Dawid Zydlewski i jego Ferrari 488 na torze Monza / Fot. Nadesłane
– To czuć, jak we Włoszech cenią zwycięstwo Roberta Kubicy w 24-godzinnym wyścigu na torze Le Mans. Mnie też włoskie zespoły bacznie obserwują. Często słyszałem: Forza Polonia – opowiada Dawid Zydlewski. 17-latek z Bydgoszczy jest już po pierwszym starcie w wyścigach GT Cup Campionato Italiano Gran Turismo.
Zaczynał jako 7-letnie dziecko od kartingów. Teraz Dawid Zydlewski ma 17 lat i startuje w wyścigach GT Cup CIGT (Campionato Italiano Gran Turismo), gdzie jeżdżą już tak uznani kierowcy jak Giancarlo Fisichella, który był w Formule 1 czy młodszy brat Charlesa Leclerca, gwiazdy F1. Pierwsze starcie zaliczył w czerwcu na legendarnym włoskim torze Monza. Jego auto to Ferrari 488 Challenge Evo. Moc silnika – w w zależności od ustawień od 600 do 700 koni mechanicznych.
– Tor w Monza nazywany jest świątynią prędkości i rzeczywiście jest bardzo szybki. Na prostej osiągałem do 278 km na godzinę. Większość zakrętów pokonuje się mając 200 – opowiada 17-latek. Weekendowy rozkład wyścigu w klasie GT Cup CIGT to najpierw sesje treningowe, potem kwalifikacje, w końcu wyścig. – GP Cup dzieli się na sprinty i endurance. My startujemy w tym drugim. Endurance to 3-godzinny wyścig. Autem jedzie trzech kierowców. Każdy po pół godziny – tłumaczy Dawid – Podczas treningu dwa pierwsze okrążenia były testowe. Zapoznałem się z torem, punktami hamowania i jego specyfiką. Naprawdę czuć na nim prędkość. Trzecie i czwarte okrążenie pojechałem już, żeby zrobić najlepszy czas. Byłem w czołówce – dodaje. Zespół nie wystąpił niestety w późniejszych kwalifikacjach z powodu awarii. Startować musiał potem z ostatniej pozycji. – Wyścig szedł naprawdę dobrze. Razem z kolegami przesuwaliśmy się do przodu. Po moim pierwszym stincie (udało mi się zbudować sporą przewagę nad trzecim zespołem, ponad jedno okrążenie. Byliśmy pewni, że to 2. miejsce dowieziemy do końca – opowiada Dawid.
Niestety odezwała się awaria, która przeszkodziła w występie w kwalifikacjach. – Przy moim drugim stincie, od razu na wyjazdowym okrążeniu, historia z kwalifikacji się powtórzyła – ta sama śruba w kole pękła. Przy 250 km na godzinę i hamowaniu koło się wykrzywiło. Autem zaczęło rzucać. Zrobiłem kontrę kierownicą, raz, drugi i trzeci. Nie uderzyłem w bandę. Wiedziałem, że to koniec wyścigu. Zostało nam 20 minut… Byłem załamany, że w debiucie nie dojechałem do mety. Wiadomo, że to nie moja wina była, ale żal pozostał, bo straciliśmy szansę na podium. Ale takie jest ściganie – mówi Dawid Zydlewski.
Bydgoski kierowca dodaje też, jak głośnym echem odbiło się we Włoszech zwycięstwo Roberta Kubicy w 24-godzinnym wyścigu Le Mans. Startował także w ferrari w barwach włoskiego zespołu AF Corse – Ludzie z tego teamu zwracali uwagę także na mnie. Słyszałem: Forza Italia – mówi 17-latek.
On sam marzy o tym, żeby w przyszłości wystartować w fabrycznym zespole na torze Le Mans. Jednym z partnerów jego startów zostało miasto Bydgoszcz. Od początku wspiera go ojciec. Team Zydlewskich szuka wsparcia sponsorów, którzy mogliby go wesprzeć w kolejnych etapach jego rozwoju. W ten weekend 1-3 sierpnia Dawid startuje w kolejnym wyścigu na torze Imola.
Zapisz się na nasz newsletter!