Ślusarz z bramy przy Gdańskiej 11: Siedziałem tu na progu i czytałem książki

Janusz Skupniewicz, ślusarz z Bydgoszczy, w swoim zakładzie przy Gdańskiej 11 / Fot. B.Witkowski/UMB

Brama kamienicy przy ul. Gdańskiej 11. Często można w niej spotkać ślusarza. Janusz Skupniewicz prowadzi swój zakład w podwórku od 37 lat. – Lubię popatrzeć, co się dzieje na ulicy i porozmawiać z przechodniami – mówi bydgoski rzemieślnik.

– Gdy przybyłem do Bydgoszczy w marcu 1986 roku, były to jeszcze al. 1 Maja. Od tego czasu pozmieniało się w mieście. Zdecydowanie wypiękniało. Firma? Było trudno na początku. Nie było wielu klientów, bo zakład jest w podwórzu. Siedziałem tu na progu i czytałem książki. Potrzebowałem około trzech lat, żeby rozkręcić biznes – mówi ślusarz, Janusz Skupniewicz.

Klucz-Serwis
Janusz Skupniewicz, ślusarz z Bydgoszczy / Fot. B.Witkowski / UMB

Zaczynał jako spawacz

Pochodzi z Chełmna. Zawodu ślusarza wyuczył się w zawodówce, w Grudziądzu. Ale jak wspomina, wiele stamtąd nie wyniósł. Zaczął sam zdobywać wiedzę, już w pracy. Zatrudnił się w szczecińskim porcie, tam został spawaczem. Pracował na wielu konstrukcjach, był wysyłany do różnych miejsc w Polsce. – Spawałem m. in. w zakładach chemicznych w Policach, budowaliśmy suwnice. Dla telewizji w Szczecinie w ciągu miesiąca „postawiliśmy” cztery piętra w wieżowcu, takim wysokim, jak ten bydgoski, przy ul. Konarskiego. Opisali nas w gazecie jako najlepszą brygadę pracującą na wysokościach w Polsce. Spawałem też na Śląsku.– wspomina Skupniewicz.

W końcu postanowił zarabiać „na swoim”. – Zainteresowałem się na poważnie ślusarką. Podpatrywałem, jak robią te klucze. Kupiłem maszynę i otworzyłem zakład w Słubicach. Na początku dorabiało się 5-6 typów kluczy patentowych oraz samochodowe. Z czasem dochodziło coraz więcej zagranicznych kluczy. Miałem rodzinę w Chełmnie, więc po jakimś czasie postanowiłem przeprowadzić się z żoną bliżej „swoich stron”. I tak tu już zostałem w Bydgoszczy. Kiedyś prowadziliśmy interes razem z żoną, dzisiaj już nie ma tyle pracy, sam daję radę. Żona pomaga mi przy zamawianiu nowego asortymentu – opowiada rzemieślnik.

Zapalniczki, zaworki, nowe klucze

Jak interes prowadziło się 30 lat temu? – Przede wszystkim zarabiałem na przerabianiu zapalniczek. Kiedyś wymieniało się zaworki i napełniało gazem. Proszę mi uwierzyć, że jak upadła „komuna”, to dwa tygodnie później nikt już nie przychodził z zapalniczkami. Wszyscy rzucili się na te znane dzisiaj, jednorazowe. W latach osiemdziesiątych w Bydgoszczy było około 70 zakładów dorabiania kluczy, teraz jest o połowę mniej. Dostęp do materiałów nie był łatwy. Do Bydgoszczy przyjeżdżał producent ze Śląska. Przywoził całą przyczepę kluczy. Sam je produkował. Trzeba przyznać, że robił je bardzo dobrze. Zbiegali się do niego wszyscy ślusarze w mieście. Dzisiaj większość, dorabiając patentowe klucze, używa hiszpańskich i włoskich, są z innego surowca i bardziej wytrzymałe.

Ślusarz zaznacza, jak bardzo ważna jest współpraca z kolegami po fachu z podobnych zakładów. – Po co rywalizować, jak może sobie nawzajem pomagać. Jeśli nie jestem w stanie czegoś zrobić, wysyłam do konkurencji albo oni do mnie – wyjaśnia. Specjalnością zakładu pana Janusza jest dorabianie kluczy starego typu do piwnic i strychów, nawet takich przedwojennych, których nie dopasuje się za pomocą maszyny. Dorabia je bez oryginalnego klucza, wystarczy sam zamek.

-W Bydgoszczy trudno znaleźć podobne usługi. W Polsce kluczy do takiego przeznaczenia się nie produkuje. Możemy tam też dorobić specjalne klucze do mebli, na podstawie zamka, gdy brakuje wzoru klucza.

Klienci docenili fachową pracę Janusza Skupniewicza. – Pewnego dnia otrzymałem list i ku mojemu zaskoczeniu był w nim certyfikat Firma Godna Zaufania. Jak się okazało, klienci napisali o mnie dobre opinie.

Wdzięczny klient zaprosił do Anglii

Ślusarz jest miłośnikiem muzyki. Śpiewał nawet w bydgoskim chórze „Halka”, był tenorem. W latach 90. wyjechał z grupą do holenderskiego Stadskanaal, gdzie bardzo miło przyjęli ich zamieszkujący tam Polacy. W jego punkcie można usłyszeć niemieckojęzyczne piosenki Rudiego Giovanniniego, to jeden z jego ulubionych piosenkarzy, jest fanem ludowej muzyki bawarskiej. Niech nikogo nie zdziwi jak w zakładzie słyszalne będzie pogwizdywanie.

Robił klucze dla ludzi mieszkających za granicą. – Był u mnie Polak mieszkający w Argentynie. Kiedyś dorabiałem taki mały kluczyk emigrantowi, który przyjechał w odwiedziny do Polski. Był zadowolony. Zażartowałem, że jak nie będzie pasować, mogę nawet sprawdzić na miejscu. Odpowiedział, że zamek jest w Anglii, zaprosił mnie do siebie. Pojechaliśmy razem z córką na dwa tygodnie do Guildford, zwiedziliśmy trochę Wielkiej Brytanii.

Pan Janusz ma już 69 lat, jest na emeryturze. Z pracą nie planuje się żegnać. Dodatkowo wciąż jest aktywny. – Co ja bym robił na emeryturze, na kanapie siedział? Muszę być aktywny. Sobotę zawsze mam dla siebie. Wsiadam na rower, jeżdżę po Myślęcinku. Potem idę na basen, pływam nawet z dwie godziny – mówi. Lubi z żoną podróżować. Pokazuje zdjęcie z Włoch, potem z Turcji.

Kiedyś była wymiana zaworków w zapalniczkach. Teraz, poza dorobieniem kluczy, można w zakładzie przy Gdańskiej 11 jeszcze naostrzyć noże kuchenne, ostrza kosiarki, różnego rodzaju nożyce, komplety do mielenia mięsa, sekatory a także zakodować chip do domofonów.

Udostępnij: Facebook Twitter