Robi zdjęcia bydgoszczanom. „Lubię wyłapywać w mieście coś, co już się więcej nie powtórzy”

Fotografia uliczna jest pasją Marzeny Ziuziakowskiej. Podpatruje życie Bydgoszczy przez obiektyw aparatu / Fot. M. Kalaczyński/UMB

Dość często można spotkać w naszym mieście ludzi spacerujących z aparatami. To zwykle amatorzy, miłośnicy fotografii, którzy udostępniają je na różnych forach. Jednym z nich jest Marzena Ziuziakowska – opowiedziała nam o swojej pasji. Zawodowo zajmuje się przetargami na systemy detekcji gazu i płomieni w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i w Arabii Saudyjskiej.

W jej fotogaleriach w mediach społecznościowych można znaleźć wiele ujęć z naszego miasta. Są to fotografie architektury. Jest też sporo zdjęć mieszkańców. Bohaterowie fotografii nie wiedzą, że obiektyw ich trafił. To ludzie „złapani” np. w drodze do pracy, przesiadujący w kawiarni czy goście Jarmarku Świątecznego. Przez to zdjęcia nabierają zupełnie innego charakteru. Oglądający je, sami mogą przypisać sobie do niego historię.

„Chowam się za teleobiektywem”

W zasadzie fotografią na poważnie zajmuje się od niedawna. – Początkowo wykonywałam zdjęcia telefonem, jak każdy z nas. Po pewnym czasie poczułam, że to dla mnie za mało i postanowiłam kupić pierwszy aparat. To było niedawno, trochę ponad rok temu. Od początku odchodziłam od robienia standardowych, pozowanych ujęć. Szukałam innego spojrzenia, perspektywy, kąta, detali. Zapisałam się też na kurs Kobiecej Foto Szkoły, prowadzonej przez przemiłą Dominikę. Tam nauczyłam się technicznych podstaw fotografii. I wtedy wciągnęło mnie totalnie – opowiada Marzena Ziuziakowska.

Bydgoszczanka początkowo skupiała się na uwiecznianiu natury. Ale po paru miesiącach zaszła u niej potrzeba poznania innych miłośników fotografii w naszym mieście. Wtedy dołączyła do bydgoskiej grupy Fotoaktywni, która organizuje m. in. sesje plenerowe z modelkami. Tam fotografka po raz pierwszy zaczęła robić zdjęcia ludziom. – W grupie było raźniej. Bo z ludźmi bywa różnie. Budynki nie marudzą, natura nie narzeka. Nie jestem jeszcze na tyle odważna, żeby sama blisko podejść do człowieka, zrobić mu zdjęcie i po prostu odejść. Zazwyczaj ukrywam się za teleobiektywem – mówi.

I dodaje: – Na moich zdjęciach czasem dostrzegalny jest kontakt wzrokowy. Ale tak naprawdę to ja nie chcę, żeby ludzie wiedzieli, że robię im zdjęcie. O to w tym wszystkich chodzi. Tak jest naturalniej. Kiedy podejdę i zapytam, to wtedy jest to już pozowany portret miejski. Chcę tego unikać. Interesują mnie ludzie w spontanicznych sytuacjach, kiedy robią coś ciekawego albo wyglądają ciekawie. Lubię wyłapywać w mieście coś, co już się więcej nie powtórzy.

Marzena Ziuziakowska uwiecznia życie mieszkańców na fotografiach / M. Kalaczyński/ UMB

Nie zawsze jest przyjemnie

– Kilka razy spotkały mnie przez to nieprzyjemne sytuacje. Kiedyś na Wyspie Młyńskiej zrobiłam zdjęcie dziewczynie przebranej za niedźwiedzia, akurat ściągała górną część kostiumu. Widziała, że robię jej zdjęcie. Nawet uśmiechnęłyśmy się do siebie. Moim zdaniem, wyszła na tym zdjęciu fantastycznie, spontanicznie i naturalnie. Opublikowałam tę fotografię na międzynarodowej grupie na Facebooku – Urban Street Photography. Ktoś to wkleił na inną, bydgoską grupę. Ta dziewczyna napisała do mnie z pretensjami, że nie pozwoliła mi publikować tego zdjęcia, że źle na nim wyszła i poprosiła o usunięcie go z sieci.

Niedawno na tej samej grupie pani Marzena wstawiła zdjęcie dwóch pań, ubranych w białe kurtki z koronami na głowie. Publikacja okazała się sukcesem. Fotografia wywarła duże poruszenie. Zebrało się pod nią dziewięć tysięcy polubień i setki komentarzy. Większość z nich, szczególnie obcojęzyczne, były bardzo pozytywne. Polacy tłumaczyli też w komentarzach czym jest święto Trzech Króli. Niestety, część rodaków nie odebrała pozytywnie tego zdjęcia. – To zdjęcie sprowokowało ludzi do kłócenia się o wybory, o prawicę, o lewicę. Tłukli się w tych komentarzach. To była wojna polsko-polska. Najpierw wyłączyłam możliwość komentowania tego zdjęcia bo uznałam, że to nie ma sensu, że zupełnie nie o to chodzi w tym zdjęciu. Ostatecznie je usunęłam – oznajmia.

Ale takie sytuacje nie demotywują jej do dalszego robienia zdjęć. Otrzymuje też wiele pozytywnych komentarzy od osób, które uchwyciła. – Robię to spontanicznie. Jeśli czuję taką potrzebę, to biorę aparat i wychodzę z domu. Widzę jakiś ciekawy kadr i od razu go uwieczniam. Tak naprawdę, dzięki aparatowi dużo więcej czasu spędzam na zewnątrz. Kiedyś w deszczową pogodę, wiatrzysko czy śnieżycę nikt by nie wyciągnął mnie z domu. Z aparatem jest mi łatwiej – wyjaśnia.

Fotograficzna Bydgoszcz (u)Rzeka

Pytam o najbardziej fotograficzne miejsce w Bydgoszczy, które może przyciągnąć mieszkańców i turystów z aparatami. – Uważam, że największą perełką naszego miasta jest rzeka. Nad Brdą można robić zdjęcia o każdej porze dnia i roku, i te zdjęcia zawsze wyjdą inaczej. To nasz atut. Polecam wybrać się w pobliże mostów kolejowych na Okolu. To miejsce jest zjawiskowe – odpowiada.

Pani Marzena nie ma wykształcenia fotograficznego. Skończyła filologię hiszpańską. Zawodowo zajmuje się przetargami na systemy detekcji gazu i płomieni w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i w Arabii Saudyjskiej. Od ponad 10 lat interesuje scrapbookingiem, czyli sztuką zdobienia kartek z życzeniami, pamiętników czy fotografii. Jej wyroby można było jeszcze do niedawana kupić w sklepie z rękodziełem przy ul. Długiej. Marzeniem fotografki jest stworzenie wystawy swoich fotografii w Bydgoszczy.

W galerii znajdują się wybrane zdjęcia autorstwa Marzeny Ziuziakowskiej.

Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!

Udostępnij: Facebook Twitter