Bydgoskie osiedla. Bartodzieje – Sahara i uzależniony niedźwiedź

Sahara na Bartodziejach Fot. Inna Yaremchuk

Kiedyś były królewską wsią. Ich nazwa najprawdopodobniej pochodzi od barci, którymi zajmowali się tam mieszkający w dawnych wiekach pszczelarze.


„Zwykłe osiedle mieszkaniowe” – właśnie tak o Bartodziejach myśli wielu bydgoszczan. I faktycznie, na pierwszy rzut oka może się wydawać, że za fasadą wielkiej płyty i rozbudowanego systemu komunikacji nie kryje się nic więcej. Wystarczy jednak poświęcić nieco czasu, by odkryć, że Bartodzieje są naprawdę interesujące! To drugi odcinek z cyklu: Bydgoskie osiedla.

Od pszczelarzy do wielkiej płyty

Rozważania dotyczące genezy nazwy osiedla trwają od lat. Według jednej z teorii pochodzi ona od słów „bardo” lub „bat”, co miałoby oznaczać, że na obszarze tym produkowano kiedyś takie przedmioty. Inne źródła wskazują, iż „Bartodzieje” to błędny zapis słowa „Bartłodzieje”. Podstawą, miałoby być w tym przypadku słowo „bartło” czyli ul, barć.
Nawiązania do pszczelarstwa są najbardziej prawdopodobnym źródłem. W czasach przedrozbiorowych Bartodzieje były królewską wsią, nazywaną Bartodziejami Wielkimi. Wówczas zamieszkiwało ją kilkadziesiąt osób, w tym najpewniej duża część takich, które zajmowały się leśną formą pszczelarstwa. Osoby takie określano mianem bartodziejów. Od czasów zaborów niewielką wieś zaczęto nazywać Gross Bartelsee i jako taka funkcjonuje ona we wszystkich niemieckich źródłach.
W granice Bydgoszczy Bartodzieje włączono w 1920 roku, jednakże wiele w krajobrazie osiedla to nie zmieniło. Do końca lat 60. XX wieku w jego strukturze dominowała zabudowa wiejska – wiele było tutaj gospodarstw rolnych. Bardziej „miejskie” wrażenie robiły tylko okolice ul. Fordońskiej, gdzie funkcjonowało kilka szkół, fabryki czy restauracje.
Bartodzieje zaczęły się zmieniać w osiedle mieszkaniowe dopiero pod koniec lat 60. ubiegłego stulecia na mocy planu generalnej rozbudowy. Jako jedne z pierwszych powstały tzw. „galeriowce”, nazywane także „mrówkowcami”, które w zestawieniu z istniejącymi jeszcze wówczas w okolicy gospodarstwami, robiły wrażenie gigantycznych. Zabudowa osiedla zmieniła się niemal całkowicie.

Bartodzieje przyjemne

Bartodzieje jawią się na tle innych osiedli Bydgoszczy jako przyjazne miejsce do życia. Na to wskazują różnego rodzaju raporty, a także opinie bydgoszczan.
Z czego się to bierze? Cóż, swoje robi pewnie dostęp do usług, a także dobra komunikacja z innymi częściami miasta. Jednakże, warto docenić także rolę terenów rekreacyjnych. Wśród nich, najważniejszy jest z pewnością Balaton. Osiedlowe jeziorko, zawdzięcza swoją nazwę „nieco” większemu „kuzynowi”, czyli jednemu z największych jezior w Europie Balaton na Węgrzech. W okresie PRL-u urlop nad węgierskim Balatonem jawił się jako namiastka luksusu. Mieszkańcy Bartodziejów zapragnęli więc poczuć się, jakby mieli kurort u siebie!
Warto wiedzieć, że Balaton to miejsce, w którym dawniej, na potrzeby działającej obok cegielni, wydobywano glinę. Stąd jego inna zwyczajowa nazwa, czyli Glinianka. Wspomnieniem po starej cegielni są nazwy okolicznych ulic: Cegielniana i Ceramiczna. Zakład funkcjonował w tym miejscu już w 1886 roku – najpierw należąc do niemieckich przedsiębiorców – a zakończył działalność w latach 60-tych XX wieku.
Niedługo później zaczęła rozwijać się funkcja mieszkaniowa Bartodziejów, zbiornik postanowiono przystosować więc do celów rekreacyjnych. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się kąpielisko oraz brodzik dla dzieci. Latem ciężko było znaleźć tutaj choćby odrobinę przestrzeni. Służył adeptom żeglarstwa, zimą – łyżwiarzom i hokeistom.


I choć od pierwszej połowy lat 90., ze względów sanitarnych, kąpieliska nad Balatonem już nie ma, to jeziorko i jego otoczenie wciąż są ważnym miejscem codziennego wypoczynku mieszkańców osiedla. To zasługa licznych inwestycji – głównie tych wdrożonych w ramach BBO. Pięknie zazielenił się park wokół zbiornika oraz powstały liczne atrakcje, jak np. boiska, miasteczko rowerowe, plac zabaw czy wybieg dla psów. Wróciły także żaglówki!
Pamiętajmy również o sąsiadującym z osiedlem Lesie Gdańskim, na skraju którego znajduje się słynna Sahara. To śródlądowa wydma – miejsce, które dawniej również wykorzystywane było jako wyrobisko. Poza wielką powierzchnią czyściutkiego piasku, dzięki któremu możemy poczuć się niemal jak na plaży, znajdziemy tutaj także liczne konary i korzenie, na których można, niby na ławeczkach, usiąść. Co ciekawe, i w obrębie Sahary jeszcze w latach 70. znajdowało się popularne kąpielisko, które jednak z czasem kompletnie wyschło.

Galeriowce to perełki

„Ale co tam można zobaczyć poza Balatonem” – pyta mnie, nieco ironicznie wiele osób. Choćby same „galeriowce”, czyli konstrukcje, którymi potrafią zachwycić się zagraniczni architekci. Tak, to nie żart! Wszak to budowle, inspirowane tzw. „Unité d’habitation”, modernistycznym budynkiem, powstałym krótko po II wojnie światowej w Marsylii, zaprojektowany przez słynnego Le Corbusiera.
Oryginalna zabudowa Bartodziejów – ta sprzed transformacji w osiedle – to niewielkie, ceglane domy znaleźć można jeszcze w okolicach ul.: Granitowej, Morskiej czy Kamiennej. A tak swoją drogą, będąc na Kamiennej, w pobliżu przystanku kolejowego, wciąż dostrzec można oryginalne, brukowane podłoże ulicy.
Na Bartodziejach znajduje się także bardzo rozbudowana infrastruktura kolejowa, ze słynnym „cmentarzyskiem lokomotyw”.


Warto zwrócić uwagę na obiekty sakralne, w tym największy, ze względu na swój kształt nazywany „cyrkiem”, kościół Matki Boskiej Zwycięskiej, a także cmentarz na „Bielawkach”, którego początki sięgają XIX w. Pytanie, czy ktoś pamięta jeszcze kaplicę św. Kazimierza, w latach 70. działającą w budynku przy ul. Bałtyckiej? Albo czy zdajemy sobie sprawę, że przy ul. Fordońskiej do 1964 roku znajdował się ewangelicki cmentarz?
Wiele kultowych miejsc przestało istnieć lub pełni inną funkcję. Starsi mieszkańcy wspominają jeszcze: piekarnię przy ul. Gajowej, sklepy: „Jacek” i „Dubler”, supermarket „Miko”, a także fabrykę „Gryf”, z której pozostał już tylko szyld. Z kolei restauracja Wicka Kujawskiego przy ul. Fordońskiej, w której główną atrakcją były małpy i uzależniony od piwa niedźwiedź, zachowała się już niestety tylko na kartach starych publikacji.

Udostępnij: Facebook Twitter