Od stycznia już nie „bydgoszczanin” tylko „Bydgoszczanin”. Co jeszcze napiszemy wielką literą?

Dr hab. Rafał Zimny, prof. UKW, językoznawca, polonista, członek Rady Języka Polskiego Fot. B. Witkowski/UMB

– Przestrzeń publiczna powinna być uporządkowana pod względem ortograficznym  – mówi dr hab. Rafał Zimny, prof. UKW, językoznawca, polonista, członek Rady Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk.

– Dlaczego czekają nas zmiany w języku polskim?

– Nie czekają nas zmiany w języku, tylko w systemie jego zapisu. Problem ujednolicenia polskiej ortografii pojawił się wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Przez lata zaborów polszczyzna trwała, także w wersji pisanej, ale w każdym zaborze inne były przyzwyczajenia piszących po polsku. Dopiero w 1891 roku Akademia Umiejętności w Krakowie skodyfikowała zasady ortografii polskiej
(w kontrze do tzw. szkoły warszawskiej), gdyż wcześniej uważano, że sposób pisania po polsku jest sprawą prywatną, czyli że każdy może pisać, jak chce.

– Problem wrócił po odzyskaniu niepodległości?

– Tak, wrócił, a właściwie wynikł w nowej rzeczywistości politycznej. Rozwiązano go tak, że w dwudziestoleciu międzywojennym ukazywały się kolejne wydania ustalającej zasady „Pisowni polskiej”. Jej jedenasta edycja z 1936 roku gruntownie zreformowała polską ortografię. W dużej mierze od prawie 90 lat tamte przepisy obowiązują do dziś. Dodam, że reforma tamta wywołała kontrowersje, podobnie jak obecna.

Po wojnie mniej więcej jedna czwarta Polaków wciąż była niepiśmienna, a więc nowe państwo podjęło walkę z analfabetyzmem, czym wprowadzało w powszechny obieg ustalenia ortograficzne z roku 1936. W roku 1957 nastąpiła kolejna korekta zasad pisowni, a w roku 1963 miała wejść w życie następna modyfikacja, dostosowana już do powszechnej praktyki pisownianej. Tak się jednak nie stało, nie ukazało się przygotowane 13 wydanie „Pisowni polskiej”, gdyż ówczesny minister właściwy do spraw oświaty nie wydał aktu wdrażającego nową pisownię do użytku powszechnego.

– Od 62 lat ortografia się nie zmieniała?

– W sensie prawnym mamy bezkrólewie, bo nie do końca wiadomo, co obowiązuje. Wykładnią normy ortograficznej stały się w ostatnich 60 latach wstępy do słowników ortograficznych. Dziś na mocy Ustawy o języku polskim Rada Języka Polskiego jest jedynym podmiotem uprawnionym przez państwo do ustalania zasad ortografii i interpunkcji i postanowiła z tego uprawnienia skorzystać. Oznacza to ponadto, że po ponad 60 latach przepisy ortograficzne uzyskają znów status przepisów w pewnym sensie państwowych.

– Pan profesor jest członkiem Rady Języka Polskiego.

– Już drugą kadencję mam zaszczyt być jej członkiem.

– Czyli przyłożył pan rękę do zmian w zasadach ortograficznych, które wejdą w życia od 1 stycznia.

– Można tak powiedzieć, chociaż mój głos to tylko jedna czterdziesta, albowiem Rada Języka Polskiego liczy sobie około czterdziestu członków.

– Po co te zmiany?

– Proponowane zmiany nie zostały wzięte z kapelusza. Rada ich sobie nie wymyśliła. Z obserwacji praktyki pisownianej Polaków wynika, że niektóre przepisy są mało znane, nietrafne lub źle skodyfikowane. Np. zasada, żeby pisać cząstkę „by” ze spójnikami łącznie jest praktycznie martwa, a została wdrożona podczas reformy w 1936 roku. W RJP (Rada Języka Polskiego) powstał specjalny zespół, który przejrzał dotychczasowe kodyfikacje, śledził współczesne zwyczaje pisowniane i postanowił dostosować reguły pisowni do dominującego zwyczaju. Prosty przykład: dla wielu piszących Polaków zapisy „boby”, „chybaby” czy „jeśliby” wydają się nieintuicyjne, ale do 31 grudnia 2025 roku obowiązują. To skutek nadgorliwości kodyfikatorów z 1936 roku. Łączna pisownia cząstki „by” ze spójnikami się po prostu nie przyjęła. Okazuje się więc, że to martwa reguła, a przynajmniej słabo znana. RJP wychwyciła także kilka nielogiczności w dotychczasowych przepisach i postanowiła je wyeliminować. Co więcej, celem zmian jest przywrócenie przepisom ortografii statusu przepisów potwierdzonych przez państwo.

– Do końca roku mogę pisać „bydgoszczanie” małą literą, a od pierwszego stycznia będzie to błąd?

– Do tej pory obowiązywała zasada, że nazwy mieszkańców terenów od regionów „w górę” – pisano wielką literą. Np. „Francuz”, „Azjata” oraz „Wielkopolanin”.

A od regionu „w dół” – obowiązywała pisownia mała literą. Stąd „bydgoszczanin”, „wyżyniak”, „białobłocianin”.

– A od 1 stycznia?

– Napiszemy je wielką literą. Dla wielu piszących dotychczasowa regulacja jest nielogiczna. Dlaczego od regionu „w górę” – wielką, a od regionu „w dół” – małą? To było nieczytelne, bo to można interpretować tak, że ortografia faworyzuje tożsamości duże, ale małe już nie. Naprawdę nie ma powodu, by zapisem małą literą sugerować niższy status „bydgoszczanina” od „Pomorzanina” lub „Kujawiaka”.

– Czy podczas posiedzeń Rady kłóciliście się o nowe zasady?

– W RJP się co najwyżej „spieramy”, ale na pewno nie „kłócimy”.

– Zmian będzie kilkanaście.

– Na stronie Rady Języka Polskiego można zapoznać się ze wszystkimi zmianami. Pod koniec przyszłego roku (2026) zostanie opublikowany słownik ortograficzny dostępny bezpłatnie on-line.

– Najważniejsze zmiany?

Podam przykłady, które raczej zostaną przyjęte przychylnie przez ogół piszących. Dziś obowiązuje zasada, że wszystkie nazwy różnych obiektów w przestrzeni publicznej, które mają swoje nazwy własne, piszemy małą literą. Np. „ulica Jagiellońska”, „plac Teatralny”. „Plac” jest tu nazwą gatunkową wskazującą typ obiektu, a „Teatralny” nazwą własną.

– A od 1 stycznia?

– Nadal będziemy pisać „ulica” małą literą, ale już nazwy typologiczne wszystkich innych obiektów – dużą. Np. „Plac Teatralny”, „Park Witosa”, „Cmentarz Nowofarny” itd. Chodzi o takie wyrazy, jak: „aleja”, „bulwar”, „plac”, „kościół”, „pałac”, „most”, a także „bazylika”. Takie rozwiązanie odpowiada oczekiwaniom piszących i ich odczuciom, bo nazwę „Plac Teatralny” czy „Most Jagiełły” traktują jako zupełną nazwę własną. W wyniku korekty zasad ortografii mogą się jednak pojawić problemy praktyczne – mam na myśli choćby tabliczki z nazwami ulic, placów czy bulwarów. Samorządy wielu miast i nie tylko miast nie zwykły radzić się językoznawców co do sposobu zapisu nazwy miejsca na tabliczce. To źle, bo przestrzeń publiczna powinna być uporządkowana pod względem ortograficznym. 

– A jednak trzeba będzie zmieniać tablice i pieczątki?

– Pewnie tak, ale to zależy od samorządu, który będzie decydował o ewentualnej wymianie tablic. RJP nie może tego nikomu nakazać.

– A co z nazwami lokali usługowych?

– W „starej” ortografii obowiązuje przepis, że określenia w rodzaju „hotel”, „karczma”, „restauracja” ze względu na swoją gatunkową istotę są pisane małą literą. „Nowa” ortografia uznaje, że te człony wchodzą w skład nazwy własnej, a więc pisać je będziemy od wielkiej litery, np. „Karczma Słupska”, „Hotel pod Orłem”, „Pomnik Kazimierza Wielkiego” (zrównanie zasady dotyczącej pisowni tytułów książek i czasopism z zasadą zapisu nazw lokali usługowych). Obecna regulacja to jedna z najsłabiej przyswojonych reguł pisowni – wielu piszącym trudno jest odróżnić, co jest nazwą własną, a co nie.

– Poproszę teraz o parach wyrazów.

– To: „esy-floresy”, „szuru-buru”, „tuż-tuż”, „raz-dwa”. Do tej pory obowiązywała przede wszystkim pisownia z dywizem, krótką kreską. Zespół odkrył, że niektóre takie połączenia norma nakazuje pisać z przecinkiem. Np. „fiu, bździu” i „baju, baju”. Właściwie nie wiadomo dlaczego. Rada postanowiła być liberalna i dopuściła wszystkie możliwe warianty pisowni. Z dywizem, przecinkiem i ze spacją.

– We współczesnym języku coraz częściej pojawiają się cząstki „super”, „mega”, „ekstra”, „eko”, „wege”, „maksi”, „mini”. Co z nimi?

– Do tej pory traktuje się te cząstki jak przedrostki, które zasadniczo piszemy łącznie. Np. „superpomysł” to do końca roku jedyny poprawny wariant, ale od dawna cząstki te pełnią też funkcję samodzielnych przymiotników, tylko nieodmiennych. Np. „pomysł super”, „zarobki ekstra”. „żywność eko”, co oznacza możliwość przestawienia tych członów. Dlatego od nowego roku poprawne będą oba warianty. Będzie można napisać „superpomysł” lub „super pomysł”.

– A przedrostki „niby-” i „quasi-”?

– Norma nakazuje pisać je z łącznikiem – nie wiadomo dlaczego, skoro inne przedrostki piszemy łącznie. Tę niekonsekwencję usuwamy. Będzie łącznie, np. „nibyartysta”, „nibynaukowy”, „quasistudent”, „quasineutralny”. Do tej pory wyjątki dotyczyły tylko terminów z nauk przyrodniczych – „nibynóżka”, „nibyliść” – prawdopodobnie na skutek presji tego środowiska zawodowego.

– Jeszcze jeden przykład zmiany?

– Obecnie obowiązuje reguła: nie z przymiotnikami w stopniu równym piszemy łącznie. Np. „nieładny”, „niemiły”, „niedobry”. Tak samo z przysłówkami: „nieładnie”, „nieadekwatnie”, „niedobrze”. Jednak z przymiotnikami i przysłówkami w stopniu wyższym i najwyższym musimy pisać rozdzielnie: „nie milszy”, „nie najmilszy”, „nie lepiej”, „nie najlepiej”. Wielu użytkownikom wydaje się to nielogiczne – skoro w stopniu równym razem, to dlaczego w stopniu wyższym i najwyższym rozdzielnie? Jest to więc kolejna zmiana usuwająca jakąś niekonsekwencję w regulacji pisowni.

– To może doczekamy się rewolucyjnych zmian, ujednolicenia „rz” i „ż”, „ch” i „h” lub „u” i „ó”?!

– Pojawiły się takie niemerytoryczne pytania czy nawet postulaty. To byłaby rzeczywista rewolucja czy przewrót kopernikański, jak przyszłoroczne zmiany określały niektóre media. Nie przypuszczam jednak, by jakakolwiek obecna czy przyszła Rada Języka Polskiego zdecydowała się na takie zmiany. Zasady regulujące pisownię z tymi trudnymi dla wielu literami wynikają z historii języka. Gdybyśmy teraz nakazali pisać jednakowo „żaba” i „rzeka”, to zatarlibyśmy etymologiczne pokrewieństwo wyrazu „rzeka” np. z wyrazami z pokrewnych języków słowiańskich, np. „řeka“ (czeski) czy „rijeka“ (chorwacki).

Wchodzące w życie zmiany to nie jest reforma ortografii ani przewrót kopernikański w języku, tylko raczej szersza korekta. Wszystkie wprowadzone nowe regulacje dotyczą zasady konwencjonalnej, czyli tej opartej na czystej umowie, która z tego powodu reguluje ortografię najsłabiej, a więc najłatwiej podlega zmianom, które nie wnikają ani w strukturę języka, ani w jego historię. Ortografia powinna być jednolita, bo jako jeden z czynników językowych buduje wspólnotę narodową. Wszyscy powinniśmy pisać tak samo.

– Gdybyśmy zajrzeli do komunikatorów, którymi posługuje się nie tylko młodzież…

– Wiem. Współcześnie norma ortograficzna – ta obecna i zapewne ta, która wejdzie w życie od pierwszego stycznia, ulega i będzie ulegać pewnemu rozchwianiu przez to, że każdy z nas ma dziś dostęp do mediów społecznościowych, w których coraz częściej stykamy się z niepoprawnie lub niechlujnie napisanymi tekstami, bo nie wszyscy piszący mają jednakowe kompetencje ortograficzne. Nadzieją regulatorów jest to, że nowe przepisy ułatwią życie i uczynią ortografię bardziej spójną wewnętrznie i przyjazną.

– Rozmawiamy o zmianach obowiązujących od pierwszego stycznia, ale dla mnie absolutną rewelacją jest konkurs na młodzieżowe słowo roku. To dopiero jest odjazd!

– Obaj jesteśmy w wieku, w którym byłoby dziwnym, gdybyśmy rozumieli te słowa. W czasach mojej młodości był jeden ogólny slang młodzieżowy, który co prawda się zmieniał, ale nie tak szybko jak dziś. Pewne wyrażenia były zbyt często używane i straciły świeżość, atrakcyjność. Kiedy czytałem młodzieżowe powieści Adama Bahdaja z lat 60. i 70., to tam używane było słowo „klawo”. W czasach mojej młodości (lata 80.) nikt tak już nie mówił.

– W mojej – tak.

– Podobnie jak „serwus”. Współczesne zmiany w slangu młodzieżowym są tak dynamiczne, że niektóre wyrażenia, np. „skibidi” czy „zgerypała”, trwają bardzo krótko. W slangu młodzieżowym „zgerypała” utrzymało się może przez miesiąc. Słowa te najczęściej pochodzą z różnych popkulturowych, młodzieżowych produkcji.

– Młodzieżowe zmiany nie wpłyną na kanon językowy?

– Nie sądzę. Slang młodzieżowy jest po to, żeby dane pokolenie młodzieży odróżniało się od dorosłych oraz żeby starsi nie rozumieli, o czym jest mowa. Kiedy udane słowo „dzban” upowszechniło się w starszych pokoleniach, młodzi natychmiast z niego zrezygnowali. Plebiscyty na Młodzieżowe Słowo Roku organizuje Wydawnictwo PWN i to jest po prostu popularyzatorska zabawa. Na młodzieżowe słowo roku może głosować każdy, niezależnie od wieku. Jest tylko jeden próg: „mam lat 13–17” i „mam więcej niż 18”.

– To się łapiemy.

– Warto zwrócić jeszcze uwagę na „śpiulkolota” (‘sen, łóżko’), który kilka lat temu wygrał. Pytałem młodych o to słowo i okazało się, że oni w ogóle tak nie mówią! Nie znali tego słowa! Być może jego wygrana była to jakaś zorganizowana akcja z wykorzystaniem botów.

– Będzie pan profesor stawiał „pały” za błędy po pierwszym stycznia?

– Raczej nie.

– A na maturze?

– Wedle mojej wiedzy Centralna Komisja Egzaminacyjna ustaliła, że przez pięć najbliższych lat, od 2026 do 2030 roku, będą akceptowane obie normy. Nie znam podłoża tej decyzji CKE, ale może ma ona związek z koniecznością zamknięcia cyklu kształcenia. Ktoś, kto zaczął liceum w 2025 roku, powinien mieć możliwość pisania matury w starej ortografii. Od 2031 roku na maturze będzie obowiązywała tylko nowa ortografia.

Wszystkie zmiany dostępne są na stronie: rjp.pan.pl

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter