W czwartek 5 września o godz. 18.00 w Galerii Londynek nastąpi otwarcie wystawy fotografii Agaty Kornik „Detal na bydgoskiej fasadzie” i spotkanie z autorką / Fot. B.Witkowski / UMB
– Pokazuję ludziom nasze dziedzictwo, bogatą historię bydgoskiej architektury – mówi Agata Kornik, fotografka, specjalizująca się w wykonywaniu zdjęć detali architektonicznych bydgoskich kamienic.
Agata Kornik, bydgoszczanka i pasjonatka fotografii. Każdą wolną chwilę wykorzystując na wędrówki z aparatem, by uwiecznić architekturę Bydgoszczy. Niestrudzenie tropi ukryte czasem za zamkniętymi drzwiami piękno klatek schodowych bydgoskich kamienic. Dokumentuje niezwykłe detale na fasadach kamienic.
Roman Laudański: – Przez panią chodzę po mieście z zadartą głową i wypatruję detali na fasadach kamienic, które pani uwiecznia na swoich zdjęciach.
Agata Kornik – Bardzo mnie to cieszy!
– Czekam, aż się potknę i przewrócę!
– Ja też chodzę z zadartą głową. Często się potykam, kolana cierpią. Bruk, chodnik, nie zawsze jest to równa powierzchnia.
– Warto głowę zadzierać?
– Na co dzień nie zauważamy otaczającej nas rzeczywistości. Jesteśmy zabiegani. Praca – dzieci – zakupy – dom. Nawet w Śródmieściu ludzie nie wiedzą, w jak pięknych kamienicach mieszkają, w jak fajnym otoczeniu żyją. Nie znają historii swoich domów. Są tacy jak ja, co cieszą się Bydgoszczą, widokami i miejscami. Mnie przede wszystkim interesuje architektura. Może nie ta historyczna, bo nie jestem historykiem, ale chodzę po Bydgoszczy, żeby utrwalić to, co mamy. Pokazuję ludziom nasze dziedzictwo, bogatą historię bydgoskiej architektury.
– Zdjęcia publikuje pani w internecie.
– Media społecznościowe są dziś dużą siłą. Długo wzbraniałam się przed zaistnieniem w sieci, ale w końcu poległam. Pokazuję ludziom naszą Bydgoszcz.
– Fajna jest?
– Pewnie! Dobrze poznałam topografię miasta. Wychowałam się w Śródmieściu, mieszkałam przy Warszawskiej, na Focha, wcześniej była to ulica Armii Czerwonej, także na Miedzyniu, Wilczaku, Okolu, a teraz w Fordonie.
– Czekałem na moje Kapuściska.
– Tam mam bliską rodzinę i bywam bardzo często. Ciekawa jest najstarsza część Kapuścisk. Nowsze bloki, jak w moim Fordonie nie są już tak ciekawe. Choć np. kolega Mariusz Ręgiel, będąc mieszkańcem Wyżyn, potrafi je pięknie pokazać na fotografii. Sama chętniej pokazuję Stary Fordon, a nie nowy, bo co może być ciekawego w kolejnych rzędach bloków? Choć górki, Dolina Śmierci, Góra Szybowników także są ciekawe. Z bydgoskich osiedli najmniej znam Osową Górę. Ale wszystko przede mną.
– Patrząc na detale uwieczniane przez panią można dojść do wniosku, że architektura bardzo dużo straciła przez budownictwo z wielkiej płyty.
– Czasem jest tak, że wśród starych kamienic wkomponowana jest nowoczesna plomba. Dobrze, jeśli się wpasuje w otoczenie. Są też takie miejsca, w których płakać się chce. Mam taki zły przykład w Śródmieściu z nowym domem o przeszklonych balkonach. Kiedy ją widzę, nasuwa mi się porównanie z „magazynem ludzkich szpargałów”, choć może ludziom mieszka się tam bardzo dobrze. Wszystko jest na widoku. Dla mnie wygląda to nieestetycznie.
– Jak się zaczęła pani przygoda z fotografią? Kiedy pani, specjalistka ds. ochrony środowiska w elektrociepłowni, sięgnęła po aparat?
– W domu był stary aparat fotograficzny jeszcze z harmonijką – mieszkiem, ale nigdy nie zrobiłam nim zdjęć. W ogóle bardzo mało zdjęć, pamiątek było w naszym domu. Nie mam zdjęcia pierwszokomunijnego, a pamiętam, że dziadek je wtedy robił. Co się z nimi stało? Nie wiem.
Zdjęcia robię od ponad dwudziestu lat. Wcześniej w technikum ceramicznym należałam do kółka fotograficznego, ale niewiele z tamtego czasu pamiętam. Moje zdjęcia są już z epoki cyfrowej. Na początku robiłam zdjęcia zwierzętom. Zawsze w domu był pies, to miałam modela, ale to było dla mnie za mało. Ludziom trudno robić zdjęcia, ponieważ rzadko można znaleźć chętnego do pozowania. Dlatego z ludzi zrezygnowałam, chociaż jak tylko mam okazję to bardzo chętnie, zwłaszcza portrety.
– Został pejzaż?
– Tylko co wtedy, kiedy wszyscy zajmowali się już widoczkami, pejzażami i kwiatkami? Pasjonował mnie także sport. Ilekroć na „Zawiszy” odbywają się zawody lekkoatletyczne, robię tam zdjęcia. Uwielbiam lekkoatletykę. Bydgoszcz stoi dla mnie otworem.
– Nie od razu poświęciła pani uwagę fotografowaniu detali architektonicznych.
– Kamienica mi nie ucieknie (śmiech). Zawsze mogę wrócić i coś poprawić z innego ujęcia. Poza tym Bydgoszcz się zmienia. W latach 80. i 90. ubiegłego wieku była szara, brudna i okropna. Teraz kamienice są odnawiane. Wykonuję dokumentację porównawczą. Zainspirował mnie Wincenty Dudek, zestawiający zdjęcia archiwalne ze współczesnymi. Bardzo mi się to podoba. A ja mam zdjęcia brudnej kamienicy sprzed pięciu lat i pięknej, po remoncie. Wszystko kataloguję i mam frajdę widząc, że zmienia się miasto.
– Mariusz Ręgiel, założyciel kilku facebookowych grup powiedział, że kiedy wyrzucają panią drzwiami, to wraca pani oknem, żeby tylko zrobić dobre zdjęcia.
– Zdarza się, że do jednej z kamienic podchodzę kilka razy, żeby wejść do środka. Można powiedzieć – poluję. Dzisiaj prawie wszystkie domy są pozamykane – ze zrozumiałych względów, które rozumiem i szanuję. Ludzie nie chcą wpuszczać obcych. Nie mam żadnego patentu. Dzwonię domofonem, przedstawiam się, mówię, po co przyszłam i różnie bywa. Najczęściej mieszkańcy mnie wpuszczają. Czasem wyjdą na klatkę schodową, to sobie porozmawiamy. Rozmowa ludzi scala, pozwala na to, żeby pokręcić się po klatce i poszukać fajnych detali. Raz zostałam wpuszczona do mieszkania i zobaczyłam cudowne, ale też zniszczone wnętrze.
Większość kamienic od środka wygląda tragicznie. Nie czepiam się, bo wiem, że to kwestia pieniędzy na remonty. Najczęściej robi się tylko fasady, a klatki schodowe, które były stare, dalej są stare. Kiedy kamienicę przejmuje deweloper, to jest większa nadzieja na całościowy remont, ale przy okazji wiąże się to z wysiedlaniem mieszkańców.
Potrafię godzinami szukać, co mogę jeszcze sfotografować. Najchętniej robię zdjęcia rano, kiedy trwa sprzątanie, bo to ułatwia wejście.
– Odwiedziła już pani wszystkie bydgoskie kamienice?
– Nie, nie.
– To jaki jest „klucz” doboru tematów?
– Wyjeżdżam z Fordonu do centrum i idę. Kiedyś chciałam fotografować dom po domu przy danej ulicy. Nigdy to się nie udało, bo zawsze zboczyłam z drogi. Czasem coś przeczytam o jakiejś kamienicy lub ktoś mi coś opowie i to mnie inspiruje do zmiany planów. Spacer po Bydgoszczy zajmuje mi kilka godzin.
– Bydgoszcz jest miastem do życia?
– Jesteśmy dużym miastem, ale wszystko mamy pod ręką. Dla takiej osoby jak ja, lubiącej dużo chodzić jest w sam raz. Kiedy z Fordonu wysiadam przy Focha, to mam wszędzie blisko. Czy to będzie Poznańska, Paderewskiego, czy koniec Dworcowej.
– Szkoda, że jeszcze tyle kamienic nie jest odremontowanych. Szczególnie w okolicy Bocianowa.
– Dużo brakuje, ale jest już coraz ładnej. Bocianowo jest dla mnie zagadką. Coraz częściej myślę, że chciałabym tam mieszkać. Byłaby to baza, z której do wszystkiego miałabym dostęp. Ścisłe centrum: Pomorska, Sienkiewicza, Śniadeckich, Chrobrego.
– Robi pani zdjęciowy projekt na lata?!
– Jak najbardziej. Dziś jestem już szczęśliwą emerytką, i dopiero teraz nie mam na nic czasu! Wcześniej pracowałam osiem godzin za biurkiem i spędzałam godzinę, dwie w mieście. Chociaż popołudniami w tygodniu nie zawsze był czas, ale sobota, niedziela były dniami moich wędrówek po mieście. Latem jestem mniej aktywna, ale przyjdzie jesień, zima, a ja znowu będę poszukiwała atrakcyjnych detali na fasadach kamienic lub wewnątrz pięknych klatek schodowych. Jeszcze dużo ich do sfotografowania. Nie jestem historykiem sztuki, nie potrafię wszystkich detali fachowo ponazywać, ale w domu staram się jak najwięcej dowiedzieć się o danej kamienicy. O jej historii, mieszkańcach. Robię notatki, pamiętam adresy, numery kamienic.
– Ma pani ulubione kamienice?
– Jestem fanką budowniczego Józefa Święcickiego. Wszystkie jego bydgoskie kamienice mam w całości i szczegółowo udokumentowane. Całe Śródmieście jest ciekawe. Nie ma tu nieciekawej ulicy. Nie wspomnę o Londynku, któremu życzę jak najlepiej. Poznałam właściciela kamienicy przy ul. Świętej Trójcy 23. Dostałam zdjęcie obrazu przedstawiające tę kamienicę jeszcze jako dom.
– Z aparatem wyjeżdża pani poza miasto?
– Odwiedzam fajne miejsca na terenie województwa. Ostatnio byłam w Koronowie. Fotografowałam nieczynny młyn i kaszarnię. A tak naprawdę najbardziej lubię robić zdjęcia w Bydgoszczy. Fotograficznie zajmuję się także zbieractwem. Kolekcjonuję wieże ciśnień. W każdym mieście, w którym jestem, muszę sfotografować wieżę ciśnień. Pewnie kilkadziesiąt mam już skatalogowanych. Kiedy w bydgoskiej wieży ciśnień oglądałam zdjęcia innych wież, uśmiechałam się: – tą mam, tamtą też.
Klatki schodowe oczywiście także kataloguję. Zbieram zdjęcia okien, drzwi wejściowych do klatek i bram przejazdowych. Pewnie mam już kilkaset.
Mam zebranych 33 kamienice w Bydgoszczy, które mają wewnątrz polichromie w bramach i na klatkach schodowych. Nawet podczas sympozjum poświęconego architekturze wygłosiłam mini prelekcję na ten temat. Miałam frajdę z tego, że słuchali mnie ludzie z całej Polski. Nie wiem, ile jeszcze jest takich miejsc w Bydgoszczy? Cały czas szukam. Kiedyś myślałam o jakiejś niewielkiej publikacji z polichromiami, ale może powinnam znaleźć ich jeszcze więcej? Myślę, że kiedyś pojawi się mój album pod tytułem np. „Historia zamknięta w detalu”.
– Macie grupę wchodzącą razem na bydgoskie wieże lub chodzącą po opuszczonych zakładach?
– Jako fotograf uwielbiam chodzić samotnie na wyprawy. Wyjście z kimś oznacza, że musisz się nim także zaopiekować i być w relacji. A przecież przyjechałeś tu w innym celu, na którym musisz się skoncentrować. Na fotołowy lubię chodzić sama. Należę do zawieszonego Stowarzyszenia Wchodzących na Wieże.
– Wieże się skończyły?
– Nie, mamy jeszcze kilka, na które chcielibyśmy wejść, ale nie można się do nich dostać. Bardzo dobrze wspominam wejście na wieżę sądu, wieżę kościoła pw. Zbawiciela czy wieżę zegarową byłej rzeźni przy Focusie. Bardzo chciałabym wejść na wieżę kościoła pw. Piotra i Pawła na placu Wolności. W niektórych willach mieszczą się także instytucje, które nie pozwalają na wejście. Staram się też brać udział w wycieczkach po Bydgoszczy z przewodnikiem, jak tylko mam czas. Dzięki temu można wejść do obiektów na co dzień zamkniętych dla takich jak ja. Np. willa Polskiego Radia, czy siedziba ADM. W Bydgoszczy mamy kilka grup fotograficznych, ale do żadnej nie należę. Obserwuję grupy, ich zdjęcia. Nieraz uśmiecham się i mówię do siebie, że wracam stamtąd dokąd ludzie idą.
Postindustrialne klimaty także mnie interesują, lubię robić zdjęcia w opuszczonych zakładach. Każdy, każde z nas, fotografujących Bydgoszcz znalazło sobie niszę, którą się zajmuje. Ja siedzę w swoich detalach. Jeżeli ktoś mnie naśladuje to fajnie – nie mam nic przeciwko. Bydgoszcz nie jest moja. Bydgoszcz jest dla nas wszystkich.
– Kiedyś mieliśmy dużo przemysłu w mieście.
– Robiłam zdjęcia w działającym nadal Stomilu. Nie ma już Fabryki Obrabiarek do Drewna przy Nakielskiej. Gdzie indziej wchodziłam dziurami również tam, gdzie nie było wolno, dlatego nie wszystkie zdjęcia pokazuję. Cały przemysł, który był w Bydgoszczy jest naszym dziedzictwem i powinniśmy o to dziedzictwo dbać. Nie płakałabym nad rozwalającymi się chałupkami, ale w kwestii przemysłu żałuję, że straciliśmy te przestrzenie. „Pasamon” nam jeszcze został. Bydgoszcz kiedyś stała przemysłem. Teraz nowoczesność jest w Parku Przemysłowym. Dobrze, że dba się o Wyspę Młyńską, bydgoską Wenecję, ale przemysłu mi żal.
– Może przydałoby się muzeum pamiątek po bydgoskich zakładach?
– Dobry pomysł. W Bydgoszczy są miejsca, w których mogłoby powstać. Pewnie w domach jest jeszcze dużo rzeczy wyprodukowanych w byłych zakładach. Żyją także byli pracownicy, którzy mogliby podzielić się wiedzą.
Może jest w nas tęsknota za tym, co było, że tak chętnie wracamy do naszej przeszłości? Sama nie mam chęci powrotu do minionego czasu, ale chciałabym zamieszkać w Śródmieściu. W Fordonie jest mi dobrze, ale z powodu miłości do miasta mieszka mi się trochę daleko.
– Kiedyś fotoreporter prasowy Tytus Żmijewski powiedział, że doczekaliśmy w mieście grupy kobiet – fotografek, które robią fajne zdjęcia miasta.
– Na dodatek widać rozwój kobiet – fotografek. Nie mówię o zawodowcach. O takich zwykłych jak ja, jak my. Na początku były to zdjęcia: pstryk i lecę dalej. A teraz nad każdym zdjęciem ludzie pracują. I to jest fajne.
Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!