Nasz bydgoski „Botanik” niczym Central Park w Nowym Jorku

Dr hab. Barbara Waldon-Rudzionek, prof. Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego

– Ogród to mnóstwo różnych korzyści dla mieszkańców w każdym wieku – mówi dr hab. Barbara Waldon-Rudzionek, prof. Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, pełnomocnik dziekana Wydziału Nauk Biologicznych ds. Ogrodu Botanicznego UKW. Napisała książkę o naszym bydgoskim „Botaniku”.

Roman Laudański: – Widać już wiosnę w starym „Botaniku”?

Barbara Waldon-Rudzionek: – Jak dobrze poszukać, to w wielu miejscach można ją już znaleźć. Ptaki przygotowują się do lęgów, zaczynają kwitnąć różne gatunki roślin. Już w lutym kwitły przebiśniegi, a od dwóch tygodni krokusy. Kwitnie też dereń, oczary, wawrzynek wilczełyko. To zwiastuny wiosny. Jak tylko przyjdą ciepłe dni, a zapowiadają ocieplenie, to wtedy wszystko ruszy. Od kwietnia otwieramy ogród dla zwiedzających. Zawsze zaczynaliśmy sezon od maja, ale po skończonej w 2023 roku rewitalizacji, w porozumieniu z władzamiuczelni uzgodniliśmy, że będziemy otwierać ogród od kwietnia. Celem projektu rewitalizacji było m.in. szersze udostępnienie „Botanika” mieszkańcom Bydgoszczy.

– Do czego nam takie cudo w środku miasta?

– (uśmiech) Ogród to ogrom różnych korzyści dla osób w każdym wieku! Można tu będzie przyjść na spacer, odpocząć, zrelaksować się, wyciszyć. Tyle ostatnio mówi się o zdrowiu psychicznym, a zieleń koi nasze nerwy. Ogród pełni także funkcje edukacyjne, dydaktyczne, naukowe. Przychodzą tu grupy umówione z naszymi edukatorami na zajęcia, również spoza Bydgoszczy. Część z nich odbywa się w ramach projektu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Prowadzimy zajęcia o różnorodnej tematyce. Zaglądają do nas przedszkolaki, uczniowie szkół podstawowych, szkół średnich, studenci …

– …po uniwersytety trzeciego wieku!

– W tym roku przygotowaliśmy dla nich bogatą ofertę zajęć w ogrodzie. Nasz ogrodnik przygotuje zajęcia tematyczne, np. jak przycinać róże, jak przesadzać rośliny.

Ogród Botaniczny UKW
Ogród Botaniczny UKW / Fot. B.Witkowski / UMB

– Skąd pomysł na książkę o „Botaniku”?

– Myślałam o niej już przed laty. W 1999 roku z moją byłą szefową, prof. Haliną Ratyńską spotykałyśmy się z wiceprezydentem Bydgoszczy, Stefanem Pastuszewskim w sprawie przejęcia ogrodu przez ówczesną Wyższą Szkołę Pedagogiczną. Rektor, prof. Józef Banaszak, oraz kierownik Zakładu Botaniki – prof. Adam Boratyński także dostrzegali, że ogród niszczeje, a że położony jest w sąsiedztwie kampusu, to naturalnym procesem było przejęcie go przez uczelnię.

– W książce przeczytałem, że w połowie lat 80., gdy „Botanik” był zwykłym parkiem, powstały największe szkody.

– Wtedy ogród niszczał. Skradziono oryginalne rzeźby czterech pór roku z 1930 roku. Również zginęła wystawa plenerowa rzeźb Horno-Popławskiego. Może one stoją teraz w prywatnych galeriach? Rowerzyści i saneczkarze rozjeżdżali górki. Rozkradziono rośliny. Inne miejsca, które nie były pielęgnowane, zarastały chaszczami. Amatorzy taniego wina urzędowali w ogrodzie. Całość coraz gorzej wyglądała. Już po przejęciu ogrodu przez uczelnię, prof. Ratyńska wskazywała m.in. na potrzebę wydania takiej publikacji. Jednak wtedy były ważniejsze sprawy, jak przywracanie świetności ogrodowi.

Kiedy powierzono mi funkcję pełnomocnika Dziekana Wydziału Nauk Biologicznych do spraw Ogrodu Botanicznego znowu zaczęłam myśleć o książce.

– Czego się z niej dowiemy o „Botaniku”?

– Przypominamy jego prawie 95-letnią historię. W 2030 roku będziemy świętowali jego stulecie. Ogród zmieniał zarządców, na początku był ogrodem szkolnym, później był miejskim ogrodem botanicznym, od 1951 do 1977 Ogrodem Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin. Następnie do 1995 był ogólnodostępnym parkiem miejskim i to wtedy poniósł największe straty. Dla ratowania cennych okazów drzew i krzewów, staraniem konserwatora przyrody – Marka Wilcza, w 1995 roku Ogród objęto ochroną w całości, jako kompleksowy pomnik przyrody Arboretum.

– W połowie lat 50. pojawił się pomysł likwidacji „Botanika” i zbudowania bloków na jego terenie.

– No tak, przecież to bardzo atrakcyjna działka w środku miasta. To ponad dwuhektarowy teren, wyróżniająca się spośród otoczenia enklawa zieleni, niczym Central Park w Nowym Jorku. Na szczęście zdecydowana postawa Andrzeja Michalskiego, ówczesnego kierownika ogrodu i kilkunastoosobowej ekipy pracowników doprowadziła do tego, że ocalał.

– Utworzenie w 1972 roku nowego „Botanika” w Myślęcinku nie sprowokowało do pytań: to po co nam stary ogród?

– W Myślęcinku powstały dwa ogrody. Jesteśmy jedynym miastem w Polsce posiadającym aż trzy ogrody botaniczne. Jeden w Leśnym Parku Kultury i Wypoczynku, drugi Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, w którym znajduje się m.in. kolekcja traw. Kiedy stwierdzono, że w starym „Botaniku” jest już za mało miejsca, to utworzono nowy, IHAR-owski, w którym rozwijana jest hodowla traw. Już w ogrodzie przy Niemcewicza rozpoczęto prace nad aklimatyzacją roślin, m.in. bawełny, a także nad narodową kolekcją traw. W Myślęcinku, przy ul. Jeździeckiej wydzielono teren o powierzchni 5,5 hektara, gdzie przeniesiono to, co można było ze starego „Botanika”, w tym kolekcje roślin.

– Podobno czasem odwiedzają ogród dość nietypowi goście.

– Wizyta łosia bardzo nas zdziwiła. W którąś niedzielę odebrałam telefon od stróża, który powiedział, że w ogrodzie jest łoś! „Chyba pan żartuje” – zareagowałam, a on podesłał mi zdjęcia. Prawdopodobnie w nocy łoś przeskoczył ogrodzenie i spacerował po „Botaniku”. Musieliśmy podjąć działania, nie wiadomo było, jak zwierzę zareaguje w kontakcie z ludźmi. Centrum Zarządzania kryzysowego poradziło, żeby pootwierać bramy, to łoś wyjdzie. A  on, mimo otwartych bram, znowu pokonał ogrodzenie (śmiech).

– To nie było jedyne „ogrodowe” zwierzę.

– Najczęściej można spotkać częściowo oswojone wiewiórki, były widziane lisy, kuny, jeże. Z ogrodu korzystają ptaki. M.in. dzięki mgr Monice Wójcik-Musiał, naszej ornitolożce działającej w Towarzystwie Przyrodniczym „Kawka” wiemy, że ponad 70 gatunków ptaków mieszka tu na stałe lub czasowo. Ptaki odbywają tu swoje lęgi. Mamy też pięć gatunków nietoperzy. A przy okazji, mało kto wie, że w ogrodzie mamy ponad sto gatunków grzybów!

– Przez ostatnie trzy lata trwała rewitalizacja. Zrobiliście już wszystko?

– Niestety nie. Cały czas remontu wymagają tzw. murki oporowe oraz ogrodzenie. Na razie uczelniany ślusarz przygotowuje nową bramę. A murki znajdują się w najstarszej części ogrodu, który przez lata się powiększał. Najstarsza część znajduje się wzdłuż ulicy Niemcewicza, a część od strony uczelni, ze stawem, została przyłączona później. Przydałby się również remont ścieżek na terenie ogrodu. W ramach Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego mieszkańcy zagłosowali na projekt utworzenia strefy relaksu w Ogrodzie Botanicznym. Myślę, że ławeczki dopełnią całości, a nowe rabaty z roślinnością cieszącą oko od wiosny do jesieni będą głównym elementem strefy. Strefa planowana jest od strony ulicy Powstańców Wielkopolskich. Zastanawiam się, czy nie rozpisać kolejnego projektu na następną edycję BBO. Mamy pomysły, np. na historyczną strefę relaksu, w okolicach czterech pór roku, z reliefem z planem miasta Bydgoszczy z 1930 roku, zwłaszcza, że zbliżamy się do stulecia ogrodu. Od strony ulicy Niemcewicza mamy też tzw. Galerię Arboretum. Marzy mi się w tym budynku niewielkie muzeum ogrodu. Mamy sporo materiałów historycznych, kroniki, księgi odwiedzających z lat 50-tych, dużo starych zdjęć, dokumentów…

– …aż się prosi o ich wyeksponowanie.

– Nawet w sali, w której rozmawiamy, wiszą przedwojenne zdjęcia. Marzy nam się, aby na stulecie ogrodu urządzić takie muzeum. Książka jest pracą zbiorową 26 osób. Mimo że jest to monografia naukowa udało mi się nakłonić autorów, żeby opowiedzieli o przyrodzie „Botanika” ciekawie i przystępnie.

– Czego można życzyć „Botanikowi”?

– Żeby był jeszcze bardziej atrakcyjnym miejscem dla bydgoszczan, wizytówką Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, dalej się rozwijał i pozostał oazą zieleni w centrum miasta.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter