Wspólnie podwiniemy rękawy i będziemy działać – to plan nowego prezesa Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy

Ireneusz Nitkiewicz, nowy prezes Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy / Fot. B. Witkowski / UMB

– Nie ma wątpliwości, że Towarzystwo powinno brać pod uwagę głosy mieszkańców, ale również te płynące z ratusza i rady miasta – mówi Ireneusz Nitkiewicz, nowy prezes Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy.

Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy wybrało niedawno nowego prezesa. Nastąpiły również w zmiany w zarządzie: Mikołaj Hetzig został wiceprezesem, a Krzysztof Skalski – sekretarzem. Jakie plany pod wodzą nowych władz ma TMMB?

Sławomir Bobbe: Jak to się stało że został pan prezesem TMMB. Jest Pan, jak się wydaje, zapracowanym człowiekiem, praca w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim, działalność w organizacjach pozarządowych, inne aktywności. Został pan poproszony, by ogarnąć chaos jaki zapanował w TMMB?

Ireneusz Nitkiewicz, prezes TMMB – W TMMB nie było chaosu. Przez ostatni rok, kiedy Zbigniew Ostrowski był prezesem, a ja byłem sekretarzem nie było tak, że w TMMB panował chaos. Musieliśmy pewne rzeczy uporządkować. Choćby w takim sensie, że mieliśmy duże ilości wydawnictw, które piętrzyły się w pomieszczeniach. W porozumieniu z miastem przygotowaliśmy półki z bydgostianami, które pojawiły się m. in. w szkolnych bibliotekach, wzbogacając księgozbiory. Żeby te książki służyły nauczycielom, uczniom i żeby nie leżały u nas. Wiele spraw zostało uporządkowanych. Dla mnie wyznacznikiem zaufania do TMMB jest chociażby zainteresowanie kwestowaniem na cmentarzach i zbiórka na odnowę nagrobków – zainteresowanie wzięciem udziału było ogromne. A dlaczego ja? Dyskutowaliśmy o tym na zarządzie. Za prezesury Zbigniewa Ostrowskiego pojawiły się znane już opinii publicznej kwestie polityczne. I Zbyszek stwierdził, że chce pomagać towarzystwu, ale nie chce, by to, że jest wicemarszałkiem województwa, rzutowało na TMMB i jego działania. Mam doświadczenie w organizacjach pozarządowych. Pomogą mi także Mikołaj Hetzig i Krzysztof Skalski.

To spore zmiany w składzie zarządu TMMB…

– Poza Zbigniewem Ostrowskim z prac w zarządzie zrezygnował również prof. Jacek Woźny, podobnie Marek Romaniuk ze względu na stan zdrowia złożył rezygnację. Pojawiły się też wspomniane nowe osoby, takie jak chociażby Krzysztof Skalski i Mikołaj Hetzig (odpowiednio sekretarz i wiceprezes TMMB – red.). Mikołaj, poza tym, że działa w NGO ma również świetnie opanowane media społecznościowe, wiele razy uczestniczył w poczcie sztandarowym i wydarzeniach promujących TMMB. Krzysztof Skalski zna się na tematyce pozyskiwania środków, chcemy w zarządzie czerpać z doświadczenia takich osób. Wspólnie podwiniemy rękawy i będziemy działać.

Czy nie będzie dla pana pewnym obciążeniem fakt, że pojawienie się w TMMB jest kojarzone z obecnością Zbigniewa Ostrowskiego?

– Pewnie przez pewną część osób jestem postrzegany jako osoba wprowadzona do TMMB przez byłego prezesa. Nie ciąży mi to, mam swoją historię działalności w wielu organizacjach pozarządowych. Oczywiście Towarzystwo nie jest typowym NGO, w takim sensie że ma swoją historię, w końcu to najstarsze towarzystwo na naszych ziemiach, to inny rodzaj funkcjonowania, oparty o kulturę i działania opiniotwórcze. Myślę że sprawny zarząd, który będzie działał pokaże, że takie inicjatywy jak Kronika Bydgoska, Kalendarz Bydgoski, Koncerty Maryjne z Różą czy zbiórki nadal będą funkcjonować, ale chciałbym poszukać również nowych inicjatyw. Zależy mi bardzo, aby TMMB było bardziej obecne na osiedlach.

Czy jest plan by swoistą opozycje w TMMB włączyć do pracy? Czy uda się Towarzystwu przemawiać jednym, wspólnym głosem? Ostatnimi czasy dobiegał z niego raczej wielogłos.

– Rozmawialiśmy o tym na zarządzie, by był jednogłos tego co płynie z miasta i z TMMB. Nie ma wątpliwości, że Towarzystwo powinno brać pod uwagę głosy mieszkańców, ale również te płynące z ratusza i rady miasta. Jeżeli będą jakieś trudne decyzje społeczno-polityczne, stanowiska – my będziemy podejmować swoje w oparciu o stanowiska Rady Miasta Bydgoszczy. Powinniśmy wspierać istotne decyzje samorządu, by nie wywoływać kolejnych konfliktów, a to również powinno zapewnić spokój w szeregach Towarzystwa.

Niekiedy samorząd zajmuje stanowiska, które nie są zbieżne z decyzjami władz centralnych. Pan, jako wicedyrektor w Urzędzie Wojewódzkim będzie w sprawach bydgoskich mógł mówić „wolnym głosem„?

– Każda osoba, która działa w organizacjach pozarządowych zwykle w nich nie pracuje, musi być gdzieś zatrudniona. I utrzymywać się z tego. Oczywiście, zawsze taka sytuacja może się pojawić. Jednak patrząc w ten sposób mielibyśmy wielki problem nawet z wyborem zarządu, bo mamy w TMMB przedsiębiorców, nauczycieli, ludzi z instytucji kultury, osoby zatrudnione w rozmaitych urzędach – i właściwie nigdy nie można byłoby wybrać osoby idealnej. Musiałby być to emeryt czy rencista, który ma swobodę działania. Gdy będzie taka sytuacja, do głosu dojdą argumenty – przecież  nie chodzi o to, żeby się obrażać, tylko jasno i spójnie argumentować. Im więcej będziemy rozmawiać, argumentować, tym lepiej.

Każdy z prezesów odciska swoiste piętno na działalności organizacji. Jaki będzie pana „stempel” na TMMB?

– Chciałbym, żeby towarzystwo było obecne we wszystkich osiedlach miasta i żeby współpracowało z osiedlowymi radami. To będzie ważny krok. Dziś TMMB jest postrzegane jako grono szanowanych ludzi wydających publikacje o mieście, ale jak będziemy bliżej ludzi, także dzięki sekcjom dziecięcym i młodzieżowym, będziemy szli w działania edukacyjne i prospołeczne, to się to zmieni. Potrzebujemy większej rozpoznawalności – na przykład wiele osób było zaskoczonych, że Kalendarz Bydgoski nadal się ukazuje. Rozmawialiśmy o tym podczas jarmarku na Wyspie Młyńskiej i wiele osób mówiło nam o tym, że kalendarz kojarzy gdzieś z półek w domu, ale nie wiedziało, że on nadal ukazuje się cyklicznie.

Prezes Zbigniew Ostrowski wiele uwagi poświęcał kwestii finansowania działań statutowych TMMB. Czy te kwestie nadal wymagają „wyprostowania”?

– Zdecydowanie musimy poszukać grantów, kolejnych źródeł finansowania. Były wpłaty od darczyńców, środki na najbliższe miesiące są. Wynagrodzenie pracownika, utrzymanie siedziby, mediów to koszt około 10 tysięcy złotych miesięcznie, takie środki musimy zabezpieczać. Mamy Lożę Biznesu, grono darczyńców i dalej – taka jest rola prezesa i zarządu – musimy starać się, żeby na bieżące działania starczało. W organizacjach często żyje się od projektu do projektu, od grantu do grantu, a my musimy mieć na wkład własny do tych projektów. Ale pieniądze na działania lokalne są i zamierzamy po nie sięgać.

Wiele razy podkreślał pan zamiar współpracy z osiedlowymi radami. Na czym właściwie miałaby ona polegać?

–  Na wspólnych przedsięwzięciach i projektach. Nie każdy mieszkaniec jest przecież w stanie dojechać do centrum miasta na organizowane tu wydarzenia. Chcemy też, by na festynach i imprezach w Bydgoszczy było zawsze stoisko z naszymi materiałami i wydawnictwami. Myślimy o wyposażeniu eventowym, by podkreślać naszą obecność, pokazać wyrazistość. Zamierzamy być obecni nie tylko na dużych wydarzeniach, ale również na mniejszych, organizowanych choćby w ramach Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego.

Dużo mówi się również o odmładzaniu składu TMMB. Młodzi garną się do działań w takich organizacjach?

– W miarę możliwości, bo jednak TMMB to wiele osób w jesieni życia, chcemy je nieco odmładzać. Są osoby chętne do działania. Poszerzymy też grono naszych encyklopedystów i autorów w Kalendarzu Bydgoskim. Zapowiedziałem, że nie będę robił rewolucji, stawiam na ewolucję. Ale gdy pojawią się młodzi, którzy będą chcieli pisać artykuły czy wejść do zespołu redakcyjnego, jesteśmy na to otwarci. Zachęcam bydgoszczan do działania w TMMB. Nawet przed wejściem do siedziby zaczepiła mnie pani, która pogratulowała wyboru mówiąc, że jest członkiem TMMB i chciałaby podziałać. Zaprosiłem ją na spotkanie, pomyślałem, że powinniśmy wprowadzić dyżury członków zarządu w godzinach popołudniowych, żeby ułatwić kontakt. Od jesieni zaczniemy myśleć o takich dyżurach.

Co z ofertą dla młodzieży?

– Musimy odświeżyć wydawnictwa TMMB skierowane do dzieci i młodzieży, bo tych nam brakuje. A bardzo często mamy takie sytuacje, że przychodzi do nas babcia czy dziadek, którzy jadą odwiedzić rodzinę, wnuki które wyprowadziły się z Bydgoszczy i chcą im coś z miasta zabrać, jakąś publikację. Jest na to zapotrzebowanie. Powinniśmy mieć upominki, komiksy, trafiające w estetykę najmłodszych. Dobrym pomysłem jest również nagranie audiobooków o mieście, z historią, legendami, opowieściami. Można to wrzucić za darmo na Youtube czy Spotify, takie kanały mogą fajnie promować Bydgoszcz.

Ile obecnie członków liczy Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy?

– 300 osób płaci składki, to nadal siła. Szczerze mówiąc, wielu naszych członków chce należeć do Towarzystwa, płaci składki, ale nie wynika z tego aktywność. To zwykle grono osób starszych, które należą od lat do TMMB. Im często stan zdrowia nie pozwala już na aktywniejsze działania, ale nadal chcą TMMB wspierać składkami, uważają, że bydgoszczanie którzy od lat żyją tu i mieszkają, powinni należeć do Towarzystwa. Młodsi, którzy zapisywali się niedawno, są aktywniejsi.

Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!

Udostępnij: Facebook Twitter