownicy, głównie Niemcy, szukali dla siebie i rodzin domów blisko pracy. Jednak do 1920 roku na Jachcicach było jednak zaledwie sześć ulic. Jak w całej wtedy Bydgoszczy, w miejsce Niemców-urzędników i robotników kolejowych, którzy kupowali od nich, często po okazyjnych cenach domy. Od 1 kwietnia 1920 Jachcice zostały włączone w granice Bydgoszczy. Wtedy pobudowano tutaj w okresie międzywojennym elektrownię, jedną z najważniejszych inwestycji w Bydgoszczy tamtych czasów. Dzielnica się rozrastała. Z tych sześciu ulic wytyczonych w okresie pruskim ich lista w czasie 20-lecia międzywojennego poszerzyła się do 27. 

Jacy ludzie budowali polskie Jachcice?

Ewa Niedbalska – Są to niezwykłe postaci, mające patriotyzm wpisany w osobowości i charaktery. Po 1920 roku na Jachcice przyjeżdżają, wracają do niepodległej ojczyzny, Polacy z Harbinu w Chinach, z USA, Niemiec, Francji. Z Bremy przywożą tradycje chóru „Lutnia”. Przyjeżdżają na Jachcice, gdzie w 1920 roku nie było prądu, bieżącej wody, połączenia z centrum miasta, nie  mówiąc o kanalizacji. Noszą z sobą historie zapierające dech w piersiach. We wspomnieniach zawartych w książce przywoływani są np. dwaj ludzie, którzy trafiają do Wehrmachtu. Dezerterują i są żołnierzami gen. Maczka. Mundur jednego z nich znajduje się w naszym Muzeum Wojsk Lądowych. 

Prof. Biegański – Książka jest w sporej mierze opowieścią o mieszkańcach Jachcic. Najbardziej charakterystyczne są zazwyczaj osoby, właściciele popularnych miejsc np. restauracji, kąpielisk. Do Józefa Jutrzenka Trzebiatowskiego należało słynne kąpielisko na dolnych Jachcicach. To ciekawa postać. Do niepodległej Polski przybył z ówczesnych Niemiec, z okolic Piły. Był radnym miejskim, opiekunem sierot i ofiarą mordów we wrześniu 1939 roku. Zabito go razem z synem. 

Rodzina Drobiszewskich na zdjęciu paszportowym / Mat. z książki „Dzieje bydgoskich Jachcic”

Niezwykłe losy mieszkańców Jachcic. Od Mandżurii po Rzeszę

W książce znajduje się część naukowa, opisującą m.in. dzieje Jachcic od czasów prehistorycznych po współczesność. Są także wspomnienia mieszkańców oraz część albumowa ze zdjęciami i dokumentami. Oto fragmenty z dwóch zawartych wspomnień:

„Mój pradziadek, Józef Drobyszewski [pisownia nazwiska się potem zmieniła na Drobiszewski – przyp. red], urodził się 19 marca 1881 r. we wsi Uchów koło Homla, w ówczesnej Guberni Mohylewskiej (obecnie Białoruś). Nie znam szczegółów jego dzieciństwa, wiem tylko, że na początku XX w., jako poddany rosyjskiego cara, został powołany do wojska. Skierowano go do Petersburga i wcielono do floty bałtyckiej jako marynarza pełniącego służbę na okręcie „Kniaź Ruryk” – tak się zaczyna opowieść Iwony Jastrzębskiej-Puzowskiej o swej rodzinie. Jej pradziadek brał udział w 1905 roku w sławnej bitwie morskiej pod Cuszimą, w czasie wojny rosyjsko-japońskiej. Dostał się do niewoli. Przebywał w Nagasaki. Po zwolnieniu pojechał budować Kolej Wschodniochińską na terenie chińskiej Mandżurii. Zdjęcie pochodzi z 1923 roku, to fotografia paszportowa, zrobiona przed wyjazdem rodziny Drobiszewskich do Polski. „Moi pradziadkowie na początku 1924 roku opuścili Harbin”. Podróż do Polski była długa: koleją do Portu Artur, a potem statkiem przez Morze Żółte, Ocean Indyjski, Kanał Sueski do Marsylii. Stamtąd znowu pociągiem do Polski. Za oszczędności z Harbinu kupili dom i ziemię na Jachcicach. Józef Drobiszewski pracował jako ślusarz na kolei.

Kąpielisko przy restauracji Józefa Jutrzenki Trzebiatowskiego / Fot. Materiały z książki „Dzieje bydgoskich Jachcic”

Niezwykle znaną postacią na Jachcicach był Józef Jutrzenka Trzebiatowski. Jego dzieje wspomina wnuczka, Józefa Owczarek. „Nasza rodzina zamieszkała w Bydgoszczy w 1920 roku (…) Sprzedali swój majątek w Pile, ponieważ nie chcieli na siłę przyjąć obywatelstwa niemieckiego (…) Kupili dom z restauracją na Jachcicach (…) Do restauracji przychodziło sporo ludzi (…) Gospodarze i miejscowi goście wystrzegali się jedynie przybyszów ze Szwederowa, którzy wszczynali bójki.”

Zorganizowali kąpielisko nad Brdą, z którego korzystało wojsko i cywile. „Przy plaży były szatnie, osobne dla pań i panów – rozdzielone odpowiedniej wysokości parkanem, oraz kręgielnia.” – wspomina Józefa Owczarek. Patriotyczną rodzinę spotkała tragedia w dniu 11 września 1939. Niemcy aresztowali Józefa Jutrzenka Trzebiatowskiego i jego syna Leonarda. Zostali zabici w nieznanym miejscu.

Udostępnij: Facebook Twitter