Miss Polski jest studentką bydgoskiej uczelni: Do egzaminów uczyłam się na Wyspie Młyńskiej

Angelika Jurkowianiec, aktualna Miss Polski Fot. B. Witkowski/UMB

– Mój dziadek był chirurgiem, babcia nadal pracuje jako pediatra, a moja mama jest farmaceutką, więc naturalnym wyborem wydawało się wybranie ścieżki medycznej – mówi Angelika Jurkowianiec, Miss Polski, studentka analityki medycznej Wydziału Farmaceutycznego Collegium Medicum UMK  w Bydgoszczy.

Angelika Jurkowianiec zdobyła w ub. roku tytuł Miss Polski 2023. Kiedy zakładano jej na głowę koronę, była już studentką Wydziału Farmaceutycznego Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy.

Roman Laudański: – Jak to się stało, że w wieku piętnastu lat wybrała pani karierę modelki?

Angelika Jurkowianiec: – Przed końcem mojej nauki w gimnazjum, koleżanka, która dopiero zaczynała swoją przygodę z fotografią, zaprosiła mnie na sesję zdjęciową. Współpracowała z agencją modelek w Poznaniu. Po zakończeniu sesji stwierdziła, że mam talent do pozowania i postanowiła wysłać moje zdjęcia do agencji. Wówczas jeszcze nie miałam pojęcia, czym jest modeling. Pochodzę z małego miasta, z Namysłowa, gdzie mieszka zaledwie 17 tysięcy osób i nikt z mojego otoczenia nie miał wcześniej do czynienia z tą branżą. Agencja zareagowała entuzjastycznie. Już następnego dnia moja przyszła szefowa zaprosiła mnie do Poznania, gdzie podpisałam umowę.

Po przyjeździe na miejsce okazało się, że kolejnego dnia odbędzie się casting do światowej agencji IMG Models z oddziałem w Paryżu, ponieważ ich przedstawiciele przybyli do Polski. Przeszłam przez casting i podpisałam drugą umowę. Dwa tygodnie później miałam swój pierwszy samodzielny lot do Paryża i tak rozpoczęła się moja przygoda.

– Jakie emocje pani towarzyszyły?

– Przed castingiem do paryskiej agencji nie spałam z emocji pół nocy! Posługiwałam się szkolnym angielskim i miałam ogromną barierę językową, bardzo się stresowałam rozmową na castingu.

Angelika Jurkowianiec
Angelika Jurkowianiec na swej uczelni / Fot. B.Witkowski / UMB

– Jak zareagowali rodzice na tak szybką karierę córki – piętnastolatki?

– Od samego początku bardzo mnie wspierali, chociaż przeżywali duży stres przed moimi pierwszymi wyjazdami. Najpierw poleciałam do Paryża, a dwa miesiące później do Japonii na dwumiesięczny kontrakt. Te podróże były dla mnie nie tylko przygodą, ale także lekcją życia, która nauczyła mnie dyscypliny i samodzielności. To było niezwykłe doświadczenie, za które jestem ogromnie wdzięczna rodzicom. To dzięki nim dostałam taką szansę i mogłam się rozwijać.

– Skoczyła pani na głęboką wodę.

– Tak, dokładnie! Z małego miasteczka w Polsce do dwóch ogromnych metropolii. Zarówno w Paryżu, jak i w Tokio, miałam całodobową opiekę agencji, zawsze mogłam zadzwonić do kogoś w razie potrzeby. Samodzielnie dojeżdżałam metrem na castingi i do pracy. Teraz, gdy jestem już dorosła wiem, jak wielkim wyzwaniem było to dla tak młodej osoby, chociaż wtedy nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę.

– Czy trafiła pani do Paryża z umiejętnością np. poruszania się po wybiegu dla modelek?

– Musiałam opanować tę umiejętność. Pierwsze kroki w szpilkach wyglądały zabawnie (śmiech). Mając piętnaście lat, nosiłam buty na niewielkim obcasie, a teraz musiałam stawiać kroki w dwunastocentymetrowych szpilkach! Obawiałam się, że mogę sobie w nich zrobić krzywdę. Szefowa agencji udzieliła mi wskazówek, jak poruszać się we właściwy sposób. Spędzałam dużo czasu na treningach w domu, chodząc po różnych rodzajach nawierzchni, aby nabierać pewności siebie.

 – Ma pani jakikolwiek wpływ na to, w czym pani wystąpi na wybiegu?

–  Niestety, tak to nie działa. Na co dzień proces ten przebiega na dwa różne sposoby. Klient przesyła zapytanie z konkretnymi wymaganiami dotyczącymi modelki lub zgłasza się do agencji z konkretną kampanią/ofertą, a agencja proponuje odpowiednie modelki. Agencja zna każdą ze swoich modelek. Wie, czy dana modelka poradzi sobie z zadaniem, czy będzie w stanie sprostać wymaganiom przy sesji lub na wybiegu. Duże kampanie niosą ze sobą ogromną odpowiedzialność. To naprawdę wymagająca praca.

– Jak wyglądał dzień w Paryżu? Czy na talerzu miała pani przysłowiowy listek sałaty, którym, podobno, żywią się modelki?

– Zwykle wstawałyśmy wcześnie rano. Na śniadanie starałam się zjeść zawsze coś zdrowego i sycącego. bp często później brakuje czasu na normalne jedzenie. Przebieg dnia zależał od pracy, czy jest w studio czy też zdjęcia odbywają się w terenie. Mały lunch czasem udawało nam się zjeść w trakcie sesji albo po niej. W czasie, gdy pracowałam ,starałam się nie jeść rzeczy, które mogły mieć wpływ na mój wygląd. Przysłowiowy listek sałaty to stereotyp – dziewczyny, które pracują oczywiście trzymają dietę, ale też nie głodują. Starałam się jeść zdrowo, by mieć siły do pracy i dobrze wyglądać. Organizm źle odżywiany szybko odbija się na naszej twarzy. Będąc w Paryżu oczywiście pozwalałam sobie na grzeszki. Bagietki, croissant’y czy makaroniki także od czasu do czasu znajdowały się w mojej diecie modelki. Jednak nie wtedy, gdy pracowałam. Pamiętam, jak kiedyś podczas sesji dostałyśmy na lunch pizzę. Dla modelki był to niezbyt trafione danie w trakcie pracy. Klient chciał dobrze, a jednak wyszło niefortunnie. Jednak większość ludzi pracujących w branży modowej ma świadomość tego, jak odżywiają się modelki.  Chociaż takie sytuacje jak ta z pizzą zdarzają się to rzadko, to jednak bywają. Trzeba być na to gotowym.

– Pani była?

– Nie, nie byłam. To kwestia doświadczenia. Od klienta do klienta nabywałam umiejętności współpracy. Podczas sesji grupowych czy pokazów uczyłam się również współpracy z innymi modelkami. Na szczęście większość z nich była osobami, na których można było polegać. Wspierałyśmy się nawzajem.

Przy okazji historia z Japonii: Nie miałam nawigacji w telefonie, więc poruszałam się po Tokio tylko z mapą. Czy dzisiejsza piętnastolatka poradziłaby sobie z papierową mapą w Tokio? To było wyzwanie! Oczywiście pewnego dnia zgubiłam się w drodze do pracy i w padłam w panikę. Miałam ogromną barierę językową i bałam się spytać o drogę. Po chwili przypomniałam sobie słowa mojej korepetytorki z angielskiego, która przygotowywała mnie do tego wyjazdu: „Kiedy się zgubisz, nie będziesz wiedziała, gdzie jesteś, nawet jeśli rozpłaczesz się na chodniku, i tak będziesz musiała wstać i sobie poradzić. Zawsze będziesz musiała dać radę!” I dałam radę, przełamałam się i poszukałam pomocy.

Znalazłam mały sklepik na rogu ulicy prowadzony przez kobietę. Nie znała angielskiego. Ja pokazywałam punkt na mapie. Ona zamknęła sklepik i mnie zaprowadziła do miejsca pracy. Obcą osobę!  To było dla mnie niesamowite przeżycie, jeszcze nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką uprzejmością.

Angelika Jurkowianiec
Angelika Jurkowianiec / Fot. B.Witkowski / UMB

– Modelki rywalizują między sobą. Zdarza się to przysłowiowe podkładanie nóg na wybiegu?

– Najbardziej intensywna rywalizacja, jaką doświadczyłam – i chyba jedyną – miała miejsce podczas castingów do pokazów mody w Berlinie czy Paryżu. Na castingi zgłasza się dwieście lub więcej modelek, a tylko dwadzieścia zostanie wybranych do wyjścia na wybieg. Pozostałe odpadną. Niektóre z tych dziewczyn wydzielały wręcz negatywną energię, były wrogie spojrzenia itp. To jednak są odosobnione przypadki – większość dziewczyn ma profesjonalne podejście i umiejętność radzenia sobie w takich sytuacjach. To, że ciebie nie wybrano nie znaczy, że jest gorsza, tylko zwyczajnie nie pasujesz do tej wizji projektanta. Tego doświadczenia nabiera się jednak z czasem.

– Spotkała panią jakaś przykrość?

– Na szczęście nikt nie próbował mi podłożyć nogi (śmiech). W Japonii czy Tajlandii często jeździliśmy razem dużymi autobusami na castingi. Czasem, jeśli jechaliśmy w większej grupie, zdarzało się, że dwie osoby rozmawiały między sobą w swoim języku, zupełnie ignorując resztę i odgradzając się od towarzystwa. Osobiście nie przeszkadzało mi to, ale nie rozumiałam tego zachowania.

– Kiedy pani krążyła po świecie, co działo się w rodzinnym Namysłowie? Na przykład: co na to szkoła?

– Najbliżsi, znajomi, moja klasa patrzyła na to co robię pozytywnie. Otrzymywałam wiele wsparcia. Po powrocie nadrabiałam zaległości, zaliczałam materiały. Nauczyciele z życzliwością zachęcali, że jeśli z czymś będę miała problem, to zawsze mogę poprosić o pomoc. Pani dyrektor zgodziła się na moje długie nieobecności i jestem jej za to wdzięczna do dziś.

– Co spowodowało, że wybrała pani studia z analityki medycznej na Wydziale  Farmaceutycznym bydgoskiego Collegium Medicum?

– Piękno jest ulotne. Po zakończeniu swojej kariery w modelingu omówiłam z rodzicami plan na rok przerwy na podróżowanie po świecie po ukończeniu szkoły średniej, a później rozpoczęcie studiów. Pochodzę z rodziny o medycznym rodowodzie. Mój dziadek był chirurgiem, babcia nadal pracuje jako pediatra, a moja mama jest farmaceutką, więc naturalnym wyborem wydawało się wybranie ścieżki medycznej (śmiech). Zdecydowałam się na to z radością! Nie chciałam jednak pracować w aptece. Rozważałam różne opcje i zainteresowała mnie praca w laboratorium – jako diagnosta laboratoryjny. Mimo że nie znałam osobiście osoby po tym kierunku studiów i bazowałam na informacjach z internetu postanowiłam podjąć decyzję i wybrać kierunek związany z Analityką Medyczną. Poszukiwałam uniwersytetu w miastach, których wcześniej nie miałam okazji odwiedzić. Chciałam poznać życie w innym miejscu, ponieważ podróże stały się dla mnie pasją dzięki modelingowi. Wybrałam Collegium Medicum w Bydgoszczy spośród uczelni, które mnie przyjęły, ponieważ nigdy wcześniej nie byłam w Bydgoszczy. Uczelnia miała bardzo dobre opinie, a ponadto miałam dogodne połączenie z domem.

– Znała pani wcześniej Bydgoszcz?

– Nie. Rodzice mnie tu przywieźli, zostawili (śmiech) i tyle. Zawsze szukałam miast, w których w centrum jest zieleń. Bardzo spodobała mi się Wyspa Młyńska. Idealne miejsce do relaksu w środku miasta. Spędzałam tam bardzo dużo czasu. Przed sesją przychodziłyśmy tam z koleżanką uczyć się do egzaminów. Pamiętam, że na pierwszym roku uczyłyśmy się na Wyspie Młyńskiej anatomii.

– Egzamin – mówiąc potocznie „kobyła”!

– Zgadza się, ciężki przedmiot dla wszystkich studentów. „Anatomia człowieka” profesora Adama Bochenka zawsze będzie mi się kojarzyła z Wyspą Młyńską (śmiech).

– Polubiła pani Bydgoszcz?

–  Tak i dodatkowo przez lata studiów miasto bardzo się zmieniło. Pamiętam Stary Rynek jeszcze przed remontem. Bydgoszcz cały czas się rozwija, co mnie bardzo cieszy.

– Studia spełniły pani oczekiwania?

– Bez wątpienia. Doświadczenie w laboratorium przerosło moje oczekiwania. Nauczyłam się wielu rzeczy podczas studiów, ale najważniejsze jest to, że teraz mogę wykorzystać tę wiedzę w życiu codziennym. Nie tylko w pracy, ale także w niesieniu pomocy innym. Jestem wdzięczna sobie za wybór tego kierunku studiów. Moje horyzonty zostały poszerzone dzięki tym doświadczeniom. Szczerze polecam tę ścieżkę kariery.

– Tym chce się pani w życiu zajmować?

–  Moje plany dynamicznie się zmieniają. Od kiedy zostałam Miss Polski, wiele się zmieniło i pewnie jeszcze wiele zmian przed mną, ale analityka zawsze ze mną zostanie. Jest to przyszłościowy i bardzo ciekawy zawód. Chciałabym jeszcze rozwinąć umiejętności w zakresie programowania. Dlaczego? Bo chciałabym podróżować, a tę pracę można wykonywać zdalnie.

– Czym był dla pani udział w konkursie Miss Polski?

– Bodźcem do działania. Kolejnym etapem kariery. Już studiowałam i pracowałam. Propozycję udziału w konkursie otrzymałam przez media społecznościowe. Biuro Miss Polski obserwowało mój profil, wysłali do mnie zaproszenie na casting. Pracuję w klinice stomatologicznej. Przeczytałam tę wiadomość w przerwie pomiędzy pacjentami. Pomyślałam: spróbuję, a co mi szkodzi? Byłam ciekawa, czy to coś podobnego do modelingu. Pojechałam na casting do Warszawy i.… okazało się, że znowu jestem bardzo zestresowana! A przecież brałam udział w tylu castingach na całym świecie! Wystarczyła przerwa w modelingu i znowu zaczęłam się stresować! Sam udział w konkursie otworzył przede mną nowe możliwości. Poznałam niesamowitych ludzi i przełamałam strach przed wystąpieniem na wielkiej scenie w Polsacie! Co to były za emocje! Kolejne wspaniałe doświadczenie i pamiątka na całe życie. Jestem bardzo dumna z siebie i z każdej dziewczyny, która wystąpiła ze mną na scenie! Dałyśmy radę i było przepięknie.

– Dzisiejsza młodzież ma dużo kompleksów np. na temat swojego wizerunku, co może im pani podpowiedzieć?

