Scena ze spektaklu „Wrzask” / Fot. B. Witkowski/UMB
„Wszystko szło pięknie do przodu. Dopóki Piotruś nie skończył pięciu lat. Wtedy się zatrzymało. Nie zmądrzał nam już ani o dzień. Siedzimy tak razem w domu już 25 lat. I uczymy się„. Te słowa wprowadzą widzów najnowszej premiery Teatru Kameralnego do świata trudnego macierzyństwa.
Po przygotowanym z rozmachem musicalu „Chłopcy z Placu Broni” Teatr Kameralny przenosi się na małą scenę. Ostatnia premiera tego sezonu powstała w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich. Pomysłodawcą i odtwórcą głównej roli w spektaklu „Wrzask” jest Michał Rybak. Do współpracy zaprosił Sarę Lech. To adaptacja dramatu „Debil” Maliny Prześlugi, za którą otrzymała Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną w 2020 roku. W odróżnieniu od innych premier Teatru Kameralnego „Wrzask” nie jest spektaklem familijnym. Kierowany jest do widzów od 16. roku życia. Nie brak w nim przekleństw i scen przemocy. Adaptacji tekstu i reżyserii podjęła się Tatiana Malinowska-Tyszkiewicz.
Niepełnosprawność w obleśnym społeczeństwie
– Cały czas jesteśmy w przestrzeni, gdzie dużo mówi się o tolerancji. O tym, jak jesteśmy otwarci na ludzi niepełnosprawnych. Że wszystko robimy, żeby im było… A tak naprawdę odnoszę wrażenie, że tego nie ma. Ten niepełnosprawny człowiek jest skazany na samotność. Nasza tolerancja polega tylko na pierwszej warstwie, którąą pokazujemy. A dalej w środku nie ma nic. To jest właśnie tak obłudne. Dużo mówimy i bez końca. Ale w nas nic nie zmienia się. Dlatego, kiedy przeczytałam tekst sztuki „Debil”, zakochałam się w nim. W ciągu nocy napisałam scenariusz. Oryginalnie jest w nim sporo wątków. Chciałam skupić się na jednym. To matka, syn i ta obleśna rodzina, z której ten człowiek wychodzi. Zawsze robiąc spektakl, chcę zostawić widzom światełko, nadzieję na to, że jutro będzie lepiej. W tym spektaklu pierwszy raz zrozumiałam, że ja mam nadzieję, ale nie odczuwam tego pozytywu. Jako Tatiana nie znam drogi, jak podejść do problemu niepełnosprawności. A tych ludzi jest coraz więcej. Co z tym zrobić? Ja nie wiem… – mówi Tatiana Malinowska-Tyszkiewicz
Piotr nie zmądrzał nam ani o dzień
Piotra i jego mamę widzowie poznają już od momentu narodzin mężczyzny. Scenie porodu towarzyszy dźwięk bicia serca nienarodzonego płodu przemieszany z okrzykami bólu rodzącej. Obok niej dorosły już Piotr symbolicznie „przedziera się” na nasz świat. Sukcesywnie przebija kolejne warstwy białej tkaniny na obręczy. Potem są krótkie chwile wspólnego szczęścia, przytulanie i kołysanki. To wszystko kończy się po zaledwie kilku latach. „Jakiś on był piękny. Do wszystkich się uśmiechał. I te kręcone włosy. Lubił pomagać w kuchni, śpiewał piosenki z radia. Wszystko szło pięknie do przodu. Dopóki Piotruś nie skończył pięciu lat. Wtedy się zatrzymało. Nie zmądrzał nam już ani o dzień. Siedzimy tak razem w domu już 25 lat. I uczymy się” – wybrzmiewa dramatyczna skarga. Jej syn jest świadomy swojej niesamodzielności, która go frustruje i popycha do ucieczki. Jak się skończy? Piotr mówi, że to zależy od tego czy będziemy „bardziej dobzi czy bardziej źli”.
Bliskość Piotra i jego matki wypełnia całą małą scenę. To sztuka bez zbędnych rekwizytów i scenografii. Czarne jest tło i ubrania aktorów. Cały sens wyrażają aktorzy. Towarzyszy im jedynie muzyka w aranżacji Bartosza Werachowskiego i animacje Radosława Drygasa. Rysunki są odbiciem umysłowego stanu Piotra – pięciolatka zamkniętego w ciele dorosłego mężczyzny.
„Wrzask” debiutuje na małej scenie Teatru Kameralnego w piątek 17 maja. Początek spektaklu o godzinie 18.
Zapisz się do naszego newslettera