Bydgoskie Amazonki: Sabina Szlagowska, Gabriela Brzozowska i Alfreda Sobolewska / Fot. Roman Laudański
Na raka piersi zaczynają chorować coraz młodsze kobiety. – Badać się powinny nie tylko panie po pięćdziesiątce, ale już dwudziesto- i trzydziestolatki – alarmują bydgoskie Amazonki.
W piątek 26 maja na Placu Praw Kobiet w ramach akcji profilaktycznej „Badamy nie tylko mamy” bydgoskie Amazonki będą rozdawały materiały informacyjne oraz zachęcały do badania piersi.
Co ma być, to będzie
Dwadzieścia pięć lat temu Alfreda Sobolewska wybrała się do przychodni na Kapuściskach. Miała grypę. Przy okazji powiedziała, że podczas kąpieli coś sobie wymacała w piersi. Guzek? Powiększony gruczoł?
Opowiada: – Szybka decyzja lekarza. Przeszłam do ginekologa, badanie i wiadomość, że guz jest już dość duży – opowiada Alfreda Sobolewska. – Wizyta w „Onkologii” i doktor od razu powiedział, że będzie całkowita mastektomia. Wiadomość ścięła mnie z nóg. Biopsja, szpital i operacja, a po niej chemioterapia.
Jakie myśli w głowie? Miała 47 lat. – Koleżanki z Klubu Amazonek wiedzą, że ja jestem realistką: Co ma być, to będzie. Nawet się nie popłakałam. Nikt w rodzinie wcześniej nie miał raka.
– Mama i siostra przyszły do szpitala z płaczem. Powiedziałam, że jak mają płakać, to lepiej, żeby zostały w domu – wspomina. – W szpitalnej sali, w dniu operacji, śmiałyśmy się w głos z koleżanką, z którą dzieliłyśmy pokój i to z żylaków! Aż przyszła pielęgniarka, która stanęła w drzwiach i powiedziała, że takiego przypadku, to jeszcze nie widziała. A może my już dostałyśmy „głupiego Jasia” i tak zareagowałyśmy? Nie wiem. Mnie wzięli pierwszą na operację, później chemia, lekarstwa.
Guz miał trzy centymetry.
Jej pierwszy mąż zmarł na rozległy zawał. W wieku 38 lat została wdową z dziećmi. – Bóg daje siłę – uśmiecha się. Po 8 latach pojawił się partner, a później już mąż, który dzień w dzień odwiedzał ją w szpitalu.
– Obawiałam się, że taką „wybrakowaną” kobietę, zostawi. Nieprawda. Wszystko siedzi w człowieku – mówi.
Co roku się bada, bo profilaktyka jest najważniejsza. Jest wulkanem energii, nie usiedzi na miejscu.
Wytną co trzeba i będzie dobrze
Jedenaście lat temu, w 2012 roku Gabriela Brzozowska, obecna prezes Bydgoskiego Stowarzyszenia Amazonek „Łuczniczka” miała zaplanowaną wizytę u ginekologa. Doktor zapytała: A kiedy robiłaś mammografię? Dostała skierowanie. Okres przedświąteczny, w „Onkologu” – dużo pacjentów. Powiedziała sobie: Poczekaj, zrób badanie. – Przeczuwałam, że coś może być nie tak, bo miałam lekko wklęśniętą lewą pierś – mówi Gabriela Brzozowska. – Oczywiście przyjechałam z pozytywnym nastawieniem, że tam na pewno nic nie będzie, ale po badaniu przyszedł list polecony z Centrum Onkologii.
Podczas wizyty dostałam skierowanie na mammografię celowaną i USG piersi. Usłyszała, że ma sporego guza w kształcie motylka. Szpital, pierwsza operacja. Wyłuskanie guza. Pomyślała: Koleżanka z pracy miała to samo, wszystko skończyło się dobrze, wracam do pracy.
Przyszły wyniki badań histopatologicznych. Znaleziono kolejne komórki rakowe i trzeba zrobić operacyjne poszerzenie marginesu i wycięcie następnych węzłów. Druga operacja. Po dwóch tygodniach przyszły kolejne wyniki, znowu wykazały obecność komórek rakowych. Decyzja o całkowitej mastektomii wraz z węzłami chłonnymi.
– Idąc na trzecią operację byłam bardzo zdenerwowana, cała dygotałam, ale na zewnątrz starałam się tego nie okazywać. Uśmiechałam się i mówiłam, wytną co trzeba i będzie dobrze – wspomina Gabriela Brzozowska. – Jeden z doktorów przed operacją zapytał: Co ci jest? Zapewniałam, że wszystko w porządku. Kazał usiąść i opowiedzieć, co się ze mną dzieje. Postawił mnie do pionu. Codziennie pamiętam jego słowa: Pamiętaj, czy będziesz z jedną piersią, czy z dwoma, czy będziesz bez piersi, to byłaś, jesteś i będziesz pełnowartościową kobietą. I pamiętaj, że pięćdziesiąt procent w tej chorobie to twoje pozytywne nastawienie. Resztę zrobi medycyna.
– Te słowa wzięłam sobie bardzo do serca – mówi Gabriela Brzozowska. – Po ostatniej operacji powiedziałam, że bardzo zachciało mi się żyć. Wszystkim pokażę. Zaczęłam spełniać marzenia. Solina? Pojechałam. Włochy? Dwa lata po operacji objazdówka. Wykorzystałam czas. Po operacji część aktywności była ograniczona, co mnie, osobie bardzo energicznej, przeszkadzało. W grudniu 2012 roku trafiłam do Amazonek. Wsparły mnie psychicznie i emocjonalnie. Wśród dziewczyn, które przeszły to samo co ja, czułam się jak w rodzinie.
A koleżanki zrobiły Gabrielę Brzozowska prezesem.
Rekonstrukcja? Nie mam być piękna. Mam być zdrowa!
– Przed trzecią operacją chirurg namawiał mnie na rekonstrukcję piersi – opowiada Gabriela Brzozowska. – Po drugiej operacji bardzo cierpiałam, powiedziałam, że rekonstrukcja nie jest mi do niczego potrzebna, skoro pan doktor mi powiedział, że byłam, jestem i będę pełnowartościową kobietą. Nie chciałam, a lekarz nalegał. „Nie mam być piękna. Mam być zdrowa” – powiedziała. – Są kobiety, które potrzebują rekonstrukcji piersi, ale nie każda czuje tę potrzebę. Są protezy, jedno- i dwuczęściowe stroje kąpielowe. Na plaży czy na basenie nikt nie zauważy, że jesteśmy bez jednej czy dwóch piersi. Firmy produkują dla nas piękną bieliznę, świetnie się w niej czujemy.
Najmłodsza. Skoro nikt w rodzinie nie miał, to dlaczego ja?
W rodzinie Sabiny były przypadki „sercowców”. – Może dlatego w życiu nie spodziewałam się nowotworu – mówi Sabina Szlagowska. – Skoro nikt w rodzinie nie miał, to dlaczego ja?
– Dwie koleżanki z pracy miały nowotwór piersi – opowiada Sabina Szlagowska. – Wszyscy mówili, że guzy są wyczuwalne, że można się zbadać pod prysznicem, a w moim przypadku tak nie było. Mój rak schował się za brodawką. Pewnego razu zadzwonił do mnie mąż, akurat byłam w pracy, i powiedział, że oglądał program o dziwnych chorobach. Zobaczył panią z wklęśniętą brodawką, jak w moim przypadku. Mąż poradził: „Idź do lekarza, zbadaj się”.
To było w 2021 roku. Lekarz ginekolog obejrzał pierś i powiedział, że nic nie wyczuł. Skierowanie na USG. Podczas badania usłyszała, że jest nowotwór. Jednym uchem weszło, drugim wyszło. Miała założyć kartę DiLO (Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego).
Na szczęście w przychodni była z koleżanką, bo kiedy wyszła, ugięły się pod nią nogi. – Wróciłam do pracy, mnóstwo myśli w głowie. Trudno mi było skoncentrować się na czymkolwiek – opowiada.
W „Onkologii” co badanie, to więcej informacji. Na początku, że guz jest za brodawką, dlatego niewyczuwalny. Trzy guzki na lewej piersi, kolejne biopsje. Przerzut na węzły chłonne. Przed operacją rozpoczęły się chemie.
Guz urósł do wielkości sześciu centymetrów, szerokość – dwa i pół. Lekarze wykonali mastektomię prawej piersi. Powtarzała sobie, że skoro koleżanki z pracy przeżyły, to ona również. Potraktowała nowotwór jako kolejną chorobę w życiu. – Były ciężkie momenty – wspomina – Miałam wlewową chemię, po czwartej przeleżałam miesiąc w łóżku, tak organizm był osłabiony.
Po drugiej chemii nie miała już włosów. Na perukę się nie zdecydowała, zawiązywała chustki.
– Zachorowałam w wieku czterdziestu lat – mówi. – Przeszłam menopauzę wymuszoną lekami. Na początku, w okolicach pierwszej chemii, schudłam 15 kilogramów, a po hormonach w ciągu dwóch miesięcy przytyłam 30 kg. Dziennie przyjmuje dwadzieścia tabletek. Leczę się nadal. Mam nadzieję, że będzie dobrze
Amazonki z Bydgoszczy: Cieszyć się życiem
– Historie Amazonek są podobne, choć każda inaczej przechodziła nowotwór – opowiada. – Bywało, że trzeba było korzystać z porady psychiatry, psychologa. W Centrum Onkologii mamy naszą panią psychoonkolog, która przychodzi na nasze spotkania do Klubu Amazonek. Spotykamy się co czwartek. Nawzajem wspieramy. Jesteśmy po tej samej chorobie, staramy się cieszyć życiem. Co roku wyjeżdżamy wspólnie nad morze. Także na Jasną Górę, gdzie spotykają się Amazonki z całej Polski i świata.
Bydgoskie Amazonki w tym roku będą obchodziły swoje trzydziestolecie. Można je wspierać przeznaczając 1,5 proc. Nr KRS 0000031048 Konto 50 9484 1192 2950 0950 1317 0001
Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!