Bydgoskie podwórka. „Teraz to głównie parkingi, ale są też piękne przykłady w naszym  mieście” [ZDJĘCIA]

Dr Iga Grześkow: Jednym z pięknych przykładów naszych podwórek jest to przy ul. Reja 7 / Fot. B.Witkowski/UMB

Podwórko powinno być otwarte dla mieszkańców, żeby mogli ze sobą porozmawiać, spotkać się, poznać – mówi dr Iga Grześkow, adiunkt z Katedry Architektury i Urbanistyki Wydziału Budownictwa, Architektury i Inżynierii Środowiska Politechniki Bydgoskiej

Roman Laudański: Do czego potrzebne nam są podwórka?

Iga Grześkow – Podwórka są nierozerwalnie związane z naszym życiem. Wywodzą się od starożytności. Podwórko – w różnym kształcie, funkcji, formie jest zawsze związane z przestrzenią naszego życia, mieszkania. Faktem jest, że w każdym okresie historycznym pełniły one różną rolę. W XX i XXI wieku sprowadza się je do tylko roli użytkowej, głównie podporządkowanej komunikacji.

Iga Grześkow / Fot. Roman Laudański

– Nazywając rzeczy po imieniu: do roli parkingu.

– Stały się przestrzeniami utwardzonymi, najczęściej standardową kostką brukową, co w zderzeniu z XIX-wieczna architekturą otaczających je kamienic zaburza obraz budynku. Zamiana podwórka na parking pozbawia mieszkańców przestrzeni życia. Przecież moglibyśmy się na podwórkach spotykać, integrować, czy spełniać potrzeby gospodarcze, techniczne.

– Dla kogo jest podwórko? Pierwsza myśl – dla dzieci, żeby mieć na nie oko chociażby z okna, ale również dla dorosłych, którzy może chcieliby gdzieś razem usiąść, porozmawiać, przypilnować bawiących się dzieci.

– Podwórko jest przestrzenią społeczną w naturalny sposób zapewniającą każdej grupie wiekowej mieszkańców danego budynku jakąś część dla siebie. Czy będą chcieli spełniać tam potrzeby techniczne czy hobbystyczne – zależy od ich potrzeb. Podwórko powinno być otwarte dla mieszkańców, żeby mogli ze sobą porozmawiać, spotkać się, poznać. To przestrzeń gdzie dzieci mogą się bawić – niekoniecznie przy współudziale rodziców, którzy mogą mieć nad nimi kontrolę z okien mieszkań. To również miejsce dla ławeczki, na której przeczytamy książkę lub gazetę, gdzie możemy się wyciszyć, niekoniecznie wchodząc w interakcję z innymi mieszkańcami. To również powinna być przestrzeń, gdzie można zostawić samochód, rower. Może już teraz nie trzepie się dywanów jak kiedyś…

– Przepraszam, dla mnie naturalnym skojarzeniem z podwórkiem jest trzepak.

– Tak! Na trzepaku spędzało się godziny kręcąc koziołki, rozmawiając.

– Pod trzepakiem kwitło podwórkowe życie.

– Hasło: spotykamy się pod trzepakiem było jasne dla wszystkich. Podwórko było kiedyś wielkim placem zabaw. Nie tylko zabaw dla dzieci, ale jednoznaczne z przestrzenią, gdzie spotykali się rodzice, dzieci, po czym grzecznie rozchodzili się do domów. No i zazwyczaj już nie zapraszali się do nich. Podwórko pełniło rolę salonu, w którym omawia się sprawy życiowe oraz plotkuje. Wymiana informacji międzysąsiedzkiej jest przecież bardzo ważna.

– Potrzebujemy takich kontaktów?

– Podobno kiedyś potrzebowaliśmy, a teraz już nie, co może wynikać z pewnej formy narzuconej zabudowy, która wykluczyła podwórka.

– Mówimy o patodeweloperce dopuszczającej na kilku metrach kwadratowych jeden bujaczek i minipiaskownicę w formie podwórka?

– Przy części nowych domów nie ma przestrzeni podwórkowej. Może to być zespół architektoniczny, który nie zakłada przestrzeni integrujących życie sąsiedzkie. Często sprowadza się to do bardzo prostego w formie placu zbaw wymuszonego przez przepisy. A pozostały teren podporządkowany jest miejscom parkingowym lub dany kwartał zabudowy zostaje tak stworzony, że styka się od razu z ruchliwą ulicą i nie ma miejsca na wytworzenie przestrzeni sąsiedzkiej.

– Mamy w Bydgoszczy podwórka, które oparły się tym, niekoniecznie dobrym zmianom?

– Bydgoszcz jest ciekawa pod tym względem, ponieważ jest dość jednorodna w Śródmieściu pod względem zabudowy. Ma obwodową zabudowę pierzejową wokół kwartału, gdzie wnętrza pozostawały puste – z ogrodami, szklarniami, podwórkami. Były spore – czasem miały pół hektara, czasem hektar. Tam wytwarzała się półprywatna strefa życia bardzo często łącząca poszczególne ulice z czterech obrzeży takiej parceli. To bardzo ważna cecha naszej dzielnicy śródmiejskiej i taka forma architektoniczna odróżnia nas od innych miast. Z dobrych przykładów podam podwórko przy ulicy Reja 7, kilka przykładów jest przy ulicy Sienkiewicza, gdzie mieszkańcy, właściciele kamienic postulowali odnowienie podwórek z przywróceniem lub nadaniem im cech przestrzeni społecznej. Jest także u nas dużo przestrzeni zagospodarowanych kiedyś przez warsztaty rzemieślnicze, czyli miejsca komercyjne, usługowe. Trzeba je również zachować, choć pewnie już nie pełnią swoich funkcji.

– Tylko straciły swoje funkcje.

– No tak, ale dziś są pozamieniane np. na biura usługowe, punkty informatyczne itp.

– A może w te ogrody wejdzie teraz deweloper, który coś tam jeszcze zbuduje?

– I to jest przekleństwo. Podam przykład z ulicy Gdańskiej 133, gdzie obiekt handlowy z dużym parkingiem stanął w miejscu ogrodów mieszkańców. Nie rozumiem tego.

– Tylko sklep jest także dla ludzi, żeby mieli gdzie robić zakupy.

– Już wcześniej udowodniono, że sklepy wielkopowierzchniowe niszczą handel detaliczny. Wprowadzanie takich obiektów, w zawoalowany sposób, za kamienicową zabudową rozbija kompletnie życie małych społeczności. Nie dość, że zostali pozbawieni własnej przestrzeni, to z czasem większy sklep doprowadzi do zamknięcia małych, które znajdowały się w okolicy. Takie sklepy powstają, kiedy odpowiadają liczbie okolicznych mieszkańców. Są elementem powtarzalnym. Zazwyczaj po jakim czasie odnajdujemy kolejne i kolejne. Przecież na rogu ulicy Gdańskiej i Kamiennej mieliśmy już cały kompleks handlowy powstały w miejscu po danej Fabryce Puszek.

– Może inny przykład podwórka. Nie znam nikogo, komu nie podobałaby się aranżacja klimatycznego podwórka przy kawiarni „Fanaberia”.

– Tylko tam jest przestrzeń komercyjna. Każda osoba wchodząca na podwórko zachwyca się tą klimatyczną przestrzenią, ale z punktu widzenia mieszkańca na tym podwórku znajduje się tylko wydzielona część na śmieci oraz trzepak. Mieszkańcy nie uczestniczą w klimacie tego podwórka.

– To może zajrzymy na ulicę Mazowiecką, gdzie Joanna Rajkowska, artystka od palmy na warszawskim rondzie de Gaulle’a, wykonała z bydgoskim artystami „bramę luster”. Cały ten kwartał aż krzyczy o pieniądze na rewitalizację.

– Okolice ulicy Mazowieckiej oraz placu Piastowskiego to dla mnie obraz Bydgoszczy, która już się kończy, ale jest bardzo wartościowa. Tam jeszcze można odnaleźć prawdziwą bydgoską społeczność w dobrym tego słowa znaczeniu. Ze wszystkimi dobrymi i złymi cechami ludzi mieszkających w tym miejscu. Ulica Mazowiecka jest rzeczywiście mocno zdewastowana. Być może na drodze rewitalizacji stoją powody własnościowe.

– A może mamy za dużo kamienic w podobnym stanie w tym kwartale?

– Pewnie przydałby się plan rewitalizacji, rodzaj mapy wskazującej ciekawe punkty, z których można byłoby zrobić np. rodzaj szlaku.

– Mamy za to pięknie odremontowaną ulicę Cieszkowskiego.

– Ona opiera się tematycznie na architekturze secesyjnej. Może gdyby w okolicy Mazowieckiej powstałby jakiś szlak, którym można byłoby wędrować słuchając opowieść o ludziach i miejscach, to te ulice także uległoby zmianie?

– A jak wyglądają podwórka w innych krajach? Do czego moglibyśmy odnieść naszą opowieść o podwórkach?

– Nie musimy się z nikim porównywać. Mieszkańcy nie powinni zatracić, zapomnieć tego, do czego są im potrzebne podwórka. Po co powstały? Po co są przestrzenie społeczne, które mają ich integrować i łączyć z miejscem życia? Ludzie nie mieszkają pod jakimś adresem przez chwilę, podwórko stwarza im przestrzeń na całe życie. W Europie, na świecie jest wiele tego typu przykładów, ale głównie występują one w miastach małych i średnich, w Europie południowej, gdzie dużo więcej czasu można spędzić na wolnym powietrzu. Tam funkcja podwórek jest bardziej doceniana przez mieszkańców. Wchodząc do domów, w których mieszkańcy są w stanie identyfikować sąsiadów, zapamiętują ich chociażby wzrokowo, w takich przestrzeniach pojawia się szansa zaistnienia przestrzeni sąsiedzkiej. Jeżeli mamy wielokondygnacyjne budynki wielorodzinne, gdzie mieszkańcy nie są w stanie zapamiętać sąsiadów, to bez różnicy jak bardzo atrakcyjnie będzie zagospodarowana przestrzeń przed budynkiem, nie wytworzy się przestrzeń publiczna.

– Dlaczego?

– Z badań wynika, że taka przestrzeń powstanie wtedy, kiedy w budynku mieszka do 150 rodzin. Powyżej – nie wytwarzają się takie związki. Można oczywiście mówić sobie „dzień dobry”, ale nie wiemy, czy mówimy to sąsiadowi czy osobie, która odwiedziła sąsiada.

– Podsumowując – potrzebujemy podwórek?

– Bezwzględnie tak! One powinny być świadomie przywracane w każdym wachlarzu rozwiązań. Od zachowywania przestrzeni gospodarczych, warsztatowych poprzez działania integrujące mieszkańców w każdym wieku.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter