Małgorzata Maciąg – kocia mama z Bydgoszczy. Ma w domu 13 kotów. „One pomagają na depresję”

Małgorzata Maciąg większość swojego życia poświęca kotom / Fot.B.Witkowski/UMB

Małgorzata Maciąg kocha koty. W domu miała ich nawet 17. Przygarnia czworonogi i opiekuje się nimi. Jest odciążeniem dla bydgoskiego schroniska. Jej najstarsza kotka ma 23 lata. Zawsze udaje się jej znaleźć kogoś, kto zaopiekuje się czworonogami, które przygarnia do swojego domu.

Mąż mi mówił, że dobro zawsze wraca – słyszę od Małgorzaty Maciąg, która mimo trudnej sytuacji pomaga bezdomnym zwierzętom. Kobieta wysypuje suchą karmę na podłogę. Od razu cała gromada wąsatych przyjaciół zbiegła się ze wszystkich zakątków domu, aby zdobyć coś dla siebie.

Jej miłość do zwierząt narodziła się już w dzieciństwie. – Mieszkam na bydgoskich Zimnych Wodach od urodzenia. W domu mieliśmy psy, koty, kury. Już jako mała dziewczynka lubiłam naturę i działanie na jej rzecz – opowiada pani Małgorzata.

Z miłości do zwierząt

W domu ma obecnie 13 kotów. Najstarsza – Tosia przeżyła już 23 lata i ma się bardzo dobrze. Wszystkie trafiły do niej z ulicy lub interwencji „Animalsów”. Są zadbane i dobrze odżywione.

Po ślubie zamiłowanie do zwierząt zaczęła łączyć z mężem. – Moje córki mówiły mi o zwierzętach w pobliżu, które potrzebują pomocy. Przygarnialiśmy je na kilka dni, aby znaleźć im dom wśród moich znajomych. Były to nie tylko koty, ale i też psy. Zawsze się udawało przez pocztę pantoflową – wspomina.

Jednak niektóre z czworonogów zostawały w domu państwa Maciągów już na stałe, szczególnie koty. Najwięcej mieli ich 17. Obliczyli, że miesięcznie kupowali nawet 350 puszek z karmą dla kotów i 40 kg suchej karmy. Z czasem koszty zaczęły przewyższać ich możliwości.

Po 25 latach wróciłam do szycia, zaczęłam malować, zdobić świece, a czasem nawet coś upiekę. Postanowiłam złożyć grupę dla miłośników kotów, gdzie wymienialiśmy się radami. Zaczęłam oddawać tam fanty do licytacji, żeby zdobyć pieniądze na utrzymanie swojej gromadki.

Koty pani Małgorzaty
Pani Małgorzata karmi koty / Fot. B.Witkowski / UMB

Bazarek Jasia, by pomóc kotom na Kieleckiej

Grupa działa już od ośmiu lat. Na Facebooku można znaleźć ją pod nazwą „Bazarek Jasia i pozostałych muszkieterów”. Pochodzi ona od imienia jej ulubionego kotka – Jasia, który odszedł przed rokiem. Był to Małgorzaty Maciąg trudny czas, ponieważ wtedy umarł też jej mąż. – Wspólnie zajmowaliśmy się zwierzakami. Miał on „swoje” kotki. Pomagał mi też przy tworzeniu fantów na licytacje. Może ich nie dekorował, ale chociażby naprawił maszynę do szycia – wspomina ukochanego.

Kobieta nie załamała się. „Bazarek” tętni życiem. Pomagają jej też inni, oferując swoje rzeczy. Pani Małgorzata odwdzięcza się miłośnikom kotów tym samym, przygotowując wyroby z dekupażu czy ozdoby świąteczne dla innych grup.

Ze swoimi kotami chodzi regularnie do weterynarza. Karmi też „bezdomniaków” na targowisku przy ul. Kieleckiej. Szacuje, że w okolicy opiekuje się pięćdziesięcioma kociakami. Pomaga jej przy tym grupa przyjaciół, miłośników zwierząt. Pieniądze na opiekę i pomoc zbiera na bazarku. Współpracuje także z bydgoskim Schroniskiem dla Zwierząt, Fundacją Stukot czy Fundacją Koty SOS. – Dziękuję również weterynarzom, panom Parzęckiemu i Słodkiemu, którzy przyjmują mnie, czasem nagle, gdy jest potrzeba – mówi z wdzięcznością.

Koty są nie tylko pasją pani Małgorzaty, to także jej prywatni terapeuci. Kobieta cierpi na depresję. Zwierzęta pomagają jej zachować dobry nastrój. Chodzi nawet z nimi na konsultacje do psychologa. Lekarz na to pozwala, a wręcz zaleca.

Bydgoszczanka jest zwolenniczką kastracji kotów. – Także wyłapuję koty do takich zabiegów. To dobra rzecz dla nich, bo dłużej żyją i zmniejsza się ich bezdomność. Nie dochodzi do takich tragedii, że giną one pod kołami samochodów – wyjaśnia.

Pytam, co jeszcze trzeba zrobić, żeby koty długo żyły.

Trzeba dać im dużo ciepła domowego. Głaszczę i pieszczę je. Ja im nawet gotuję rosół, bez przypraw oczywiście. Mają u mnie na podwórku specjalny, ogrodzony wybieg.

Małgorzata Maciąg nie ukrywa, że gdyby nie pomoc przyjaciół, nie mogłaby opiekować się kotami na tak dużą skalę. Można ją wesprzeć, dostarczając jedzenie dla kotów, koce, ręczniki, a przede wszystkim żwirek i pelet.

Bydgoszczanka dostaje też sporo propozycji przygarnięcia kotów, ale nie jest już w stanie przygarnąć kolejnych do swojego domu. To przerosłoby jej możliwości.

Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!

Udostępnij: Facebook Twitter