Magdalena Goździk – Janik w „Błyskotce”. Fot. B.Witkowski/UMB
– Nie tylko młodzież lubi biżuterię. Moja najstarsza klientka ma 96 lat! – mówi Magdalena Goździk – Janik z ”Błyskotki”. – Przyjeżdża do mnie taksówką, wybiera i kupuje. Jest piękną, dojrzałą panią. Świetnie się ubiera.
– Lubię różną biżuterię – szaloną i mniej szaloną – uśmiecha się Magdalena Goździk – Janik. – Kiedyś były inne czasy, sama robiłam sobie biżuterię. Rodzina mieszkająca za granicą pomogła, czasem podsyłali jakieś drobiazgi, które przerabiałam.
Złoto, srebro i platyna
– Wiele osób uważa, że najładniejsza biżuteria musi być wykonana ze złota lub z dobrego srebra – opowiada Magdalena Goździk – Janik. Rozmawiamy w sklepie „Błyskotka” przy ulicy Jezuickiej. Adres niezmienny od lat. W środku z trudem mieszą się trzy osoby. Z każdej strony wystawione są naszyjniki, korale, ozdobne kwiaty, broszki, peruki, treski, francuskie klamry, zapinki do włosów czy wisiorki.
– Złoto, srebro i platyna nadal są w cenie, ale coraz częściej sięgamy po sztuczną biżuterię różnych firm. Kiedyś dużym wzięciem cieszyła się czeska biżuteria, nadal mam ją w sprzedaży – opowiada. – Czasem kupujemy rzeczy „na jeden raz”, na specjalną okazję pasujące tylko do jednej sukienki. Są też osoby zainteresowane czymś, co ma wartość przede wszystkim estetyczną.
– Najszybciej na zmiany modowe reaguje młodzież – mówi Magdalena Goździk – Janik. – Noszą dużo biżuterii. W ubiegłym roku była moda na delikatne perełki. Cienkie sznury perełek noszone były nawet przez chłopców!
Magdalena Goździk – Janik: – Urodziłam się w Borach Tucholskich, w urokliwym Klonowie. Studiowałam w Akademii Techniczno – Rolniczej w Bydgoszczy. Miałam zdolności plastyczne, zawsze marzyło mi się malowanie, ale rodzina pytała, no jak wyżyjesz z tego malowania?!
Pracowała w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Bydgoszczy. Z wykształcenia rolnik. – Ale biżuteria zawsze była moją pasją – podkreśla. – Po przejściu na wcześniejszą emeryturę, koleżanka miała tu swój sklep. Zaczęłyśmy działać wspólnie. Po jakimś czasie koleżanka wyjechała, a ja od 17 lat prowadzę „Błyskotkę”.
Lubię majsterkować
– W domu traktowana byłam jak chłopak. Nie są mi obce wszystkie tzw. męskie prace. Mieliśmy duże gospodarstwo, zawsze było co robić, a ja byłam najstarsza z rodzeństwa. Pomagałam ojcu naprawiać maszyny rolnicze. Samochód? Jasne, radziłam sobie z drobnymi usterkami w starszych modelach. Do dziś lubię coś majsterkować w domu. W czasach, w których narzędzia nie były jeszcze tak powszechne, najlepszym prezentem urodzinowym dla mnie była zgrabna wiertareczka. Nie można podchodzić do życia, że dajmy na to, ja czegoś nie umiem. Kiedyś trzeba było przeczytać więcej książek, żeby się czegoś dowiedzieć, a teraz mamy wszechobecny internet, który podpowie, jakim wiertłem wywiercić dziurę pod kołek. Wiele rzeczy robię sama lub z mężem.
Czeska biżuteria
– Bardzo lubię starą biżuterię, czasem klienci przynoszą coś do naprawy. Od razu widać, że są związani sentymentalnie z daną rzeczą. Piękne drobiazgi, które zostały po babci, po prababci. Naprawiam także czeską biżuterię, czasem muszę włożyć w to dużo pracy, ale wiem, że efekt będzie olśniewający, bo przez lata ktoś to szanował.
Dodaje, że czeska biżuteria nadal jest w modzie. Gatunkowo dobra.
– Przed laty, kiedy pod sklep podjeżdżał dostawca z czeską biżuterią ustawały się kolejki i to długie – wspomina Magdalena Goździk – Janik. – Jako młoda dziewczynka wychowałam się na czeskiej biżuterii po babci i rodzicach. Do dziś zakładam niezwykłe cacuszka. W zalewie biżuterii z różnych stron świata pojawiającej się na rynku, do czeskiej biżuterii klientki wracają. Jeśli w ubiegłym roku jakaś pani kupiła czerwone lub fiołkowe korale, to przyjdzie po roku i w tym samym odcieniu kupi bransoletkę. Mam dużo klientek, lubią do mnie przychodzić, klientów mam też.
– Biżuteria jest nie tylko dla pań, ale i panów – opowiada. – Niektórzy kupują dla siebie, inni dla swoich pań. Mam też nietypowe prośby na ozdoby do strojów z epoki. Czasem kupują coś do opery. Miałam klientki z opery w Gdańsku, także z bydgoskiego teatru. Szukają biżuterii dla siebie lub pasującej do scenicznej kreacji.
– Biżuteria to dobry rynek, ale trzeba być uczciwym. Nie okłamywać klienta, że chiński wyrób jest produktem markowym, który nie będzie uczulać. Później klientka przyjdzie z pretensjami. Uważam, że uczciwość wobec klienta jest podstawą. Do tego grzeczność, pamiętanie o klientkach, które czasem wpadną choć tylko po to, żeby powiedzieć „dzień dobry”, chwilę porozmawiać. Nawet nie muszą kupować żadnych drobiazgów.
Magdalena Goździk – Janik: – Lubimy biżuterię. Każdy ma swoje preferencje, a ja każdego klienta szanuję. Pomagam, doradzam, robię zdjęcie. Ktoś szuka przypinanej róży o niezwykłym kolorze. Zostawia mi swój telefon. Coś znajduję, dzwonię, że jest do odbioru. Dużo kupuję, z dobrych firm. Bardzo dobrych gatunkowo, także przerabiam biżuterię, często naprawiam też różańce. Jeśli komuś się zerwie czy złamie się mocowanie krzyżyka, to dostaję je do naprawy.
– W tych czasach bardzo ważne jest szanowanie klienta. To dziś jest najważniejsze. Wtedy klient wraca. Wśród moich klientek są panie przyjeżdżające od lat do Bydgoszczy, bo miasto jest piękne.
– Lubię pomagać – mówi Magdalena Goździk – Janik. – Czasem klientki poszukują biżuterii do konkretnej kreacji. To zapraszam z konkretną sukienką. Muszę widzieć jaki to materiał, kolor, faktura, krój, uszycie. Czy będzie do niej pasować taka czy inna ozdoba. Przecież nie chodzi o obwieszenie się biżuterią, tylko o akcent przyciągający uwagę. Trzeba doradzić klientom. To nie jest tak, że ja coś chcę sprzedać na siłę, bo tego nie robię. Najpierw muszę wiedzieć, na jaką uroczystość dobrać biżuterię, bo przecież są uroczystości, na które powinniśmy przyjść raczej stonowani.
Zakupy w Bydgoszczy
Magdalena Goździk – Janik: – Dwie panie z Krakowa zakochały się w naszym mieście, co roku odwiedzają Bydgoszcz. Jeśli mają biżuterię do naprawy, to zawsze mi przywożą lub przysyłają. A kiedy są w Bydgoszczy, to przychodzą kupić coś nowego.
– Mam też asortyment dla dziewczynek, małych kobietek – opowiada. – Przeważnie zaglądają tu mamy z córkami, wtedy dziewczynki same wybierają, a nie to, co mama uważa. Osobnym tematem są tatusiowie, którzy przychodzą po spineczki dla córek. Od razu pytam, ile lat mają córki? Kiedy słyszę, że trzynaście, a tatusiowie chcę kupić coś dla zdecydowanie młodszego dziecka, bo pamiętają, że takie kiedyś kupowali, to wiem, że nazajutrz przyjdą je wymienić. Najlepiej zaobserwować, co noszą koleżanki córki, to łatwiej będzie wybrać – doradza.
O, pani Błyskotka idzie
– Kiedy klientka mówi, że musi coś kupić, to uśmiecham się, bo przecież nie musi. Klient chce kupić coś dla siebie. Chce siebie pokochać i nagrodzić nawet za ugotowanie obiadu. Naprawdę klient nic nie musi.
– Praca nie sprawia mi trudności. Kocham to, co robię. Lubię klientów, znamy się tu wszyscy dookoła. Kiedy przechodzę, słyszę: „dzień dobry pani Madziu!”
„Błyskotkę”, nazwę sklepu wymyśliła moja koleżanka. I tak zostało. Nawet znajomi na mój widok mówią: o, pani Błyskotka idzie. Nie jestem bezimienna. Wiele osób na mój widok tak reaguje. To miłe. Jak się jest miłym i fajnym, to można być na tym rynku.
Ulica
Przy ulicy Długiej zostało już niewiele sklepów, ale jest dużo barów i restauracji. Ulica zmienia swój charakter. Ludzie nauczyli się kupować przez internet i nie potrzebują już odwiedzać sklepów. Ja osobiście wolę wizytę w sklepie. Coś przymierzyć, porozmawiać. Kiedyś częściej korzystało się z usług krawcowych, bo w sklepach nie było wyboru. Kupowało się materiał i zlecało szycie.
Zaczynam wiosnę!
Przed naszym spotkaniem do „Błyskotki” przyszła pani, która nagrodziła się piękną peruką i biżuterią. Powiedziała: „zaczynam wiosnę!”
– Peruki mam w sprzedaży od ponad 20 lat – mówi Magdalena. – Dobieram kolor i uczesanie z klientką. Czasem ktoś chce być piękną blondynką, ale taki kolor nie pasuje do cery i lepszy będzie inny. Jeśli chodzi o peruki, to zimą panie czasem noszą je jako czapeczki, latem zakładają na spotkanie lub do opery i są śliczne.
Miasto pięknieje
– Bydgoszcz w ciągu lat zmieniła się fantastycznie! Także w ofercie kulturalnej. Dzieją się przemiłe i ciekawe imprezy, spotkania, także dla osób dojrzalszych. Chodzę do Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki na zajęcia EkoDeko. Wnuk od kilku lat także chodzi na zajęcia plastyczne do biblioteki. Jak człowiek chce z czegoś skorzystać, to ma dużą ofertę imprez, kina, teatru, opery. Trzeba sobie zrobić grafik na miesiąc, żeby skorzystać z wybranych imprez, a przecież jeszcze jest dom i życie. Uważam, że można wszystko pogodzić. Trzeba też kochać ludzi i życie, bo to jest podstawa. Ludzie łakną dobrych słów. Przecież wystarczy życzyć sobie „miłego dnia” i już świat stoi przed nami otworem. Dobre słowa nawlec jak korale na sznurek. Trzeba być otwartym, a nie mówić, że ja już jestem stara, stary.
Trzeba żyć pełnią życia.
Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!