– Moim zdaniem kluczowa jest akceptacja samego siebie. Jeśli nie akceptujemy siebie, dlaczego mielibyśmy oczekiwać, że ktoś inny nas zaakceptuje? Niektórych, rzeczy nie jesteśmy w stanie zmienić. Lecz jeśli na przykład czujemy się niekomfortowo ze swoim ciałem, powinniśmy zacząć działać – zacznijmy biegać, idźmy na siłownię, pracujmy nad sobą. Ja dbam o swoją sylwetkę od 16. roku życia, dieta, ćwiczenia i staram się być w tym konsekwentna. Dbajmy o siebie! Jest to szalenie ważne nie tylko dla lepszego samopoczucia i wyglądu, lecz także dla zdrowia!

 Gdy poczujemy się pewni siebie, będziemy postrzegani pozytywnie przez innych. To przede wszystkim praca nad sobą. Na przykład, ja miałam problem z udzielaniem wywiadów.

 – Nie zauważyłem.

– Bardzo się stresowałam. Zaczęłam nad tym pracować, pomogło. Od sześciu miesięcy uczestniczę w szkoleniach Roberta Jarka Kreatora Mówcy. Czuję się pewniej. Nie boję się, że się zatnę, nie odezwę. O taką pracę nad sobą właśnie chodzi.

– Wspomniała pani, że uroda przemija. Co pani sądzi na temat medycyny estetycznej?

– Wydaje mi się, że to indywidualna sprawa. Jeśli ktoś chce poprawić swój wygląd, bo uważa, że ma za małe usta czy chce poprawić sobie kształt brody, to czemu nie. Dlaczego ktoś ma się źle czuć sam ze sobą? Zabiegi kosmetyczne są po to, żeby je robić. Jestem za, tylko żeby nie przesadzić, bo później ktoś wygląda karykaturalnie. Od poprawiania urody można się uzależnić.

– Tak samo, jak od tatuaży? Pani ma taki na karku.

– Nie uzależniłam się od tatuaży, nie planuję kolejnych. To projekt niewielkiego ptaka. Zrobiłam go na zakończenie pracy modelki wraz z moją dobrą koleżanką. Miał przypominać o nowym rozdziale w moim życiu. To pamiątka niosąca dużo pozytywnych wspomnień. Nie żałuję, że go sobie zrobiłam, chociaż dziś nie wpadłabym już na taki pomysł.

– Za panią także udział w konkursie Miss Universe.

– Konkurs odbył się w listopadzie ubiegłego roku w Salwadorze. Niesamowite emocje. Zgrupowanie trwało trzy tygodnie. Podczas finału na trybunach siedziało ponad dziesięć tysięcy osób. Znowu trema, emocje. Myślałam, że zemdleję przed wyjściem. Dzięki wsparciu dziewczyn, bo wspierałyśmy się nawzajem, wszystkie dałyśmy radę.

– Podczas takich imprez rodzą się przyjaźnie?

– Oczywiście, że tak. Nadal mam kontakt z niektórymi dziewczynami z tego konkursu. Mam nadzieję, że zostanie na długo i będziemy wspólnie działać. Każda z dziewczyn jest bardzo wartościowa. Z niektórymi spotkam się w lipcu na konkursie Miss Supranational, który odbędzie się w Polsce w ramach Festiwalu Piękna.

– Jakie obowiązki ma Miss Polski?

– Między innymi udział w galach charytatywnych, balach, najróżniejszych eventach. Trzeba też coś dać od siebie. Człowiek staje się bardziej rozpoznawalny, może coś zrobić dla innych. Pracuję w klinice stomatologicznej, razem z którą wprowadziłam w życie projekt, mający na celu promowani profilaktyki zdrowotnej u dzieci i dorosłych. W ramach projektu odwiedzamy szkoły podstawowe i organizujemy warsztaty. Na warsztatach dzieci uczą się o prawidłowej higienie jamy ustnej, zbilansowanej diecie i wpływie chorób jamy ustnej na cały organizm. Czasem w klasach jeden – trzy zdarza mi się usłyszeć, że np. niektóre dzieci nie były jeszcze nigdy w życiu u stomatologa! Mówimy o ośmiolatkach! Dlatego apeluję, aby pamiętać o wszystkich badaniach profilaktycznych u siebie i naszych bliskich.

 – Poznała pani nie tylko smak zwycięstwa. Jak wspomina pani udział w konkursie Miss Universe?

– Choć nie zajęłam finałowego miejsca, to w końcu brałam udział w tym konkursie. Stanęłam na scenie, reprezentując Polskę w przepięknej sukni narodowej. W pewnym momencie musiałam wykrzyczeć nazwę mojego kraju. Towarzyszyły mi ogromne emocje w tej chwili. Był to dla mnie niezwykły zaszczyt.

Rodzice płakali przed telewizorem. Ja również poczułam łzy po zejściu ze sceny. Na całym świecie oglądało nas 45 milionów widzów, a na scenie było 10 tysięcy osób. Byłam w ogromnym stresie. Kiedy później oglądałam nasz występ, nie mogłam uwierzyć, że udało mi się to zrobić. Czuję się dumna z samej siebie, nawet jeśli nie zdobyłam żadnego eksponowanego miejsca.

– Kto projektuje pani konkursowe kreacje?

– Wszystko zależy od tego, który projektant podpisze umowę z biurem Miss Polski. Miałam projekty od Izabeli Janachowskiej, od Konrada Bikowskiego, który projektował moją suknię narodową i finałową suknię wieczorową. A od Izabeli Janachowskiej suknie wieczorowe na całe zgrupowanie, które zakładałam na ważne eventy podczas trwania zgrupowania. Każdy projekt prezentował się znakomicie. Jestem szczęśliwa, że mogłam z nimi współpracować i bardzo im za to dziękuję.

Angelika Jurkowianiec
Angelika Jurkowianiec i prof. Stefan Kruszewski, dziekan Wydziału Farmaceutycznego Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy / Fot. B.Witkowski / UMB

O swej studentce mówi prof. Stefan Kruszewski, dziekan Wydziału Farmaceutycznego Collegium Medicum UMK

– Jako dziekan wydziału jestem bardzo dumny z sukcesów zarówno naszych studentów jak i absolwentów. Jednym z pozytywnych wyróżników Wydziału Farmaceutycznego jest duża aktywność studentów. Działają oni z sukcesami w kołach naukowych oraz organizacjach studenckich.

W lipcu ubiegłego roku na Wydziale Farmaceutycznym bardzo się ucieszyliśmy, gdy dowiedzieliśmy się, że studentka naszej analityki medycznej pani Angelika Jurkowianiec zdobyła zaszczytny tytuł Miss Polski. Pisały o niej gazety, a pisząc o niej informowały, że to nasza studentka. Zatem przy tej okazji została przekazana w przestrzeń publiczną informacja o naszym kierunku analityka medyczna. Pani Angelika Jurkowianiec wzięła aktywny udział w promocji naszego Wydziału, wygłaszając podczas spotkań inaugurujących praktyczne warsztaty dla uczniów szkół ponadpodstawowych pogadanki o swoich doświadczeniach ze studiowania analityki medycznej i zachęcające do studiowania tego kierunku. Na swoim Instagramie zamieściła post ze zdjęciami z tego wydarzenia. Spotkał się on z wielkim zainteresowaniem oglądających, o czym świadczy największa w tym roku ilość polubień tego postu. Bardzo dziękuję pani Angelice za te wszystkie pozytywne działania zachęcające do studiowania analityki medycznej.

Nasi absolwenci, dobrze przygotowani do wykonywania społecznie potrzebnych i pożądanych zawodów diagnosty laboratoryjnego lub farmaceuty lub kosmetologa  bardzo dobrze odnajdują się na rynku pracy odnosząc sukcesy w wyuczonych zawodach. Znacząca część naszych absolwentów robi kariery naukowe zdobywając zaszczytne stopnie i tytuły naukowe z tytułem profesora włącznie, ale przede wszystkim rozwijają naukę na światowym poziomie, w tym na naszym bydgoskim Wydziale Farmaceutycznym.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter