Szef reprezentacji kucharzy Wojska Polskiego o tym, gdzie armia szuka świątecznych smaków: Dlaczego dobry jest paprykarz?

Sierż. Welter gotowy do gotowania

Sierżant Piotr Welter z bydgoskiego Batalionu Dowodzenia Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych jest szefem reprezentacji Kucharzy Wojska Polskiego. Przed świętami zdradza, co szykuje na swój wigilijny stół. Będzie pieczony pstrąg, zupa grzybowa, barszcz z uszkami, śledź w śmietanie oraz kutia.

Roman Laudański: Ależ pachnie w waszej kuchni. Czy tradycyjne potrawy wigilijne pozostawiają jeszcze miejsce na mistrzowskie inspiracje?

Sierż. Piotr Welter: – Jesteśmy reprezentacją kucharzy Wojska Polskiego, nasi żołnierze pochodzą z różnych regionów kraju. Mamy marynarzy, żołnierzy z brygady zmechanizowanej, z bydgoskiej brygady logistycznej, z batalionu dowodzenia Inspektoratu Wsparcia. Nasz siła tkwi w tej różnorodności. Przed olimpiadą czy przed zawodami przeprowadzamy burzę mózgów. Zastanawiamy się, co nowego możemy przygotować, ale odtwarzamy również dania naszych babć. Potrawy, które mamy możliwość przygotować w nowych aranżacjach. Szukamy jeszcze starszych przepisów, gdzie pojawiają się dawno zapomniane produkty, jak skorzonera. Odkrywamy na nowo dawno zapomniane smaki. Nasze babcie, mamy nie były wybitnymi kucharkami, ale smaki dzieciństwa zawsze kojarzą się z rodzinnym domem. Jako kucharze wojskowi szukamy tych smaków. Przecież uczymy się ich całe życie, ale zawsze z tyłu głowy mamy smaki i zapachy domowej kuchni, babcinych i matczynych potraw.

– Kiedy rozmawiamy o świętach, zawsze odnosimy się do domu rodzinnego. Inne tradycje były w różnych częściach kraju, a przecież mieszały się tu tradycje kuchni polskiej, litewskiej, białoruskiej, ukraińskiej, żydowskiej, ormiańskiej czy niemieckiej.

– Mamy ogromną różnorodność potraw, na dodatek często nie znamy pochodzenia kuchni staropolskiej. Ktoś będzie kręcił nosem na owoce południowe, a wystarczy przypomnieć, że przez nasz kraj prowadziły szlaki handlowe, którymi przybywały do nas najróżniejsze przyprawy, owoce, warzywa, a także potrawy. Kuchnia staropolska rządziła się określonymi produktami, ponadto była odpowiednia kultura podejścia do danego produktu.

– Czy uszka do barszczu, pierogi pozostawiają miejsca na dodatkowe inspiracje?

– Czasem są to niuanse, ale przecież barszcz ukraiński ma niewiele wspólnego z tym, co pojawia się na naszych talerzach. Barszcz ukraiński jest gęsty…, a ryba po grecku…

…nie ma nic wspólnego z Grecją!

– Mam zięcia Greka, ale on nigdy nie jadł ryby po grecku, którą podaje się w Polsce! Co nie znaczy, że nasza potrawa jest gorsza czy mniej smaczna. Jesteśmy potęgą przemysłu ziemniaczanego, czy doceniamy bogactwo naszego rolnictwa? Baby ziemniaczane z grzybami, w różnych wariacjach. Najróżniejsze kluchy, przecież jest bardzo dużo przepisów. Musimy wiedzieć, że nie każdy jadł z pańskiego stołu. Kuchnie narodowe najczęściej wywodzą się z biedy. Ona wpływała na codzienny jadłospis. Nie musimy jeść owoców południowych, chociaż są smaczne i ciekawe. Nasza dieta jest bogata tym, co rośnie do stu kilometrów wokół nas. To nam w zupełności wystarczy.

A co obecnie przygotowujecie?

– Kaczkę w sosie czekoladowym, nową odsłonę karpia w galarecie, a także paprykarz szczeciński.

– Paprykarz?! Skojarzenia mam jednoznaczne jeszcze z czasów studiów. Puszki zdobywane w czasach niedoborów PRL-u.

– A my przekonujemy, że owszem, wspomnienia z PRL-u są, ale przywracamy bogactwo smaku tej potrawie. Oczywiście jest ryż, ale korzystamy z królestwa polskich ryb słodkowodnych. Może być sum, karp łączony z wędzoną makrelą dla podkreślenia smaku. Wszystko pięknie zapieczone i gwarantuję, że pobudzi kubki smakowe!

Deser?

– Dziś go nie przygotowujemy, ale naszym sztandarowym deserem był sernik z koziego sera na piernikowym cieście, do tego sorbet buraczano – wiśniowy z nutą imbiru na palonej czekoladzie. Podczas olimpiady w Luksemburgu podbiliśmy tym deserem serca i smaki międzynarodowego składu sędziowskiego. W listopadzie nasza reprezentacja kucharzy wojskowych wróciła z Luksemburga z brązowym medalem. Jako reprezentacja odnieśliśmy już wiele sukcesów. Startujemy w olimpiadach kulinarnych oraz w pucharze świata. Zawody odbywają się naprzemiennie co cztery lata. Za dwa lata odbędzie się olimpiada kulinarna w Stuttgarcie. Konkurencja jest ogromna – ponad dwa tysiące kucharzy, nie tylko zespoły żołnierskie, ale impreza otwarta jest dla wszystkich kucharzy.

– Co pojawi się na wigilijnym stole u pana?

– Na pewno pieczony pstrąg, zupa grzybowa, barszcz z uszkami, śledź w śmietanie. Będzie też kutia.

Z pszenicy, maku i miodu?

– Kutia również wywodzi się z biedy. Na miód bardzo często czekały dzieci.

A kto gotuje w domu?

– Najczęściej żona. Powtarza, że gdybym to ja miał gotować, to nie wytrzymałby tego domowy budżet. Może wprowadziłbym za mocne wariacje, dodatki? Mój brat też jest szefem kuchni. Rodzinne spotkania przy stole kończą się na rozmowach o…

Jedzeniu?

– Nasze żony mówią: a oni znowu o jedzeniu! A przecież to są nasze wspólne pasje. Przed laty mój ojciec będąc w wojsku też był kucharzem. Był dla nas inspiracją. W domu obowiązywała wiejska kuchnia. Wiadomo, że na co dzień w wojsku kuchnia wygląda inaczej, ale można powiedzieć, że tu przygotowujemy jej kwintesencję.

Rozmowa z sierż. Piotrem Welterem została opublikowana w grudniu 2022.

Udostępnij: Facebook Twitter