Bydgoszczanka stworzyła markę Musslico. Ręcznie szyte torebki sprzedaje w Polsce i za granicą

Justyna Rafińska-Zając szyje sama torebki / Fot. B. Witkowski/UMB

Justyna Rafińska-Zając swoje torebki tworzy od a do z – wybiera i kupuje materiały, tworzy wykroje, szyje, a nawet reklamuje w sieci. Można powiedzieć: kobieta orkiestra!

Daria Bołka: Jesteś kaletniczką, krawcową, projektantką? Masz w tym kierunku wykształcenie i doświadczenie?

Justyna Rafińska-Zając: – Nie, nie jestem ani kaletniczką ani krawcową, nigdy nie kończyłam szkoły z tym związanej. Jestem samoukiem – tak można najprościej powiedzieć. Od lat zajmuję się rękodziełem, chyba mam do tego rękę. Uczę się wiele z filmów na YT. Zaczynałam od maskotek szytych na maszynie. Potem chciałam rozszerzyć asortyment o produkty dla dzieci – kocyki, śliniaczki, itp. Stąd nazwa Musslico, bo te produkty są miękkie i z naturalnych materiałów. Potem zaczęłam robić torebki ze skóry ekologicznej i plecionki. Jednak gdzieś zawsze z tyłu głowy miałam tą skórę. Przyznam, że wcale nie było łatwo zdobyć materiał. W końcu dostałam namiar od znajomego do dostawcy spod Bydgoszczy. Pojechałam do miejscowości Niwy.

Jak wyglądały początki pracy z nowym materiałem?

-Kiedy zdecydowałam się szyć ze skór, musiałam kupić specjalne maszyny i sprzęt do jej obróbki. Tez nie umiałam na początku tego wszystkiego obsługiwać. Musiałam się wielu rzeczy nauczyć.  Do tego impregnaty i preparaty zabezpieczające skórę. Nie myślałam że w tak szybkim czasie to wszystko ogarnę. Tak naprawdę w lipcu 2024 r. zaczęłam szyć skórzane torebki a w październiku byłam z nimi na pierwszych targach.

Tworzyłaś dla dzieci… Skąd była w Tobie tak duża potrzeba tworzenia torebek? Nie mogłaś znaleźć swojego wymarzonego modelu? A może produkty w sklepach nie zadowalały Cię swoją jakością?

– Byłam na wielu grupach związanych z rękodzielnictwem. Widziałam na nich wiele fajnych rzeczy, w tym ręcznie szyte torebki. Chyba po prostu wtedy zapragnęłam robić to samo. Muszę przy okazji zaznaczyć, że nie jestem zakręcona na punkcie torebek tzn. nie mam tak, że jak zobaczę jakąś w sklepie to krzyczę: ojej, muszę ją kupić! Sama przez wiele lat nosiłam ze sobą zwykłą „nerkę”.

To brzmi bardzo prosto. Myślę, że teraz wszystkie czytelniczki odpalą YT i uszyją sobie torebkę. A jak wyglądała ta droga do własnego biznesu? Zrezygnowałaś z etatu aby poświęcić się tej pasji?

-W 2011 roku wróciłam z Anglii. Mój syn był wtedy mały. Nie wyobrażałam sobie wtedy, jak pogodzić opiekę nad nim z nową pracą. Nie wiedziałam, co robić. Pewnego dnia oglądałam Dzień Dobry TVN. Pokazywali kobiety, które tworzą rękodzieło i je sprzedają. Pomyślałam, że też mogłabym spróbować. Od zawsze lubiłam coś sama tworzyć. Jeszcze w szkole średniej często przerabiałam sobie sama ubrania kupione w second-handach. Zaczęłam więc szyć maskotki dla dzieci. Potem były laleczki. No a teraz są torebki. W ubiegłym roku przyszedł poważny kryzys. Nie zainwestowałam chyba dość w rozwój firmy, a po pandemii rękodzielników zaczęło gwałtownie przybywać. Nie widziałam już kierunku i sensu prowadzenia działalności. Miałam wrażenie że w głowie mam tylko pracę, non stop bez odpoczynku. Byłam totalnie zmęczona. Wtedy już szyłam torebki z eko skóry  ale nie miałam nawet swojego sklepu internetowego. Pojawiła się myśl: pójdę na etat, będę miała urlop i ubezpieczenie. I tak się skończyło. Szukałam pracy, która pozwoli mi też dalej szyć torebki. Pracuję w sklepie odzieżowym. Mam zmiany 12-godzinne, to daje mi czas na szycie, kiedy nie mam zmiany.

Musslico torebki handmade
Musslico torebki handmade / Fot. B.Witkowski / UMB

Prawdziwa kobieta pracująca. Skąd bierzesz projekty? Można sobie kupić wykrój?

-Z głowy. Wymyślam sobie, jaki kształt ma mieć dany model. Nie przeglądam nałogowo zdjęć w sieci czy oferty projektantów. Inspiruję się jednak trendami, jeśli chodzi o kolory, chociaż często trafiam w te trendy intuicyjnie. Na przełomie jesieni i zimy zamówiłam sporo bordowej skóry, a to był absolutny hit sezonu. Tak samo czekoladowy brąz.

Ciężko jest chyba w dzisiejszych czasach wymyślić jakiś nowy krój torebki. Nawet nieumyślnie możemy kopiować inny projekt… Usłyszałaś kiedyś oskarżenie o plagiat?

-Jak dotąd nic takiego się nie zdarzyło. Ale muszę przyznać, że chyba już mnie podrabiają. Wiadomo, że w tym sezonie był szczególnie popularny jeden krój torebki i one są do siebie podobne ale na portalu z rękodziełem zauważyłam projekty jakby mojego autorstwa. Może trochę różniły się wielkością ale jakaś inspiracja mogła być. Wiadomo – ja też się inspiruję, jednak nigdy nie kupiłam wykroju One są oczywiście dostępne.

Kim jest klientka Musslico? To młoda dziewczyna czy dojrzała kobieta? Bydgoszczanka?

-Kiedyś zawsze mówiłam że Bydgoszcz to miasto, gdzie jest małe zainteresowanie rękodziełem, gdzie to się nie sprzedaje. Jednak byłam na Rękoczynach w Młynach Rothera i naprawdę zainteresowanie moimi torebkami było duże. To były w ogóle najlepsze targi, najfajniejsi klienci. Moje torebki  kupowały młode kobiety a nawet studentki. Zawsze sobie wyobrażam, że to są torebki dla pań w wieku około 30+. Sprzedaję polskim kobietom ale zdarzają się zamówienia z innych krajów. Napisała do mnie pani z Czech, po czesku! To mnie zdziwiło bo zazwyczaj panie z zagranicy piszą po angielsku. Kiedy jeszcze szyłam laleczki miałam klienta z Portugalii. Prowadziła sklep z akcesoriami „dla mamy i córki” i chciała złożyć większe zamówienie.  Niestety wtedy już kończyłam z akcesoriami dla dzieci, więc nie nawiązałyśmy współpracy. Tak jak wspominałam, moje torebki zostały w Bydgoszczy dobrze przyjęte na targach, jednak mam z naszego miasta niewiele zamówień. Często wysyłam do niewielkich i nieznanych mi miejscowości. Zawsze wtedy sprawdzam z ciekawości na mapie, gdzie to jest. Nie znajdziemy chyba uniwersalnej odpowiedzi na pytanie, kto jest moją klientką.

Jak myślisz, dlaczego tak jest?

– Myślę, że w Bydgoszczy mamy od kilku lat duże galerie z wieloma sklepami znanych marek. Jest kilka firm, których torebki widzę u klientek, również w pracy. Mamy chyba przywiązanie do tych marek. Panie lubią mieć dobre torebki ze znanym logo, pomimo że firmowy znaczek i cena nie zawsze oznaczają dobrą jakość.

Zdradzisz twórcze plany na najbliższy czas?

Mam tutaj na razie pierwszy i jedyny egzemplarz ale myślę, że na wiosnę to będzie hit. Ja nazywam ją „torebka pillow” (czyli poduszka). Ma wszytą elastyczną gumeczkę i miętowy kolor. Do tego dłuższy paseczek, więc można ją nosić jak listonoszkę. Myślę, że wiosną rządzić będą jasne kolory – mięta, beże, odcienie pudrowego różu.  Mam teraz w ofercie kilka modeli torebek, czasem szyję na specjalne zamówienie. Nie szyję dla panów, nie szyję też skórzanych akcesoriów – chociaż słyszałam takie sugestie. Jedna fotografka pytała mnie o specjalną torbę na aparat i akcesoria.

Torebki Justyny znajdziecie na stronie Musslico

Zapisz się do naszego newslettera!

Udostępnij: Facebook Twitter