Ta bydgoska księgarnia istnieje już prawie 30 lat. Zaczynała jeszcze w dawnym domu towarowym Jedynak

Anna Tarczyńska w „Gratce / Fot. B.Witkowski/UMB

W przyszłym roku będą świętować trzydziestolecie istnienia księgarni „Gratka” w Bydgoszczy! Działała w różnych miejscach – na początku na trzecim piętrze domu towarowego „Jedynak” przy ul. Gdańskiej.

To był 1995 rok. Księgarnia „Gratka” otwiera się na trzecim piętrze domu towarowego „Jedynak”. – Nasze pierwsze stoisko liczyło siedem metrów kwadratowych! – wspomina Anna Tarczyńska, właścicielka księgarni „Gratka” – Nasze, bo założyliśmy ten interes z mężem Markiem, który później prowadził księgarnię w Osielsku.

Skąd pomysł na książki? – Nasi warszawscy przyjaciele wcześniej zajęli się taką działalnością. To był czas rodzących się księgarni „stoiskowych”, nadmorskich, stoliczkowych. Dużo wydawnictw upadało, wyprzedawały za nieduże pieniądze swoje zapasy. A my, dzięki temu, stworzyliśmy malutką księgarenkę taniej książki.

Przeprowadzki „Gratki”

Równolegle do punktu w „Jedynaku” otworzyli 12-metrową księgarenkę w ulicy Zaułek, naprzeciwko klubu „Medyk”. – Byliśmy pierwsi w mieście z takim pomysłem – przypomina Anna Tarczyńska. – Niskie ceny, niezwykłe książki. Ludzie nas odkrywali i wędrowali za nami.

Później trafili do pomieszczeń przy u. Gdańskiej. Wideoteka odstąpiła im połowę pomieszczeń. To była ich pierwsza, większa księgarnia. Następnie przeprowadzili się na drugą stronę Gdańskiej, a od 1999 księgarnia „Gratka” mieści się przy ulicy Jezuickiej.

Anna Tarczyńska: – Każde następne pomieszczenie było ciut większe od poprzedniego, ale jak już wprowadziliśmy się na Jezuicką, to w jeden weekend przenieśliśmy całą księgarnię i urządziliśmy ją w nowym miejscu. Przez pierwszych pięć lat byliśmy w raju! Wtedy na ulicy Długiej tętniło życie handlowe. Poczułam, że jesteśmy bezpieczni. Księgarnia się rozwinęła. Później, im więcej przybywało nowych galerii handlowych w Bydgoszczy, tym więcej sklepów przeprowadzało się do nich lub upadało. Pierwsze symptomy kryzysu pojawiły się może dwa-trzy lata po otwarciu galerii przy rondzie Grunwaldzkim. Z ulicy Długiej zaczęły wyprowadzać się sklepy.

Kiedy zaczynali pracę w Bydgoszczy było bardzo dużo księgarń. – Pewnie sześć tylko na samym Starym Mieście – przypomina Anna Tarczyńska – Na Starym Rynku, na Długiej, Podwalu. Przez lata dzieliliśmy się tym rynkiem. My prowadziliśmy tanią książkę, a oni mieli nowości i podręczniki. I nagle zaczęliśmy lekko osiadać.

Pierwszym pomysłem na przetrwanie była sprzedaż tanich płyt z muzyką. Jazz, rock, później muzyka klasyczna. Drugim, biznesowym „strzałem” była sprzedaż używanych podręczników. Przed księgarnią ustawiały się kolejki chętnych do sprzedaży i kupna podręczników. – Stare podręczniki chciało sprzedać i kupić tylu chętnych, że musieliśmy przebudować księgarnię, a następnie na dwa-trzy miesiące wstrzymać się ze sprzedażą innych książek za wyjątkiem podręczników. W połowie października wracaliśmy z normalną działalnością.

– Książki to ciężki rynek – przyznaje Anna Tarczyńska – Mamy ogromną wiedzę na temat podręczników, mogłabym przytoczyć „pomysły” kolejnych rządów, bo wszystko wiemy i przerabialiśmy. HiT-u (kontrowersyjnej Historii i Teraźniejszości, która kosztowała 75 zł), nikt już nie kupi.

– Nam jest w tym miejscu bardzo dobrze, chociaż ulica Jezuicka straciła handlowy charakter. Z kolei ulica Długa podnosiła się już trzy razy. Najpiękniej na chwilę przed pandemią. Niestety, większość się nie podniosła. Teraz Długa ma głównie charakter gastronomiczny. Fenomenem w tej okolicy jest dla mnie „Katarynka”, w której jest ciągle pełno ludzi. Ulica Długa to nieustanny kalejdoskop zmian. Coś było, czego już nie ma i jest w tym miejscu coś nowego.   

