Maciej Puto, dyrektor Filharmonii Pomorskiej (z lewej) i Cezary Nelkowski, zastępca dyr. FP / Fot. B.Witkowski/UMB
– Andrzej Szwalbe wymyślił Bydgoszcz jako miasto, którego wyróżnikami miały być kultura i medycyna – mówią Maciej Puto, dyrektor Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy oraz jego zastępca, Cezary Nelkowski.
Roman Laudański: Jak wyglądałaby Bydgoszczy bez Andrzeja Szwalbego?
Cezary Nelkowski: – Byłaby miastem bez filharmonii, opery, pozbawionym wielu instytucji kultury. Przypuszczam, że szkolnictwo artystyczne zatrzymałoby się na poziomie szkół średnich. Dzięki dyrektorowi Andrzejowi Szwalbemu mamy Akademię Muzyczną, filharmonię, operę, festiwale filharmoniczne. Jego marzeniem była Bydgoszcz żyjąca i tętniąca muzyką. Dyrektor stał również za powstaniem bydgoskiego Biura Wystaw Artystycznych. Zadbał, żeby muzycy zasilający bydgoską orkiestrę mieli gdzie mieszkać. Dyrektorowi zależało, żeby Bydgoszcz stała się centrum muzykologii. Powołany przez niego do życia wraz z księdzem profesorem Hieronimem Feichtem oraz prof. Zofią Lissą kongres Musica Antiqua Europae Orientalis dał asumpt do tego, żeby muzykolodzy ze Wschodu przyjeżdżali do Bydgoszczy i spotkali się z kolegami z Zachodu.
Na czym polegała sprawczość, chyba tak trzeba to nazwać, Andrzeja Szwalbego.
Cezary Nelkowski: – Uważał, że każdą sprawę można załatwić pozytywnie. Różnymi sposobami starał się torować drogę sukcesowi przedsięwzięcia. Jeśli trzeba było zabrać ze sobą umalowaną współpracowniczkę, to zabierał ją na spotkanie z sekretarzem partii czy ministrem, z którymi spotykał się w sprawach Bydgoszczy. Jeśli trzeba było kogoś ująć dobrym listem, telefonem, spotkaniem, to również to robił. Najczęściej jednak dyrektor Szwalbe sięgał po zmasowany atak i na wszelkie możliwe sposoby przekonywał decydentów, że dana inwestycja jest Bydgoszczy potrzebna. Tak długo drążył dany temat, aż go załatwił.
Maciej Puto: – Był skuteczny. Coś trzeba było załatwiać w Wydziale Kultury przy Komitecie Wojewódzkim PZPR, interweniował. Mówiło się, że kiedy wyrzucano go drzwiami, wracał oknem. Dodam, że od tamtych czasów niewiele się zmieniło (śmiech). Nadal cały czas trzeba zabiegać, przypominać się, że jakaś instytucja w Bydgoszczy istnieje i potrzebuje pieniędzy na działalność…
…a także na modernizację i rozbudowę.
Cezary Nelkowski: – Dyrektor Szwalbe potrafił trafnie dobierać ludzi do załatwienia tej czy innej sprawy. Skoro miał powstać zespół muzyki dawnej, to trzeba było znaleźć fachowca i tak do Bydgoszczy ściągnął Stanisława Gałońskiego z Krakowa. W 1962 roku powstała Capella Bydgostiensis. Dyrektor miał wyczucie, sam sterował kulturą w mieście. Kiedy tylko dostrzegł możliwość prezentacji muzyki religijnej, bo powstała „Pasja” Krzysztofa Pendereckiego, pojawiły się bydgoskie festiwale poświęcone dawnej muzyce, gdzie można było przemycać utwory religijne.
Maciej Puto: – I nie bał się ryzykować. Ryzykował starając się o Biuro Wystaw Artystycznych. Przypomnę tylko, że inwestorem budynku opery była wtedy Filharmonia Pomorska!
Cezary Nelkowski: – Okazało się, że w Bydgoszczy jest miejsce na filharmonię, operę oraz wiele innych muzycznych instytucji kultury.
Andrzej Szwalbe miał całościową wizję kultury w mieście czy jedna inwestycja wynikała z drugiej?
Cezary Nelkowski: – Przyjechał do Bydgoszczy z Warszawy, trochę z innego środowiska kulturalnego, ale postanowił, że Bydgoszcz nie będzie gorszym miastem. Nie tylko robotniczym. Wiemy, że po pierwszej wojnie światowej z Bydgoszczy wyjechała inteligencja niemiecka. W czasach powojennych młodzi bydgoszczanie wyjeżdżający do większych miast na studia przeważnie tam zostawali. A dyrektor Szwalbe pomyślał, że warto byłoby zbudować podwaliny uniwersytetu, żeby studiowali na miejscu i tu trwali. Wyróżnikiem Bydgoszczy miała być kultura i medycyna.
Maciej Puto: – Andrzej Szwalbe wymyślił dzielnicę muzyczną. To takie miejsce, do którego można wejść w wieku sześciu lat (podstawowa szkoła muzyczna), można z niej wyjść przechodząc na emeryturę. Jedna szkoła, druga, studia, Filharmonia i emerytura!
Jakim człowiekiem był Andrzej Szwalbe? Zarażał entuzjazmem, wyznaczał obowiązki?
Cezary Nelkowski: – Według współczesnych kategorii zarządzania nie za długo bawiłby na dyrektorskim stołku…
Maciej Puto: – …w obecnych realiach, nie.
Cezary Nelkowski:– Poza budowaniem np. filharmonii świat dla niego nie istniał. Nie bardzo liczył się z tym, że ludzie mają rodziny, dzieci lub że właśnie przypada jakieś święto. Dyrektor Eleonora Harendarska wspominała, jak to w Wigilię musiała jechać z Andrzejem Szwalbem do siedziby Bydgoskiego Towarzystwa Naukowego w celu zawieszenia obrazków, ponieważ otwierano siedzibę BTN-u. W Wigilię!
Typ twardego szefa?
Cezary Nelkowski: – Ale bardzo dużo wymagał od siebie. Nie pokazywał palcem, co inni mają zrobić, tylko kiedy kończył działać na rzecz pałacu w Ostromecku, to zajmował się Filharmonią i tak dalej. Wszystkie posługi były ze sobą związane.
Czegoś nie udało mu się zrealizować?
Cezary Nelkowski: – Za czasów jego aktywności zawodowej dopiero rodził się pomysł uniwersytetu w Bydgoszczy. Jak feniks z popiołów powstawało Ostromecko, pałac i park w Lubostroniu dźwigał się z czasów Funduszu Wczasów Pracowniczych. Dyrektorowi najbardziej zależało na zbudowaniu filharmonii i rozpędzeniu jej działalności. Kiedy trwała budowa gmachu, nikt jeszcze nie myślał, że powstanie Capella Bydgostiensis, orkiestra symfoniczna, że będą odbywały się festiwale i rozkwitnie działalność edukacyjna, a to zaczynało się już za Andrzeja Szwalbego. Świetni muzycy wyjeżdżali z Bydgoszczy w trasy koncertowe lub występowali dla młodzieży szkół bydgoskich.
Andrzej Szwalbe pojawiał się na emeryturze w Filharmonii?
Maciej Puto: – Miał tu swoje biuro.
Cezary Nelkowski: – Urzędował w nim jeszcze przez kilka lat. Lubił tu przebywać, wymyślać kolejne wizje np. na temat bydgoskiego Wilanowa, jak nazywał Ostromecko. Bardzo skromny, w cieniutkim paltociku pomimo mrozów, z wysłużoną teczką. Interesowało go życie artystyczne Filharmonii. Zdarzało się, że wyjeżdżał z nami w trasy, na przykład na uroczystości związane z jubileuszem Chóru Berliner Capella. Pierwszy koncert Berliner Capella odbył się w Bydgoszczy w 1976 roku.
Był spełnionym człowiekiem?
Cezary Nelkowski: – Zawsze wymyślał nowe cele. Pewnie sprawiało mu radość, że to wszystko działa, ale chyba nigdy do końca nie spoczął na laurach.
Maciej Puto: – Także na emeryturze był bardzo aktywny, pisał listy do wszystkich prezydentów, miał nowe pomysły.
Jak już jesteśmy przy nowych pomysłach, to kiedy ruszycie z nową inwestycją. Marszałek Piotr Całbecki zapewniał, że są pieniądze i rozpoczęcie prac będzie w tym roku.
Maciej Puto: – Jesteśmy do tego przygotowani od sześciu lat. Wtedy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego zabraniał nam wybudowania czegokolwiek w sąsiedztwie filharmonii. Ogłosiliśmy konkurs architektoniczny z wyśrubowanym regulaminem, ponieważ czujemy na barkach gigantyczną odpowiedzialność za to, co powstanie w sąsiedztwie gmachu.
Może należało zdecydować się na całkiem nową filharmonię?
Maciej Puto, Cezary Nelkowski: – Takie pomysły już były.
Cezary Nelkowski: – Nawet były wstępne rozmowy, żeby obecny budynek filharmonii przekazać Akademii Muzycznej, a zbudować zupełnie nowy gmach, ale okazało się, że Akademia Muzyczna planowała budowę nowej siedziby i stanęło na tym, że można coś zbudować w okolicy obecnego. Będą podziemne parkingi, powstanie nowy budynek, a cała instytucja będzie wyglądała jak filharmonia XXI wieku.
Zapisz się na nasz newsletter!
Kiedy to zobaczymy?
Maciej Puto: – To nie zależy od nas. Po odbiorze dokumentacji projektu wykonawczego kolejnym etapem będzie wyłonienie inżyniera kontraktu i generalnego wykonawcy. Mogą być odwołania, protesty. Dajemy sobie na to rok. Później trzy lata realizacji. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to może całość będzie gotowa w 2026 roku.
Cezary Nelkowski: – Bezpieczniej będzie powiedzieć: 2027 rok.