Małgorzata Dziemitk- Magrowska oraz Artur Maćkowiak / Fot. R.Laudański/UMB
Niebawem na Londynku rozpocznie się „Roz-dźwięk”, czyli jedno z wydarzeń artystycznych realizowanych dzięki przystąpieniu Bydgoszczy do Sieci Miast Kreatywnych UNESCO. – Londynek jest wyjątkowy nie tylko pod względem architektonicznym. Osiedla się tam coraz więcej artystów. Powstają galerie, zespoły mają próby, filmowiec ma pracownię, a w dobrze działającej bibliotece dzieją się ciekawe wydarzenia – mówią Małgorzata Dziemitko-Magrowska oraz Artur Maćkowiak, współorganizatorzy Roz-dźwięku.
W sobotę (15 czerwca) miało miejsce pierwsze wydarzenie Roz-dźwięku. W Bibliotece Londynek przy ul. Pomorskiej 80-86 (godz. 19) odbędzie się wernisaż wystawy plakatów Dawida Ryskiego. Ta wystawa pokazuje dzieła znanego ilustratora i grafika oraz uznanego muzyka, demonstrując, jak muzyka może stanowić inspirację dla dla graficznych kreacji artystycznych. Cały festiwal na Londynku trwa aż do końca wakacji.
Roman Laudański: – Dlaczego na miejsce działań artystycznych wybraliście Londynek?
Artur Maćkowiak: – Wydaje się nam wyjątkowym miejscem na mapie Bydgoszczy, choć trochę marginalizowanym. Nadal nie cieszy się dobrą opinią. W przeszłości taka opinia była w jakiś sposób uzasadniona, ale dziś już nie. Chcemy tę przestrzeń odczarować. Londynek jest wyjątkowy nie tylko pod względem architektonicznym. Osiedla się tam coraz więcej artystów. Powstają galerie, zespoły mają próby, filmowiec ma pracownię, a w dobrze działającej bibliotece dzieją się ciekawe wydarzenia. Może uda się wygenerować artystyczną energię i będzie to artystyczne osiedle? Takie są intencje projektu, który rozwinie się w czteroletniej perspektywie. Pomysł jest fajny i warto podjąć tę próbę.
– Jesteście związani z Londynkiem?
AM: – Mieszkam tam od kilku lat. Dwanaście lat temu z Fundacją Nowa Sztuka Wet Music rozpoczęliśmy tam pierwsze działania. Był projekt inwentaryzacji ulicy Pomorskiej. Odwiedziliśmy szewca, introligatora, zegarmistrza, kosmetyczkę. Chętnym zrobiliśmy zdjęcia, a później była wystawa zdjęć. Od tamtych działań to osiedle wydaje mi się ciekawe, a kiedy tam zamieszkałem, to zachwyciłem się Londynkiem jeszcze bardziej. Żałuję, że przez dwanaście lat zaniechaliśmy dalszych działań w tej części Bydgoszczy. Mam nadzieję, że teraz to nadrobimy.
– Czekają nas działania artystyczne skierowane do mieszkańców, czy też do artystów z całego miasta?
Małgorzata Dziemitko-Magrowska: – Absolutnie dla wszystkich. Jesteśmy otwarci na dużych i małych, młodszych i starszych. Będą to wydarzenia bezpłatne. Przede wszystkim zapraszamy mieszkańców Londynka. Zależy nam bardzo, by lokalna społeczność zaangażowała się w te działania. Wychodzimy w plener na ulicę Chocimską i Pomorską z wystawą prac Dawida Ryskiego oraz Beaty „Barrakuz” Śliwińskiej.
– Wasze muzyczne marzenia dotyczące miasta?
MD-M: – Chciałabym przede wszystkim Bydgoszczy aktywnej, uczestniczącej, otwartej na nowe doświadczenia. Chętnej do udziału w różnych przedsięwzięciach. W Bydgoszczy mamy problem z tym, że jeżeli coś jest nieznane lub z pozoru trudne, to większość to odrzuca. A zaskoczenie może być wielkie. Jestem wielką fanką Festiwalu Fonomo, którego Artur jest pomysłodawcą. Pomimo tego, że bardzo interesuję się muzyką, to co roku uczę się czegoś nowego. Tego życzyłabym dla całej Bydgoszczy. Chęci poznawania.
AM: – Także chciałbym większej otwartości oraz chęci uczestnictwa publiczności. Ludziom, którzy chcą coś robić w Bydgoszczy, nie brakuje pomysłów i kompetencji, tylko mamy problem z tymi, którzy chcieliby to skonsumować.
MDM: – Skoro nie ma uczestniczenia na satysfakcjonującym nas poziomie, pozwalającym dopiąć różne przedsięwzięcia, to trudniej się przemóc, żeby coś zrobić. Sporo artystów odpada na etapie: a po co mam to robić, skoro i tak nikt nie przyjdzie. Na szczęście są i tacy, którzy mimo wszystko działają.
– Mamy markowe instytucje, takie jak filharmonia czy opera oraz mnóstwo imprez, koncertów w mieście.
MD-M: – Oprócz nich są działania niszowe, projekty, które nie są w popularnym obiegu. One też są wyjątkowe i ciekawe, ale przez to, że nie są w popularnym obiegu, nie są tak znane. Trudniej wybrać się na występ nieznanego zespołu i zebrać taką liczbę osób, która zwróci koszty koncertu.
AM: – Tylko czy zawsze chodzimy do filharmonii i opery, żeby posłuchać muzyki czy coś obejrzeć? Chyba nie do końca sztuka jest powodem, dla którego się tam chodzi.
– Protestuję.
MDM: – Nie ma co generalizować.
AM: – Może upraszczam, ale może jest w tym trochę snobizmu?
MDM: – To inna publiczność, a każda publiczność musi znaleźć swój klub, swoją filharmonię…
– Oboje byliście zaangażowani w Klub „Mózg”, który wyrobił sobie markę, jest kultowym miejscem i to w wymiarze kraju.
AM: – Nie uważamy, że tu się nic nie dzieje i niczego nie ma. Dorobek jest, ale mógłby być większy. Staramy się dorzucić swoją cegiełkę, żeby to była lepsza i ciekawsza oferta. Liczylibyśmy, że znajdzie się więcej chętnych, którzy przyjdą na zaproponowane działania artystyczne.
– Na jakich działaniach artystycznych wam zależy?
MDM: – Bardzo różnorodnych. Poprzez różne formy sztuki: malarstwo, grafikę, muzykę chcemy mówić i pokazywać muzykę. Także przez zabawę. W programie mamy zabawy dla dzieci z malowaniem dźwięków. Inny wydarzeniem będzie spotkanie z Qbą Janickim, Adamem Kempą, Mateuszem Lubiewskim i Grzegorzem Pleszyńskim, którzy przygotują aktywny koncert w hali byłych Pomorskich Zakładów Przemysłu Skórzanego „Kobra”.
AM: – Będzie to zdarzenie dźwiękowe. Zakłada się bardzo czułe mikrofony kontaktowe, wpuszcza się publiczność. Ktoś chodzi, ktoś rozmawia, wydaje dźwięki. Mikrofony to zbierają, można to przetworzyć. Zaciera się granica, kto jest twórcą, a kto odbiorcą. Przychodzący są zarówno publicznością, jak i twórcami, bo generują dźwięki, których później słuchają. Nie wiem, co z tego wyjdzie. To duży eksperyment.
– Czy takie działania zmienią charakter Londynka?
AM: – Mam nadzieję, że inni równie chętnie włączą się w najróżniejsze działania w tej części miasta. Niech będzie to zaczyn do tego, żeby inni artyści pojawiali się na Londynku i realizowali tam swoje projekty. Niech powstają galerie, pracownie, może kawiarnie i knajpki, w których ludzie chcieliby spędzać czas. Ażeby to miejsce rozkwitało artystycznie dla mieszkańców Londynka, Bocianowa, ale i całej Bydgoszczy.
MDM: – Nie tylko my jesteśmy wyznacznikiem tego, co będzie za cztery lata na Londynku, ale i miasto musi chcieć się bardziej pochylić nad tym wyjątkowym miejscem. Wyjątkowym nie tylko ze względów architektonicznych, ale ze względu na to, co tam już się dzieje nie tylko w kwestiach artystycznych, ale również związanych z dizajnem, czymś dla biznesów kreatywnych.
Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!