Jedyne schronisko młodzieżowe w Bydgoszczy. „Anglicy i Irlandczycy są pozytywnie wyluzowani. Niemcy – roszczeniowi” [ZDJĘCIA]

Jedyne w Bydgoszczy szkolne schronisko młodzieżowe przy ul. Sowińskiego szykuje się do turystycznego sezonu. – Najlepsi goście to Anglicy i Irlandczycy. Co prawda zostawiają po sobie spory bałagan, ale są zawsze pozytywnie nastawieni – mówi dyrektorka Małgorzata Stachowicz.

– U nas sezon turystyczny trwa cały rok. Bydgoszcz nie leży nad morzem, więc tzw. wysoki sezon (lipiec i sierpień) nie jest odczuwalny. Najwięcej gości mamy jednak w roku szkolnym – dzieci, młodzież, harcerze to liczna grupa odwiedzających – mówi Małgorzata Stachowicz, dyrektorka SSM w Bydgoszczy.

Sławomir Bobbe: – Jacy goście korzystają z usług młodzieżowego schroniska?

Małgorzata Stachowicz – Najwięcej osób przyjeżdża do nas, gdy w Bydgoszczy coś interesującego się dzieje. Na przykład w czasie Camerimage przez dwa tygodnie mieliśmy pełne obłożenie i gdybyśmy mieli drugie tyle miejsc, też byłyby zajęte. Kiedyś studenci zaoczni stanowili spore grono klientów w piątki, soboty i niedziele. Teraz jest ich mniej, ale i tak w weekendy mamy najwięcej gości. Cieszymy się, że powoli do nas wracają. W schronisku na gości czeka 90 miejsc w 29 pokojach – wybór od apartamentu po sale wieloosobowe, w których jednocześnie może spać 12 osób. W zeszłym roku obłożenie miejsc wyniosło około 25 procent.

Koronawirus mocno dał się we znaki branży turystycznej, czy podobnie było z bydgoskim schroniskiem?

-W czasie pandemii budynek został przeznaczony na miejsce kwarantanny, później wybuchła wojna w Ukrainie i trafiali do nas, na mocy umowy z wojewodą, uchodźcy z Ukrainy. W tym czasie w schronisku było mało turystów, niestety ludzie przyzwyczaili się, że albo jest zamknięte, albo miejsca są niedostępne. Pracujemy nad odbudową ruchu w SSM. Od początku tego roku turystów i grup szkolnych jest bardzo dużo, porównywalnie do lat sprzed pandemii.

Niegdyś noclegi w schroniskach młodzieżowych były najlepszym rozwiązaniem dla tych, którzy szukali taniego noclegu. Godzili się na niski standard w zamian za tani nocleg. Sytuacja i oczekiwania gości się zmieniły?

-W schronisku cena noclegu zależy od pokoju i tego, kto na łóżku „leży”. Uczniowie, nauczyciela ceny mają niższe, nauczyciele z grupą zorganizowaną podobnie. Najdroższy jest apartament – to 130 złotych za dobę niezależnie od tego czy śpi w nim jedna, czy dwie osoby. W „jedynkach” wygodnie prześpią się 2 osoby, ale pełną opłatę wnosi jedna, a druga osoba to tzw. dostawka. To sprawia, że w kategorii cena/jakość nie ma atrakcyjniejszych noclegów w Bydgoszczy. Zwłaszcza gdy chodzi o dzieci, uczniów czy pracowników oświaty. Członkowie PTSM mają zniżkę 20 procent.

Oczekiwania gości zmieniają się, ludzie wolą zapłacić więcej, ale chcą odpowiednich warunków. Jeszcze kilkanaście lat temu turyści chcieli mieć tanio, by móc się przespać, umyć i więcej im nie było trzeba. Dziś to już nie wystarcza. Nawet gdy trafiają do nas grupy zorganizowane, to uczestnicy takiej wycieczki chcą pokoje, dwu, trzy, maksymalnie czteroosobowe. Dwójki i trójki są najpopularniejsze.

Turyści mówią dobrze o Bydgoszczy

Jak udaje się schronisku spełnić te rosnące oczekiwania turystów? Dla wielu istotnym elementem przy wyborze noclegu jest możliwość zaparkowania auta, z czym przy ul. Sowińskiego nie jest łatwo. Nie wszędzie też w pokojach są łazienki…

-Największe problemy to właśnie wspólne łazienki. Jednak w budynku wpisanym do rejestru zabytków wykonanie łazienek w każdym pokoju jest po prostu niemożliwe. Łazienki mamy w apartamencie i niektórych „jedynkach”. Brakuje też miejsc parkingowych dla naszych gości. Była propozycja wyznaczenia kilku na tyłach sąsiedniej poradni psychologiczno-pedagogicznej, ale to nie wyszło. W schroniskach panują też pewne obwarowania – obowiązuje cisza nocna, zakazane jest palenie i spożywanie alkoholu. W niektórych, nie dotyczy to naszego, goście nie mogą przebywać w schronisku między np. godziną 10.00 a 17.00, kiedy obiekt jest sprzątany.

Jak goście pojawiający się w schronisku młodzieżowym postrzegają Bydgoszcz?

-Nie jestem bydgoszczanką z urodzenia, ale mieszkam tu od ponad 50 lat. Ilekroć przyjeżdżają do mnie znajomi, oprowadzam ich „prywatną” trasą i na tyle ile mogę, pokazuję im Bydgoszcz, jaką lubię.  Ostatnio byłam na urlopie i spotkałam młodych ludzi z Legnicy. Powiedzieli, że do przyjazdu zostali zachęceni przez swoją matkę, która odwiedziła miasto wcześniej. Przyjechali dzięki niej, bo była zauroczona tym, jak Bydgoszcz jest cudna, kolorowa i pachnąca. Uznali, że miasto nie jest wypromowane, bo nie wiedzieli, że ma tyle atrakcji. Koledzy z Dolnego Śląska byli zachwyceni pobytem, kolorytem i mieli co robić.

Do schroniska przyjeżdża organizator wycieczek z seniorami. Zawsze, gdy przyjeżdża do nas zorganizowana grupa, przychodzę ją przywitać i popytać, co będą robić albo co widzieli. Nasz gość opowiadał, że gdy pierwszy raz organizował przyjazd do Bydgoszczy, trudno było o chętnych, za drugim razem autokar niemal się wypełnił. Teraz ma już turystów zapisanych na dwa kolejne przyjazdy. Część osób która już była w Bydgoszczy chce wrócić, pozostali są zachęceni przez tych, którzy już w naszym mieście byli.

Anglicy bezproblemowi, Niemcy roszczeniowi, a górale?

W schronisku pojawiają się różne kategorie gości – od zagranicznych uczniów i studentów, po polskich sportowców. Co można powiedzieć o nich?

-Najlepsi goście to Anglicy i Irlandczycy. Co prawda zostawiają po sobie spory bałagan, ale są zawsze pozytywnie nastawieni, wyluzowani, wszystko im pasuje i wszystko się podoba, są bezproblemowi, a opowieści o morzu alkoholu które pochłaniają, przynajmniej u nas, nie znajdują potwierdzenia. Trudne grupy przyjeżdżają z Niemiec, to głównie niemiecka młodzież. Są roszczeniowi i niestety nie dbają o miejsce, w którym nocują. Dostali odnowione pokoje, pozostawili zapisane ściany. Jednak najbarwniejsza grupa która nam się trafiła to nasi górale, którzy przyjechali na kilka dni na koncerty. Bardzo sympatyczni, niekłopotliwi. Po ich wyjeździe panie sprzątające musiały prosić panów o pomoc w wyniesieniu butelek po alkoholu, tyle tego było. Mówiły, że przez rok tyle nie widziały, co przez te kilka dni. Do teraz zachodzimy w głowę, jak możliwe było wypicie takiej ilości trunków. Ciekawi są sportowcy, zwłaszcza pięściarze przyjeżdżali na turnieje, ci są naprawdę wyjątkowi, szkoda że dawno u nas nie byli. Zawsze po przyjeździe zapewniali – teraz będziemy grzeczni, ale różnie to bywało. Potem przychodzili i sympatycznie przepraszali.

Nie brakowało w schronisku też dziwnych zdarzeń…

-Kiedyś nie mieliśmy bagażowni, a osoby, które chciały pozostawić swoje walizki czy plecaki – podpisywały je i pozostawiały w schronisku w jednym miejscu, na własną odpowiedzialność. Jedna z walizek leżała ponad tydzień, nikt się po nią nie zgłaszał. Otworzyliśmy ją komisyjnie licząc, że w środku będą rzeczy które umożliwią odnalezienie właściciela. Tymczasem znaleźliśmy broń. Mieliśmy przez to sporo „przygód” z naszą policją.

Życiowe historie ze schroniskiem w tle

Zdarzyli się goście, którzy zapisali się szczególnie w Pani pamięci?

-Kiedyś przyjechał do nas mężczyzna, okazało się że ojczym ucznia z niepełnosprawnością jednej z bydgoskich szkół. I pozostawił go u nas z walizką. Ta historia była straszna, okazało się, że młody chłopak mieszkał w czasie roku szkolnego w internacie, ale na wakacje internat zamykano. Wtedy ojczym odwoził go do schroniska dla bezdomnych, a gdy go tam nie przyjęto, przywiózł chłopaka do nas, głodnego. Nie zostawiliśmy tak tej sprawy. Okazało się że matka chłopaka zmarła, pozostawiła mu pieniądze i należną mu część domu, domu z którego go wyrzucano.

Inna historia jest równie przykra. Trafiła do nas starsza pani, która za swój pobyt płaciła „groszakami”. Nabraliśmy przekonania, że to pieniądze wyżebrane na ulicy. Gdy kobieta zachorowała, nie mogła wyjść z pokoju, a więc i płacić, robiliśmy to za nią. Okazało się, że jest emerytowaną nauczycielką z Wielkopolski. Straciła dom nad głową, a w wielkopolskim ZUS powiedziano jej, że skoro nie ma adresu zamieszkania, to nie dostanie emerytury. Tułała się tak przez 5 lat. Najpierw pomógł bydgoski MOPS, potem udało się z wielkopolskim ZUS odzyskać dla kobiety należne świadczenia i wypłacono jej emeryturę na trzy lata wstecz. Rozliczyła się z nami i o ile kojarzę, ciągle wynajmuje w Bydgoszczy mieszkanie.

Przyszłość schronisk młodzieżowych – będzie powrót do potęgi?

Bydgoskie schronisko zbierało całkiem dobre opinie w serwisach pośredniczących w rezerwacji noclegów. Z największego na świecie – Booking.com – jednak zniknęliście to mimo wyróżnienia nagrodą Traveller Review Awards 2020 przyznawaną przez ten serwis. Dlaczego?

-Na Bookingu mieliśmy wystawiony tylko jeden pokój, wyglądał nieco inaczej niż teraz. Niestety, nie było możliwości kontrolowania tego, kto do nas przyjeżdża. Mieliśmy coraz więcej przypadków problemowych klientów. Nie wchodzimy do pokojów i nie sprawdzamy czy ktoś pije alkohol, ale gdy gość po spożyciu chodzi po schronisku mamy prawo taką osobę wymeldować. W przypadku Bookingu były z tym problemy, gdy ktoś zarezerwował noclegi na tydzień, a po 2 dniach zaczął sprawiać problemy, pił, palił, awanturował się. Pozbycie się takiego utrudniającego pobyt innym gościa było trudne. Dlatego nie ma nas już w serwisach noclegowych.

Niegdyś sieć schronisk Polskiego Towarzystwa Schronisk Młodzieżowych, do którego to stowarzyszenia należy również SSM w Bydgoszczy, była potęgą. Dziś – przynajmniej takie wrażenie organizacja sprawia – nie nadąża już za oczekiwaniami turystów. Ciągle ratują ją świetne lokalizacje schronisk, ale nie można nie zapytać o ich przyszłość.

-Mamy stałych klientów, którzy nie wyobrażają sobie, by korzystać z noclegów w innym miejscu. Z drugiej strony musimy sobie zdać sprawę z tego, że schronisko to nie samograj – trzeba inwestować, żeby „wyjmować”. Myślę tu o łazienkach, pokojach które raz na kilka lat trzeba „przemalować”. Robimy jednak wszystko, by schronisko było dobrze postrzegane i dobrze funkcjonowało. Planujemy też wspólne działania w ramach PTSM – chodzi o udział w targach, wzajemną reklamę. Myślimy o spotach reklamowych, żeby świadomość o ssm była większa. Ciągle część osób myśli, że w schroniskach dostaną koc zamiast pościeli i piętrową pryczę zamiast dobrego łóżka, albo miejsce na podłodze. Chociaż na przykład harcerze, nawet gdy miejsc nie ma, twierdzą że nie szkodzi – oni na karimatach i podłodze spać mogą. Jednak taką drogą nie chcemy iść. Obecnie schroniska nie odbiegają od innych miejsc noclegowych, a często są lepsze.

Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!

Udostępnij: Facebook Twitter