Helena Wiśniewska, najmłodsza z czwórki kajakarek, które zdobyły brąz na Igrzyskach w Tokio, próbowała też swoich sił w piłce nożnej i lekkoatletyce. Na pierwszy trening kajakarski poszła z ciekawości, która wyjątkowo się opłaciła
Ściągnąć okulary, czy je zostawić? – to pytanie towarzyszyło jej do ostatniego momentu przed startem. Pogoda w Tokio mocno zaskoczyła, ale na mecie dla Polek wyszło słońce. Zdobyły pierwszy w historii kobiecego kajakarstwa medal w czwórce. W Sydney, Atenach, Pekinie i w Londynie nasza drużyna zajmowała zawsze czwarte miejsce. Mówiło się wręcz o klątwie, ale teraz udało się ją przełamać.
Kiedy polski kajak minął w Tokio linię mety, za Węgierkami i Białorusinkami, na rodzinnej działce Wiśniewskiej w Białych Błotach sukces fetowało blisko 60 osób. – Nie czułam presji. Byłyśmy przygotowane, zaufałyśmy sobie nawzajem, a do finału podeszłyśmy z chłodną głową – mówiła po dekoracji Helena Wiśniewska. W osadzie jest najmłodsza, ma 21 lat. Razem z nią medal zdobyły: Justyna Iskrzycka oraz dwie doświadczone kajakarki – Karolina Naja i Anna Puławska.
Przed kajakami był futbol
Helena Wiśniewska jako dziecko próbowała swoich sił w piłce nożnej i lekkoatletyce. Kiedy w szkole trener zachęcał do kajakarstwa, razem z koleżankami z ciekawości poszła na trening. – A woda i kajak to coś zupełnie innego. Na początku utopiłam dwa kajaki, ale atmosfera zawsze była świetna. Nie zniechęciły mnie nawet treningi o 7 rano – opowiada.
Mimo dwóch treningów dziennie potrafiła pogodzić naukę ze sportem. W bydgoskim XI LO mogła liczyć na wyrozumiałość nauczycieli. Przed Tokio Wiśniewska miała już na koncie kilka mniejszych sukcesów w K-4 500 m, m.in. brązowe medale z mistrzostw świata (w Montemor-o-Velhow 2018 oraz mistrzostw świata w Segedynie w 2019) oraz z Igrzysk Europejskich w Mińsku (2019). W Japonii już na początku kariery osiągnęła sportowy cel. – Medal to głównie ta droga, którą przechodzimy. Cieszę się, że ten medal dał tyle szczęścia ludziom, w tym rodzinie i najbliższym. Nie sądziłam, że te wszystkie powitania, poczynając od lotniska, będą tak radosne – mówiła na spotkaniu w Przystani Bydgoszcz na Wyspie Młyńskiej.
Kiedy z rąk prezydenta Bydgoszczy odbierała nagrodę w wysokości 46 tys. zł, wspominała swoje początki. – Wtedy moim celem był sam start na igrzyskach. Cieszę się, że mogłam reprezentować nasz kraj, także jako zawodniczka Zawiszy Bydgoszcz, mieszkanka Bydgoszczy i jako żołnierz Wojska Polskiego – powiedziała na konferencji w bydgoskim ratuszu.
Helena może być ikoną
– Igrzyska to były niesamowite emocje, ale też zwieńczenie pracy wielu ludzi, całego sztabu reprezentacji. Cała grupa była na bardzo wysokim poziomie, ale trener Tomasz Kryk miał co poukładać – mówi Maciej Juhnke, trener zawodniczki w CWZS „Zawisza” Stowarzyszenie Kajakowe. Prezesa klubu Waldemara Keistera dumą napawa fakt, że Wiśniewska jest wychowanką Zawiszy. – Można w klubie wychować zawodniczkę, która staje się ikoną. Mamy wiele wspaniałych wyników młodzieżowych i jestem pewien, że pojawi się ktoś, kto dołączy do tej osady na Paryż lub Los Angeles – zapowiada.
– Bardzo się cieszę, że dałam tyle radości wszystkim bydgoszczanom, mojej rodzinie. Jestem bardzo dumna z tego, że jestem tu i teraz, bo droga, którą przeszłam była bardzo ciężka, kręta – mówi. Niech ta radość towarzyszy jeszcze długo po triumfie i daje motywacje do walki o dalsze sukcesy.