Księgarnia działa nie tylko stacjonarnie. Wychodzą do przedszkoli, szkół, bibliotek, centrów handlowych. W pandemii działali on-line.

Spotkania w „Gratce”

Anna Tarczyńska: – Ulubienicą dzieci jest Kicia Kocia, ukazało się wiele książeczek z jej przygodami. Znają ją wszyscy, którzy mieli małe dzieci i wnuki. Wykorzystujemy Kicię Kocię podczas pogadanek dla dzieci np. na temat segregacji śmieci lub robimy „witaminowe przyjęcie” z owocami i warzywami. Zapraszamy dzieci na takie spotkania do księgarni. Uwielbiam pracę z dziećmi. Czasem organizujemy spotkania autorskie dla dorosłych. Współpracowaliśmy także z Fundacją „Czarny Karzeł”. Dzięki nim gościliśmy niedawno zmarłego profesora Zbigniewa Mikołejkę. Była u nas również Krystyna Mazurówna czy lokalni pisarze. Dziś ciężko zaprosić dorosłego czytelnika, za to podczas imprez dziecięcych księgarnia pęka w szwach. Mamy teatrzyki stoliczkowe prowadzone przez Katarzynę Torzewską. Ma piękne figurki aktorów, dekoracje oraz niesamowity głos, którym zaczarowuje dzieci.

Jak przyznaje Anna Tarczyńska sprzedaż książek to trudny biznes. – Pierwszą przyczyną jest spadek czytelnictwa, chociaż nie jest aż taki tragiczny. Książka nadal ma swoich czytelników, którzy ją kochają. Cześć czyta na nośnikach, zgoda. Inni w ogóle nie czytają. Drugą sprawą jest rozchwiany rynek książki. Jeśli taką samą książkę, którą mam u siebie z rabatem, praktycznie po cenie hurtowej można kupić w internecie, to o czym my mówimy? Nie jesteśmy w stanie konkurować z dużymi sieciami, które oprócz sprzedaży w księgarniach sprzedają książki w internecie i to w innych cenach. Chyba nie ma drugiego kraju w Europie z takim rynkiem książki. Do „Gratki” przychodzą ci, którzy nas lubią, nie są zwolennikami zakupów przez internet. Kiedyś sprzedawaliśmy książki także w sieci, ale dziś korzystamy tylko z mediów społecznościowych.

– A poza tym proszę popatrzeć na to, co się dzieje na targach książki w Poznaniu, Krakowie czy Warszawie. Uczestniczą w nich tysiąc ludzi, którzy wychodzą z torbami pełnymi książek!

Przebojem sprzedaży „Gratki” był przed kilkoma laty „Pamiętnik gapia” Zbigniewa Raszewskiego. – Przed otwarciem księgarni ustawiały się kolejki jak za dawnych czasów – wspomina szefowa księgarni – Na następne wydanie robiliśmy zapisy! Przyjeżdżał dodruk, który momentalnie się rozchodził. Czuliśmy się jak za dawnych czasów, kiedy to przed „Współczesną” ustawiały się kolejki. Bardzo dobra książka w dobrej cenie i sprzedaje się do dzisiaj.

Bydgoszcz, piękne miasto

Jak Anna Tarczyńska patrzy na miasto? – Bydgoszcz zmienił się niezwykle. Jest pięknym miastem, nabrała barw. Urodziłam się w Solcu Kujawskim, ale tu chodziłam do szkoły średniej. I ta szara Bydgoszcz na moich, na naszych oczach ciągle pięknieje. Może nie mamy spektakularnych zabytków czy rozbudowanej turystyki, ale tu ciągle przyjeżdżają wycieczki, odwiedzają nas turyści. Od nich słyszymy bardzo dobre opinie. Może bydgoszczanie jeszcze nie wiedzą, że mieszkają w tak pięknym mieście? Może ciągle jeszcze pokutuje opinia o szarej, brzydkiej Bydgoszczy, do której przyjeżdżało się za karę. Mamy duże szczęście z uwagi na nasze położenie, co wpływa na urodę. Mamy rzeki, lasy oraz Wyspę Młyńską. Ostatnio odwiedzili nas znajomi z Warszawy i wyjeżdżali zachwyceni. W mieście jest na co popatrzeć.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter