Tina Turner na Długiej. – Ludzie przychodzą do wypożyczalni po jej płyty

Andrzej Fenske ma także płyty z Tiną Turner w wypożyczalni multimediów Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej

Bydgoszczanki przychodzą na ul. Długą, do wypożyczalni multimediów Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej i szukają płyt z Tiną Turner. Wspominają zmarłą gwiazdę: „Każdy słuchał Tiny Turner. Zapamiętałam jej koncert w Polsce”, „Jej piosenki chodzą mi do dziś po głowie. A teraz przypominają je w radio.”

– Tina Tuner nie szła za modą, nowymi trendami, elektroniką, czy nowymi bitami. Zawsze była sobą – mówi Andrzej Fenske, bibliotekarz w wypożyczalni multimediów przy ul. Długiej Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bydgoszczy.

Roman Laudański: Tina Turner rzeczywiście była królową rock ‘n’ rolla?

Andrzej Fenske: – Powiedziałbym o niej, że była „Stonesami w spódnicy”. Przecież zaczynała jako support zespołu Rolling Stones w 1969 roku. Myślę, że jej życie można podzielić na dwa etapy: fantastyczna kariera muzyczna, świetnie rozwinęła się przy Ike Turnerze, ale miała z nim potworne życie prywatne: narkotyki, przemoc. Od tego musiała się uwolnić. Na początku lat 80. występowała w duetach z takimi wykonawcami jak: Mick Jagger, Rod Stewart, Cher, Sting, David Bowie, Bryan Adams, Eros Ramazzotti czy później z Beyonce. W duecie z Erosem Ramazzottim tak naprawdę, to ona go wypromowała.

– Miała szczególny moment w karierze?

– Jej „wystrzałem” była płyta „Private Dancer”, na której tytułowy utwór napisał Mark Knopfler. Ta płyta sprzedała się w ciągu roku w nakładzie ponad 8 milionów egzemplarzy! Z tego, co pamiętam, została płytą roku 1984. Płyta od początku do końca genialna. Do dziś brzmi znakomicie. A później było już tylko lepiej, lepiej i lepiej. Kolejne płyty, trasy, fajne duety, aranże. Wystąpiła także w „Mad Maxie”

– Film „Mad Max pod kopułą gromu”.

– Także nagrała temat przewodni „Golden Eye” w jednym z filmów z Bondem. Tak naprawdę po tej piosence kończyła się jej kariera. Były jeszcze jakieś płyty, ale to co najlepsze, było już za nią. A przecież ile tego było!

– Bydgoszczanie lubią słuchać Tiny Turner?

– Oczywiście, to wokalistka uniwersalna dla każdego. Gdybym miał ją zaszufladkować, to nie wiedziałbym do jakiego rodzaju muzyki ją przypisać. Używam określenia używanego przez muzycznych dziennikarzy: środek rocka. Jak zespoły Toto, Foreigner. Ładnie zaaranżowane melodie wykonywane przez fantastycznych muzyków. Tina Tuner nie szła za modą, nowymi trendami, elektroniką, czy nowymi bitami, po które chciała natychmiast sięgać. Nie. Zawsze była sobą. Miała świetne, doskonale zaaranżowane teledyski.

– A sceniczny wygląd? Charakterystyczne peruki, czerwone usta, obcasy i eksponowane nogi?

– Prawdziwe mistrzostwo świata! Miała swój pazur. Sceniczny styl.

(Do wypożyczalni wchodzi pani Maria, zaczyna wybierać płyty i włącza się do rozmowy)

Pani Maria: – Jej piosenki chodzą mi do dziś po głowie. A teraz przypominają je w radio. Szkoda jej, ale niestety, każdy wiek ma swoje prawa. A do tego doszła jeszcze choroba.

Andrzej Frenske: – Można powiedzieć, że jej życie było podzielone na to bez miłości i z miłością. Słyszałem jak Hirek Wrona, dziennikarz muzyczny opowiadał, że podczas jej koncertu w Moskwie miał zdjęcie małej córeczki trzymającej w ręce płytę Tiny Turner. I poprosił piosenkarkę o autograf, a Tina na widok zdjęcia popłakała się. Przecież ona jako młoda dziewczyna nie zaznała miłości, a później okazywała ją wszystkim. Była świetną kobietę. Powstał o niej film, wystawiano musical. Była ikoną.

Pani Maria: – Zostawiła wielki ślad w muzyce.

Andrzej Frenske: – Zwrócę uwagę na czas, kiedy w Polsce pojawiło się MTV, które wypromowało mnóstwo artystów. To był moment, w którym teledyski miały wielkie znaczenie. Tak było m.in. w przypadku Tiny Turner.

(Kolejną osobą w wypożyczalni jest pani Paulina)

Pani Paulina: – Jasne, każdy słuchał Tiny Turner. Zapamiętałam jej koncert w Polsce.

Andrzej Frenske: – Dowiedziałem się, że na początku lat 80. przyjechała do Polski. W Katowicach wystąpiła na dwóch koncertach w Spodku, granych z okazji Dnia Górnika 4 grudnia 1981 roku. Trudno jej nie pamiętać. Była większa od Whitney Houston, choć chyba nie ma sensu jej porównywać. Jeśli już, to do takich gwiazd, jak Ella Fitzgerald czy Aretha Franklin. Była wielka. Zostawiła mnóstwo fajnej muzyki. Brała udział w akcji Live Aid zorganizowanej przez Boba Geldofa. Podczas koncertów zbierano fundusze dla głodującej Etiopii. Pewnie wspierała charytatywnie wiele inicjatyw, tylko się z tym nie uzewnętrzniała. Hirek Wrona ujął to krótko: Miała wielkie serce dla wszystkich. Była kochana i wreszcie mogła kochać innych. Tina sprzedała około 200 milionów płyt na całym świecie. Bardzo dużo, to świadczy o jej popularności.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter