Prof. Bernard Mendlik, rektor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego Fot. B. Witkowski/UMB
– Zapewnię studentów, że trafili w dobre miejsce i będziemy spełniać ich marzenia. Uczelnia ciągle się rozwija, mamy perspektywy – to będzie przesłanie prof. dr. hab. Bernarda Mendlika, nowego rektora Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego do studentów uczelni.
Roman Laudański – Część młodych wybiera studia poza Bydgoszczą, później już tu nie wracają. Ma pan pomysł, jak to zmienić? Zastanawiam się, czy uczelnie dobrze wykorzystały czas po 1989 roku?
Prof. Bernard Mendlik – Miejsce miasta – ośrodka akademickiego jest bardzo ważne i związane z rozwojem bydgoskich uczelni. Myślę tu o naszym uniwersytecie, politechnice, Collegium Medicum, Akademii Muzycznej oraz kilku uczelniach prywatnych. Ich obecność sugeruje, że wszystko, co się dzieje, idzie w dobrym kierunku. Nasz uniwersytet, wcześniej akademia, Wyższa Szkoła Pedagogiczna, którą sam kończyłem, ciągle jest „na dorobku”. Dwadzieścia lat to dla uczelni bardzo krótki czas, który niewiele zmienił w rozwoju i przedstawieniu naszej oferty. Przede wszystkim jest ona skierowana do osób z naszego regionu. Jesteśmy uczelnią regionalną, oczywiście poza wyjątkami. W większości studiują tu osoby z Bydgoszczy i okolicy.
– Dobrze wykorzystaliście ten czas?
– Mamy jeszcze dużo do zrobienia. Oprócz świetnych, tworzonych w tym roku, kierunków jak dietetyka czy skandynawistyka, brakuje nam kształcenia w językach obcych. To dla nas szansa.
– Dlaczego ich nie ma? To nie jest zarzut do pana, raczej do poprzedników.
– Zrobię wszystko, żeby to się zmieniło, było to w moim programie wyborczym. Nasza uczelnia potrzebuje nauczania w językach obcych. Myślę, że poprzednikom zabrakło trochę odwagi. Takie decyzje nie są łatwe. Uruchamianie nowych kierunków wymaga odwagi i wiary w potencjał ludzki, który przecież jest w uniwersytecie.
– Macie mistrzów, który swoim nazwiskiem przyciągają chętnych studentów? Może jest za mało projektów, grantów, artykułów?
– Zawsze chcielibyśmy większego rozwoju naukowego. Wydaje mi się, że sytuacja nie jest zła. Patrząc na inne uniwersytety, uczelnie wszystko dzieje się prawidłowo. Jeśli chodzi o rozwój naukowy, to pewnych rzeczy nie przeskoczymy z dnia na dzień. To są lata. Sam jestem tego przykładem: w 1985 roku skończyłem studia, a w 2016 zostałem profesorem. I to było dość szybko, choć nie wybitnie szybko, ponieważ mamy w Polsce profesorów w wieku trzydziestu kilku lat. Dobrze dzieje się na obleganych kierunkach.
– Czym się możecie pochwalić?
– Od lat najwięcej kandydatów na jedno miejsce jest na psychologii, dużym zainteresowaniem cieszy się niedawno powstałe prawo i kryminologia. Prawie jedna trzecia studentów jest na kierunkach związanych z prawem. Dalej filologia angielska, kierunki informatyczne, stabilna mechatronika, pedagogika i wiele innych. Informatyka nadal dziś się cieszy popularnością, choć widać już, że rynek się nasycił i ma wobec kandydatów już inne oczekiwania. Potrzebni są bardziej doświadczeni ludzie. Kilka lat temu „na pniu” brano studentów do pracy. Dziś już tego nie ma. Także filologie, co widać po anglistyce.
– Inne kierunki?
– Z nowości jeszcze badanie i projektowanie gier, nabór został zamknięty po pierwszym etapie. Mamy także kierunki na średnim poziomie. Zawsze popularne jest wychowanie fizyczne, mój kierunek – edukacja artystyczna w zakresie sztuki muzycznej. I to w kontekście rozbudowującej się Akademii Muzycznej. Od lat mamy tu dobry wynik. Mamy też kierunki, których nie może zabraknąć, jeśli myślimy o uniwersytecie szerokoprofilowym. Czeka nas jeszcze wiele pracy.
Dodam, że powracamy do tradycyjnych kierunków. Np. nabór na matematykę został zamknięty po pierwszej turze. Coraz więcej osób wraca również na filologię polską. Były czasy, gdzie polonistykę studiowało 90 osób, później był spadek, a teraz mieliśmy dwie osoby na jedno miejsce.
– Odczuwacie skutki niżu demograficznego? Kiedyś studiowało tu 20 tysięcy, a dziś 7,5 tysiąca.
– Dziś już wiemy, że tak po prostu będzie. Nie mamy się co łudzić, że nagle pojawi się więcej studentów. Mieliśmy studentów z Ukrainy, ale ten rynek powoli będzie gasł z powodu wojny, braku dzietności. Są również inne rynki, z krajów byłych republik radzieckich, o które należałoby zadbać. Chcielibyśmy również stamtąd pozyskiwać studentów.
– Czy aby prywatne uczelnie nie były w tym szybsze?
– Jak najbardziej, ale zwrócę uwagę na różnicę w przepisach obowiązujących na uczelniach państwowych i prywatnych. W niektórych sytuacjach uczelnie prywatne mają zdecydowanie łatwiej. Jednak dyplom uniwersytecki waży więcej, studenci bardziej chwalą się takim dyplomem.
– Dlaczego wydział lekarski powstał na politechnice, a nie u was? To nie jest zarzut w pana stronę, raczej poprzedników. Można powiedzieć, że politechnika ruszyła na odrzutowych dopalaczach, a wy – przepraszam – drepczecie w miejscu.
– Nie potrafię odpowiedzieć do końca na to pytanie, gdyż nie brałem udziału w rozmowach prowadzonych na ten temat. Sądzę, iż Politechnika Bydgoska zrobiła ukłon w stosunku do wizji i oczekiwań w naszym mieście. Podejrzewam, że pytanie „co robimy?” padło na wszystkich uczelniach. Politechnika odważyła się podjąć to wyzwanie. Życzę im, żeby to się udało, bo przecież myślimy o naszym mieście.
– To – jak mi się wydaje – będzie dobry impuls rozwojowy dla politechniki, która chwyciła wiatr w żagle. W ostatnich latach częściej można było usłyszeć o politechnice niż o UKW.
– Często o tym myślę. Mogę tylko odpowiadać za to, co robimy z moimi współpracownikami od początku września. Po stronie uniwersytetu był potencjał. Tylko władze rektorskie podejmowały takie, a nie inne decyzje. Nie dyskutuję z tym. Zapewniam, że w tej sprawie mój pomysł byłby inny. Było nam bliżej. Czy to były obawy, czy wątpliwości, że lepiej rozwijać Collegium Medicum? Czy tworzenie nowego ośrodka przy uczelni będzie lepsze? Niewątpliwie medycyna w Bydgoszczy jest potrzebna i nie ma tu o czym dyskutować. Mamy dobre kontakty z Collegium Medicum. Jako uniwersytet powinniśmy być zainteresowani tworzeniem kierunków okołomedycznych. Mamy potencjał, rozwinięte kierunki na Wydziale Nauk o Zdrowiu i Kulturze Fizycznej. Wydział Inżynierii Materiałowej wprowadził do swojej oferty kierunek materiały do zastosowań medycznych. Na Wydziale Fizyki mamy kierunek fizyczne podstawy radioterapii i diagnostyki obrazowej. Są laboratoria, zadbałem, żeby kierowały tymi wydziałami nowe władze. To są bardzo dobre kierunki, brakuje tych specjalistów na rynku. Ten kierunek (fizyczne podstawy radioterapii i diagnostyki obrazowej) uruchamiany jest bez problemu, tylko może ta nazwa nie do końca jest czytelna. Mamy ustalony wspólnie z bydgoskim Centrum Onkologii limit dla 15 osób.
– Jest szansa na to, żeby UKW przestało być uniwersytetem regionalnym?
– Dużo pracy przed nami. Dziś powraca myśl o Bydgoszczy – jednym wspólnym ośrodku, czyli jednej dużej uczelni. Namawia do tego ministerstwo.
– UKW miałoby połączyć się np. z Politechniką Bydgoską?
– Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zachęca do wspólnych działań w poszczególnych miastach, mieliśmy spotkanie z ministrem Dariuszem Wieczorkiem. Łączenie można zaczynać od wspólnych projektów, związku uczelni. To ma być bardziej doceniane przez ministerstwo. Kto wie, czy do takiej myśli nie wrócimy. Dziś nasz Uniwersytet i Politechnika obraliśmy różne kierunki rozwojowe, ale zawsze możemy na ten temat rozmawiać. Jeżeli ma się to wiązać z pieniędzmi, dotacjami, to mamy przykład Gdańska czy innych miejsc, w których taka fuzja doskonale działa. Wydaje mi się, że ta myśl była bardziej aktualna przed dziesięciu laty. Teraz ta idea jeszcze tkwi głowach.
– A co do rozpoznawalności uniwersytetu?
– To wymaga rozpoznawalnej w kraju kadry, ale przede wszystkim zachęcania młodych ludzi, żeby pozostawiali na uczelni. Argumenty są dziś zupełnie inne. Wizje młodych ludzi zostających na uczelni także są inne. Nie jest to jednoznaczne z marzeniem każdego absolwenta. Za moich czasów tak, ale już nie dziś. Dziś rynek jest zupełnie inny.
– Jak już jesteśmy przy rynku pracy, to może oferta Bydgoszczy jest za mała?
– Pewnie tak, chociaż zmieniło się podejście do studiowania. Jeszcze 10 – 12 lat temu studenci wybierali określony kierunek, bo chcieli znaleźć dobrą pracę. Mówiło się wtedy, otwierajmy mechatronikę, informatykę, bo po studiach czeka dobra praca, bo jest rynek. Dziś wielu studentów mówi zupełnie coś innego. Chcą na studiach spełnić swoje marzenia i niekoniecznie pracować zgodnie z wykształceniem. Studiują dla siebie. Wierzą, że jak będą dobrzy w swoich wybranych kierunkach studiów, to znajdą pracę. Czy to dobre podejście? To się wkrótce okaże. Tak jak nie mamy pewności, czy specjalistyczne fokusowanie się na wykształceniu zagwarantuje dobrą pracę, jak to było 10 – 15 lat temu.
– Ale macie chyba wyczucie rynku, które kierunki będą bardziej potrzebne?
– Dla miasta i regionu musimy kształcić kadry, to jasne. Przy uczelni technicznej, która jest w Bydgoszczy, musimy mieć rozpoznane cele. Do niedawna kierunki humanistyczne już nie cieszyły się takim zainteresowaniem. Dzisiaj to się zmienia. Dziś humaniści są również potrzebni.
– Już wie pan rektor, co powie studentom podczas inauguracji roku akademickiego?
– Zapewnię studentów, że trafili w dobre miejsce. Uczelnia ciągle się rozwija, mamy perspektywy. Przypomnę, że sam tu studiowałem. Uczelnia będzie miała dobre wsparcie partnerów – ze strony województwa i miasta, tak to odczuwam. I będziemy spełniać marzenia studentów. Na pewno wraz ze współpracownikami zakaszemy rękawy i przystąpimy do pracy. Ja pochodzę z Wągrowca, czyli okolic Poznania, a tam zawsze był porządek. Plan, zadanie, wykonanie.
– Stąd ten honorowy obywatel Wągrowca?
– Trochę tak, ale w tamtym czasie było nas dwóch profesorów tytularnych z Wągrowca. Kolega z czasów licealnych jest lub był dyrektorem śląskiego Centrum Chorób Serca po słynnym profesorze Relidze. A ujmując rzecz nieco żartobliwie, jestem pierwszym rektorem uniwersyteckim, który jest muzykiem. To jest fakt.
– O muzyce może przy innej okazji, natomiast sukcesy Akademii Muzycznej cieszą.
– Sam jestem jej absolwentem, bo najpierw skończyłem Wyższą Szkołę Pedagogiczną, a później Akademię Muzyczną i jej sukcesy bardzo mnie cieszą. Trzymam za nich kciuki, za nową siedzibę. To bardzo duża proekologiczna inwestycja. Koszty utrzymania nowego obiektu również będą spore.
– Jak pan profesor patrzy na Bydgoszcz?
– Pamiętam Bydgoszcz z moich lat studenckich, to było zupełnie inne miasto. Poznań z targami był wtedy dla mnie prawdziwą metropolią. Pół miliona mieszkańców, światowe miasto. Dziś Bydgoszcz rozwinęła się wspaniale. Możemy narzekać na przeciągające się remonty, jednak są one bardzo potrzebne aby żyło nam się lepiej. Jednak tu w Bydgoszczy, już mojej Bydgoszczy, dla młodych jest wielka przestrzeń dla rozwoju. Z wielu ust, także obcokrajowców, słyszę, że zazdroszczą nam takiego miasta. Mówią, że Bydgoszcz pięknieje. Ma odpowiednią ofertę dla wielu osób. Tylko żebyśmy potrafili dobrze to wykorzystać. Miejmy świadomość, że warto wracać do Bydgoszczy, a od tego wątku rozpoczynaliśmy naszą rozmowę. Warto tu być. Oczywiście są renomowane uniwersytety, piękne miejsca, ale tu jest dobre miejsce do życia.
Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!