Do Bydgoszczy przywiodła ją miłość. Stworzyła legendy o symbolach i niezwykłych miejscach naszego miasta

Anna Gwiazdowska prezentuje legendy także w formie kamishibai / Fot. Daria Bołka/UMB

– Lublin jest piękny ale polubiłam też Bydgoszcz. Na początku było zdziwienie, bo ludzie używają dziwnych zwrotów. Gdy powiedziałam mamie, że słowo: „przyjęcie” oznacza dla bydgoszczan uroczystość I Komunii to uznała, że żartuję – mówi Anna Gwiazdowska, autorka legend o Bydgoszczy.

„Baśnie i opowieści o Bydgoszczy” ukazały się w księgarniach w 2019 roku nakładem wydawnictwa Novae Res. Ich autorkę Annę Gwiazdowską inspiruje natura, historia i obiekty sakralne. Wciąż tworzy nowe baśnie o naszym mieście. Namawia do tego bydgoszczan.

Daria Bołka: Nie urodziła się pani w Bydgoszczy, jednak stworzyła zbiór opowieści o mieście. Jak zaczęła się ta miłość?

Anna Gwiazdowska: Z Bydgoszczą pierwszy raz zetknęłam się w trzeciej klasie liceum w Lublinie.  Wychowawczyni, która uczyła nas historii sztuki ( liceum plastyczne) oznajmiła, że musi nas opuścić, bo przeprowadza się do Bydgoszczy, gdzie będzie prowadzić galerię sztuki. Pamiętam, że wtedy przyszła mi do głowy myśl: „A gdzie to jest, ta Bydgoszcz, chyba gdzieś daleko?” Okazało się, że nie tak znowu daleko. Potem, gdy tutaj znalazłam się w latach 90 – tych chodziłam do galerii ALIX mojej pani Alicji na ul. Jezuicką, róg Długiej, na pogaduszki. Galeria istnieje, ale ulubiona pani Alicja od sztuki wróciła do Lublina. Tak to się czasami układa. Lublin jest piękny, ale polubiłam też Bydgoszcz. Na początku było zdziwienie, że autobusy kursują bardzo punktualnie ale ludzie używają dziwnych zwrotów. Gdy powiedziałam mamie, że słowo: „przyjęcie” oznacza uroczystość I Komunii to uznała, że żartuję. Przyjęcie to przecież spotkanie imieninowe czy urodzinowe.

Kiedy zaczęła pani odkrywać uroki Bydgoszczy?

– Pracowałam w szkole, organizowaliśmy różne przedsięwzięcia, np. konkursy czy rajdy po mieście, niektóre w ramach grantów oświatowych. Trzeba było to solidnie przygotować. Poznawałam różne opracowania o dziejach miasta. Odkrywałam różne ciekawostki. Ilu ludzi zdaje sobie sprawę, że Bydgoszcz leży na styku dwóch płyt geologicznych? Albo to, że miasto można łatwo wskazać na mapie, nawet gdy nie są zaznaczone miejscowości? Wystarczy, że jest Wisła, bo Bydgoszcz leży akurat przy tym zakręcie Wisły. Na wielu budynkach umieszczono  herb miasta, czasami ledwo widoczny ale nawet według tych herbów można byłoby wytyczyć ciekawą trasę turystyczną.  Mój mąż również znał ciekawe opowieści o swoim rodzinnym mieście.

Jakimi historiami i wspomnieniami z dzieciństwa dzielił się z panią mąż?

– Pokazywał mi ciekawe miejsca i zakątki. Na przykład to, że Wyspa Młyńska to tak naprawdę Wyspa Skarbów. Wychował w Bydgoszczy sam biegał tam jako mały chłopiec z kolegą Krzysiem. Brali łopatki i szukali skarbów. Wizja skarbów była kusząca. Tam niejeden pieniążek jeszcze można wykopać. Może  gdzieś czeka na odkrycie kolejny Skarb Bydgoski? Tych różnych skarbów w Bydgoszczy jest sporo. To nie tylko te złote pieniążki niedawno odkryte. Skarby to ludzie, tradycje, muzyka, woda, wyspy i rzeki w środku miasta, pierścień lasów wokół miasta.

Bydgoszczanie przekazywali sobie historie o mieście, jednak nikt ich nie opracował. One nie przeszły do ogólnopolskiego kanonu. Dlaczego?

– Opowieści były zbierane, jest kilka opracowań. Może zabrakło takich przebojowych jak toruńskie pierniki. Jednak często jest tak, że „miejscowi” – nieważne z jakiego miasta, nie dostrzegają pewnych rzeczy. Uważają je za „normę”. Utarło się, że Toruń jest wielki, Toruń jest bogaty, ma zabytki, ma turystów. Bydgoszcz przy nim była taką trochę sierotką. A przecież to też stare i królewskie miasto. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, że miasto w przeszłości odwiedziło kilku królów – łącznie z królową Jadwigą. W Bydgoszczy był przecież zamek. Przede wszystkim miejscowość jest dużo starsza niż lokacja i nadanie praw przez króla Kazimierza. Wokół miasta zlokalizowanych jest kilka grodzisk, to znaczy, że to było ważne miejsce, tutaj przebiegały szlaki handlowe, wędrowali kupcy, rycerze i zwykli ludzie. Brakowało mi takich przekazów dla dzieci. Legendy i opowieści  do których dotarłam były trochę trudne a niektóre wręcz straszne. Jest np. Wyspa Wisielców – aż dreszcze przechodzą! Proponuję, aby bydgoszczanie coś z tym zrobili. Może to być np. Wyspa Wiśniowa albo Wyspa Konwalii, można tam założyć letnią kawiarenkę z dojazdem czółnem albo romantyczną tratwą. Trochę daleko od centrum ale to jest do przeszkoda do pokonania a byłoby to ciekawą atrakcją turystyczną.

W pani baśniach i opowieściach o Bydgoszczy znajdziemy m.in. historię o Wyspie Św. Barbary, o ulicy Niedźwiedziej czy o trzech bramach Bydgoszczy. Inspiruje panią otoczenie?

– Legenda powstaje z tego, co było i z tego, co jest. Tych kilka wysp w środku miasta to naprawdę ewenement. Niewiele miast ma coś takiego. A jeszcze te wyspy maja taką historię i znaczenie! Ale nie tylko wyspy. Przy wejściu do fary – wolę używać tej nazwy, bo tytuł katedry funkcjonuje od niedawna – wbudowane w mury intrygują wielkie kamienie, zwane „kamieniami chlebowymi”. Znalazły się w legendzie o młynie na rzece i o skarbie pod wielkim głazem. Sama wieża też jest ciekawa pod względem historycznym i architektonicznym. Często się zastanawiałam, czy na tej wieży mieszka sowa? Niedaleko mojego rodzinnego domu rosły wielkie świerki, tam też mieszkała sowa, stąd te skojarzenia. A na wieży dzwon z Kamieńca Podolskiego! Ten, który bił na alarm Wołodyjowskiemu! Też trafił do opowieści.  Przy okazji hołd dla księdza Tadeusza Skarbek-Malczewskiego, który tak dużo zrobił dla bydgoskich skarbów. A obraz Madonny z Różą to dopiero skarb! Gdańska piękna Madonna trzyma w dłoni jabłko a nasza bydgoska Madonna  – różę! Fascynujące – nieprawdaż?  Znawcy sztuki średniowiecznej twierdzą, że to najpiękniejszy gotycki wizerunek Madonny w Polsce. Są tam  jeszcze dwa aniołki z lokami i  ze złotymi skrzydłami – jeden w niebieskiej a drugi w różowej sukience. Urocze!

Aniołom poświęca pani ostatnie strony swojej publikacji.

– Aniołek z przestrzelonym skrzydłem, którego można znaleźć na zachodnim szczycie Fary, jest w mojej książce Legendy Bydgoskie. W ogóle anioły bydgoskie są same w sobie ciekawe. Są na bydgoskich kamienicach, cmentarzach czy na witrażach w  kościołach. . Chodziłam i fotografowałam te anioły a potem zrobiłam z tego rysunki i umieściłam na końcu książki. Intencja była taka, aby można było powielać te rysunki i wykorzystać np. jako kolorowanki.

W książce znajdziemy również opowieści inspirowane okolicami Bydgoszczy.

– Jakie piękne są nazwy miejscowości pod Bydgoszczą! Jagodowo, Bożenkowo czy Borówno – aż się prosi, żeby bajkę napisać. Mam też legendę o Białych Błotach, jedwabnym szlaku i porannej mgle. Ona jest niestety smutna. Zwierzęta są obecne w wielu legendach. Dzieci lubią, gdy głównym bohaterem jest piesek, kotek, konik czy renifer. Na przykład w mojej legendzie o św. Rochu występuje piesek. On jest z tym psem przedstawiony na obrazie. Na końcu każdej legendy, pochyłym drukiem jest opisany fakt lub miejsce, które było inspiracją do jej stworzenia.

Znalazła pani oryginalny sposób, aby ciekawie przedstawiać małym bydgoszczanom swoje baśnie.

– Pomysł na teatrzyk kamishibai wypłynął kilka lat temu. Tak naprawdę rozwinęłam go w czasie pandemii COVID i lockdownu. Szkoły były zamknięte, ja też siedziałam na kwarantannie. Potem powoli wracały zajęcia, zostały otwarte świetlice. Wtedy Izabela Nowakowska z KPCEN zorganizowała akcję, w której brało udział ponad 20 szkół. Przygotowałam ilustracje do bajek. Mam opracowanych sześć legend świata i sześć polskich no i oczywiście te moje legendy bydgoskie. Przedstawienie w formie kamishibai jest jak oglądanie filmu w zwolnionym tempie. To niesamowicie skupia uwagę dzieci. Miałam legendę o afrykańskiej dziewczynie. Grupa pierwszaków słuchała jej z zainteresowaniem prawie 40 minut.

Jak przygotowuje się pani do takiego spotkania z użyciem teatrzyku?

– Stworzenie jednego rysunku zajmuje mi sporo czasu. Staram się, aby ilustracje nie były zbyt abstrakcyjne, bo dzieci wolą realizm i dokładność. Niektóre ilustracje są wykonane farbami, inne pastelami. Niestety ta technika jest mniej trwała, chociaż wygodna, bo zajmuje mniej czasu. Czasami robię kopie na xero. Niekiedy trzeba wykonać dodatkowe ilustracje, tak, aby uzupełnić obrazem fragment fabuły. Marzy mi się zorganizowanie takiego miejsca, punktu w Bydgoszczy, aby można było przyjść, posłuchać legendy, narysować swoją wersję ilustracji, wykonać coś z papieroplastyki według przygotowanych wzorów. Dobrze byłoby, aby była możliwość wypożyczenia zestawu. (teatrzyk, tekst, ilustracje, wzory do papieroplastyki)  do przeprowadzenia takich zajęć w przedszkolu, klasie czy w bibliotece osiedlowej albo innej placówce. Taki teatrzyk jest dosyć drogi. Szukam kogoś, kto mi w tym pomoże, a ma takie możliwości. Można przy tym wykorzystać twórczość  nauczycieli i pracowników placówek wychowawczych. Sporo jest takich pomysłów, które warto utrwalić, aby potem wszystkim służyły.

Czy można powiedzieć, że opowiadając legendy nie tylko bawimy się z dziećmi lecz również je uczymy?

– Legendy i baśnie to bogactwo, tworzą kod kulturowy. Zawierają nie tylko wartości z zakresu literatury ale też są terapeutyczne. Dodatkowo każda legenda zawiera streszczenie w języku ukraińskim, za które serdecznie dziękuję paniom z Ukrainy, które tego dokonały. To była taka konieczność, gdy przybyło dużo dzieci z Ukrainy, mogły w ten sposób poznawać naszą kulturę i uczestniczyć w czytaniu baśni. Później te ilustracje omawialiśmy po polsku i ukraińsku. Była wspólna nauka słówek i przy okazji fajna zabawa. Wiele z nich było przerażone wojną i miło było patrzeć, jak się angażują, choćby w tworzenie rysunkowego słownika.  

Opracowuje Pani kolejne bydgoskie baśni i legendy?

– Chciałabym zachęcić bydgoszczan do współtworzenia legend. Jest wciąż wiele miejsc, o których można stworzyć piękną opowieść. Ja mam już nawet w głowie tytuły dla kolejnych opowieści. Pierwszy to „Pierścień z zamkowej studni”. Był zamek. W każdym zamku była studnia. Zamek przeszedł różne zawirowania dziejowe – był oblegany, zdobywany, gościł królów, rycerzy. Gdzieś w muzeum są namacalne pozostałości tej budowli. Może ktoś ma ciekawą fabułę o tym pierścieniu z zamkowej studni?  Druga legenda opowiadałaby o dwóch zamczyskach. To nawiązanie do zamczysk, które wznosiły się na północ od Bydgoszczy, na dwóch brzegach Wisły. Legenda jest opisana w innym zbiorze legend bydgoskich. Dwa zamki zamieszkiwały przeciwne sobie rody. W nich była młoda dziewczyna i chłopak, oczywiście zakochani.  Niestety – zakończenie jest tragiczne. Fabuła piękna i romantyczna – proponuję napisanie innego zakończenia. Trzeci pomysł nawiązuje do jeziorka w parku Kazimierza Wielkiego. Na jego środku jest maleńka wysepka. Ona kształtem przypomina serce – nawet na zdjęciach satelitarnych można zobaczyć taki kształt. Obok rośnie rajska jabłoneczka, też symbol zakochanych. Na wysepce rośnie tatarak. Dałabym jeszcze konwalie i mamy tytuł „Konwalia i tatarak. Wyspa w kształcie serca” – taka historia zakochanych do napisania. Czekamy na opowieści z niecierpliwością. Bydgoszczanie powinni być bardziej dumni ze swojego miasta, promować je, znać jego historię i tradycje. Mam też takie marzenie, żeby dzieci z bydgoskich szkół tworzyły legendy i rysunki do teatrzyków kamishibai.  Dzięki samodzielnej pracy bardziej to wszystko przeżyją, będą się identyfikować ze swoim miastem i bardziej je szanować. Mam jeszcze taki apel: opowiadajcie i spisujcie rodzinne historie, podpisujcie zdjęcia. Jest takie powiedzenie: „Umiera dziadek – milkną fotografie”. Rodzinne zbiory to nie tylko kosztowności. Ważni są ludzie, to co przeżyli, to co zbudowali. Wnuki kiedyś chętnie do togo wrócą i z pasją odkryją.

Zapisz się do naszego newslettera!

Udostępnij: Facebook Twitter