Robert Bazela, Zimne Wody: – Za kilka lat przewiduję jeszcze większy napływ turystów do Bydgoszczy
– Tu przyjeżdżają turyści potrzebujący swobody, wolności – uśmiecha się Robert Bazela, który w Zimnych Wodach stworzył ośrodek turystyczny z przystanią – Przewiduję jeszcze większy napływ turystów do Bydgoszczy. Im więcej ich przyjedzie, tym więcej powstanie firm nad rzeką..
Mróz skuł brzeg Brdy. Na przyczepach czekają kajaki. Póki co, nie przyjechał żaden kamper, a w sezonie parkowało ich tutaj nawet sto dwadzieścia. Zimne Wody, dzięki uporowi właściciela – Roberta Bazeli, stały się kolejną atrakcją turystyczną na mapie Bydgoszczy.
Teren wyznaczają z jednej strony „Sklejki”, z drugiej magistrala węglowa z francuskim mostem. Brda to trzecia strona ośrodka, a czwartą, jeśli przejdziesz kawałek dalej – linia tramwajowa do Łęgnowa.
Kiedyś w Zimnych Wodach był tartak Bydgoskiego Lloyda. W tamtych czasach miasto zawdzięczało rozwój wodzie. Po rzece pływały barki i holowniki. Brdą spławiano drewno. W mieście była papiernia, drukarnia, stocznia remontowa barek i holowników, „Sklejki”, czyli obecne Bydgoskie Zakłady Sklejek „Sklejka Multi SA”. Węzeł wodny Brdy, Wisły, Kanału Bydgoskiego sprzyjał rozwojowi miasta. Tratwy, barki płynęły do Gdańska.
Wszystko zaczynało się w Bydgoszczy od wody, od drewna, od ceramiki.
W ubiegłym roku z bazy turystycznej w Zimnych Wodach skorzystało kilka tysięcy turystów. Także mieszkańcy Bydgoszczy.
Pasjonaci kajaków
U Roberta Bazeli wszystko zaczęło się z pasji do kajakarstwa. – Trenowałem wiosła w „Zawiszy”, później były kajaki, szkolne czasy – wspomina Robert. Prężnie działał Kolejowy Klub Wioślarski, dzisiejsza „Bydgostia”. – Pasjonaci kajakarstwa z kadry zabierali nas na dwutygodniowe spływy kajakarskie. Na początku pływaliśmy w drewnianych kajakach, później w „szklakach”. Chciałem promować turystykę. Zaczynałem w klubie TKKF „Orzeł”. Szukałem bazy, aż znalazłem w Zimnych Wodach. Teren był na sprzedaż. Na początku nikt nie wierzył, że tu będzie camping, przystań, że tu będę robił imprezy dla pięciuset osób. Nikt.
Robert Bazela był jednym z prekursorów kajakowego pływania „zwałkowego” w Bydgoszczy. „Zwałki”, to po prostu zwalone drzewa w wodzie, które kajakarz chce pokonać. Pływali w myśl zasady – im gorsze warunki na rzece, tym lepiej dla kajakarzy zwałkowych. Założyli Kayak Extreme Team Orzeł Bydgoszcz. Do dziś, po latach, w sieci można odnaleźć filmiki, w których pokonują najróżniejsze przeszkody wodne.
Droga wodna nie powstanie
Kajakarskie wyprawy? Robert Bazela uśmiecha się do wspomnień i opowiada: – Wszyscy mówią o drodze wodnej E70 do Berlina. A my we trzech wsiedliśmy do kajaków i popłynęliśmy z Bydgoszczy do Berlina. Stwierdziliśmy, że droga wodna nigdy nie powstanie, ponieważ cała trasa, rzeki i kanały są zbyt zaniedbane. W wielu miejscach woda wypłyciła się. Powstały tereny lęgowe ptactwa i wyznaczono tam tereny chronione Natura 2000. Nikt tego nie zlikwiduje. Dyrektywa siedliskowa jest najważniejsza. Tego już nikt nie ruszy. Gdyby wybagrować rzekę, to woda wróciłaby do koryta i zniknęłyby rozlewiska. Na to nikt nie pozwoli.
Natomiast turystyczna droga wodna – jak najbardziej! – Potrzeba infrastruktury, przystani, miejsc odpoczynku i można z rzeki korzystać! – wylicza Robert Bazela.
Grupa opłynęła m.in. Bornholm. Odbyła zimową wyprawę z przygodami wzdłuż wybrzeża Bałtyku. Tydzień popływali kajakami po wyspach Wenecji, kiedy było to jeszcze możliwe.
– Innych spływów nie pamiętam, ponieważ kajakarstwo z pasji przerodziło się w ciężką pracę – opowiada Robert Bazela. – Teraz organizuję spływy dla mnóstwa ludzi, dbamy o ich bezpieczeństwo, zapewniam im się wypoczynek. A pływanie dla mnie zaczyna się zimą po małych rzeczkach, których mamy w województwie bardzo dużo.
Wodne szanse miasta
Czy Bydgoszcz z Brdą, Kanałem Bydgoskim i Wisłą jest ciągle jeszcze krainą możliwości, czy też woda wykorzystywana jest już maksymalnie?
– Wykorzystywana jest może tylko w kilku procentach – mówi Robert Bazela. – Na bydgoskim odcinku Brdy powinno być założone oświetlenie nawigacyjne, żeby żegluga mogła odbywać się po zmroku. Potrzeba też kilku punktów wyjścia i wejścia do wody. Nie marin, tylko miejsc, w których można się zatrzymać, kupić coś w pobliskim sklepie czy skorzystać z toi-toia. To podstawa inwestycji tego kawałka rzeki. Czy to się uda? Musiałby być jeden gospodarz, który zarządzałby całym odcinkiem. Przy kilku zarządzających rzeką trudno pracować.
– Mamy jeden z piękniejszych odcinków rzeki płynącej przez miasto – podkreśla Robert Bazela. – Proponujemy początek spływu w Smukale. Tam jest zieloność, dzicz, lasy. Później płyniemy przez miasto, śluzujemy, jesteśmy w centrum, dopływamy do Zimnych Wód. Nigdzie nie ma czegoś podobnego. Wrocław obudowany jest betonem, Szczecin to samo. A my mamy kolejny szlak – Kanał Bydgoski z najładniejszymi trzema śluzami. No i Wisła. Będę chciał organizować spływy z Torunia do Bydgoszczy. Pociągiem do Torunia, my zawozimy kajaki, zwiedzanie toruńskiej Starówki, na bulwarach wszyscy wsiadają do kajaków i płyną do Bydgoszczy. Zabawa na cały dzień. Trzeba z tego zrobić produkt turystyczny.
Dodaje: – W tym roku przyjechali do Zimnych Wód Włosi. Przepłynęli całą Brdę, byli zafascynowani rzeką pomimo trzydniowej ulewy. Kiedy dopłynęli do naszego campingu, nie mogli nachwalić się rzeki. A przecież wiemy, że na rzece brakuje infrastruktury dla kajakarzy – opowiada Robert. – Zwykle jest tak, że najpierw przyjeżdżają ci, którzy opisują nowe szlaki. Tak było z Włochami. Przyjechał cały autokar kajakarzy, ale rzeka była zamknięta w Bydgoszczy, to wywiozłem ich na Drwęcę i zwiedzali Toruń, który im się podobał. U nas szlak był zamknięty z powodu zawodów sportowych. To przykre. Uważam, że szlak wodny w Bydgoszczy zamykany jest zbyt rygorystycznie. Wychodzi na to, że zamykany jest na cztery – pięć weekendów w sezonie. Dla mnie to problem. Część osób przyjeżdża do nas spontanicznie. Chcą pływać, a tu szlak wodny jest zamknięty. Zawody sportowe nie mają nic wspólnego z turystyką. Czy sportowcy zostawiają pieniądze w mieście? Turystyka polega na zostawianiu pieniędzy w atrakcyjnym turystycznie miejscu, na korzystaniu z miejscowych dobrodziejstw.
Jedyna marina jest w Bydgoszczy w centrum. Stoi przy niej kilka domów na wodzie, ale jest problem zacumowaniem w centrum. W Niemczech jest mnóstwo marin z odpowiednią infrastrukturą oraz z zapleczem sanitarno – gastronomicznym.
– Tam jest kultura wodniacka, z jak najdłuższym pływaniem. Wszystko mocno dotowane. Wymusza się aktywność fizyczną na starszym społeczeństwie – mówi Robert Bazela. – U nas niekoniecznie. Przed pandemią robiłem około 40 spływów z młodzieżą szkolną. Klasa z nauczycielem decydowała się na zejście na wodę. Rok temu zrobiłem może z cztery takie spływy. Młodzież nie jest zachęcana.
Kamperem przez Polskę
Robert Bazela: – Czesi zatrzymują się u nas w czasie podróży nad morze. Podobnie Niemcy. Często widywani są także ludzie, którzy mają pracę zdalną. Przyjeżdżają na camping kamperami, pracują, a później zwiedzają. Świetny patent na życie. Tylko musi być praca on-line.
Turystyka kamperowa ma swoją specyfikę. Jeśli na temat danego miejsca pójdą dobre opinie, to wiadomo że przyjadą tu następni. Polska na tle Holandii, Niemiec, Danii jest jeszcze bardzo słaba w turystyce kamperowej. Tam kamperowcy mają swoje fora internetowe, na których dzielą się swoimi spostrzeżeniami i uwagami. Robert Bazela: – Do nas przyjeżdżali inspektorzy z Holandii, żeby ocenić, co oferuje camping i co jest do zwiedzeni w danym miejscu. Wyjeżdżali uśmiechnięci, co nas, początkujący camping, bardzo cieszyło. Dostaliśmy notę 3,9 na pięć. Po prostu mistrzostwo świata! To potwierdza tezę, że ciągle potrzebujemy promocji. Jesteśmy miastem nad wodą. Remontowane są bulwary w centrum, zrobiono Stary Fordon, ale powinna powstać ścieżka rowerowa aż do Brdyujścia, duża pętla wokół rzeki.
Liczba kamperów parkujących w Zimnych Wodach wzrosła w 2023 roku o sto procent.
Plany, plany
Jakie inwestycje powinny znaleźć się jeszcze w Zimnych Wodach? – Pomosty – wylicza Robert Bazela. – Do przyjęcia łódek, żeby mogły tu bezpiecznie cumować. Jeśli chodzi o parking dla kamperów, na razie wystarcza jedno pole dla kamperów, ale na wszelki wypadek przygotowujemy drugie.
Co jeszcze? Robert uśmiecha się, że byłoby fajnie, gdyby zaczęła tu działać tawerna. – Ludzie przyjeżdżają do nas, żeby pobyć w fajnym miejscu. Dlatego przydałoby się centrum rozrywkowe. Przecież jesteśmy ośrodkiem sportu i rekreacji. Powinien powstać jeszcze ładny plac zabaw, siłownia zewnętrzna, może hala z projektorem, ponieważ wiele osób chciałoby pochwalić się swoimi podróżami.
Dziś w Zimnych Wodach jest wiata, pod którą można się schronić. Sanitariaty, monitoring, elektryka i fotowoltaika. Będzie kolejna wiata.
– Za kilka lat przewiduję jeszcze większy napływ turystów do Bydgoszczy – prognozuje Robert Bazela. – Mamy dużo hoteli, jest pole dla kamperów. Im więcej przyjedzie turystów, tym więcej powstanie firm nad rzeką. To będzie naturalny rozwój. Jesteśmy atrakcyjni, przede wszystkim cenowo. W ubiegłym roku przyjeżdżali do nas Czesi, ponieważ dla nich wakacje w Chorwacji wzrosły o 30-40 procent. Z kolei Polska jest tańsza od Czech o 30 procent. Czesi podkreślali, że bardzo im się tu podoba. Odkrywali Polskę. Zachwyt jest najważniejszy, przekazany zaprocentuje. To jest nasza przyszłość.
Wpadnijcie też na dworzec
– Urodziłem się i wychowałem w Bydgoszczy. Chodząc po mieście, widzę zmiany, ale bardziej interesują mnie opinie osób, które trafiają do nas po raz pierwszy i opowiadają, co im się podobało, a czego jeszcze im brakuje – mówi Robert Bazela. – Turystom podpowiadamy, co powinni tu zobaczyć. Jak mogą korzystać z komunikacji miejskiej, gdzie są ścieżki rowerowe i żeby obejrzeli jak najwięcej tego, co najładniejsze. Nawet namawiam ich do obejrzenia nowego dworca PKP!
Przy okazji słyszymy, że „Łuczniczka” stoi za daleko od centrum miasta. – Powinna wrócić na plac Teatralny – proponuje Robert Bazela. – To ona powinna być symbolem miasta. Toruń trzyma się Kopernika. Dlaczego Łuczniczka nie może? Jeżeli będzie więcej turystów, to będzie pracować więcej firm. Na razie Toruń robi swoje, Bydgoszcz swoje. Brakuje działań integrujących region. Kiedy byliśmy mali, każdy z nas płynął „Ondyną” z Bydgoszczy do Torunia. To był obowiązkowy punkt programu. Wycieczki z zakładów pracy, szkoły. Cały dzień na wodzie. Zgoda, wtedy nie było międzynarodowych wakacji, tylko zakładowe ośrodki wypoczynkowe oraz kolonie dla dzieci i młodzieży.
Co może mieć wpływ na przyszłość turystyki kajakowej? Robert Bazela wskazuje na pogarszający się stan wody w Polsce. Są rzeki, po których można pływać tylko zimą lub wczesną wiosną. Latem jest w nich dramatycznie mało wody nawet dla kajaków. – Mamy niesamowity potencjał rozwojowy. Turystyczne zainteresowanie miastem jest bardzo duże. Zacznijmy działać, reszta sama się poukłada.
Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!