Autor bloga „Turystyka bez filtrów”: W Bydgoszczy nie jest nudno, a najciekawsze są osiedla

Piotr Weckwerth (klęczy z prawej) i jego „spacerowicze” / Fot. Inna Yaremchuk

Na pierwszą wycieczkę po Bartodziejach przyszło 12 osób. Na tej ostatniej było już 80. Nigdy bym się nie spodziewał, że po moim rodzinnym osiedlu będą krążyły tak liczne wycieczki – mówi pasjonat Bydgoszczy, Piotr Weckwerth.

Spacery z przewodnikami po mieście okazały się hitem. Coraz więcej bydgoszczan, ale również naszych gości, chce poznawać historię i słuchać ciekawych opowieści. Wycieczki organizują różne instytucje. Są finansowane m.in. z Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego. Jednym z przewodników jest Piotr Weckwerth, autor bloga „Turystyka bez Filtrów”, poprowadził ich około 30.

Wojciech Borakiewicz: Często słychać opinie, że w Bydgoszczy nic się nie dzieje i nie ma czego oglądać. Prawda czy fałsz?

Piotr Weckwerth: – Fałsz. Zwykle mówią tak ludzie, którzy, mimo możliwości, większość wolnego czasu spędzają w domach. A jeśli już wyjdą, to mają przysłowiowe klapki na oczach. W związku z tym nie wiedzą zbyt wiele o mieście i tkwią w przekonaniu, że w Bydgoszczy jest nudno. To błędne koło.

Wyciąga ich pan z domu?

 – Staram się, pokazując np. bydgoskie osiedla, czyli de facto ich najbliższe otoczenie. Panuje opinia, że to nuda, brud, bloki i nic więcej. Tylko sypialnia. Na swoim blogu staram się udowodnić, że to nieprawda. Pokazuję zupełnie inne oblicze osiedli.

Bydgoszczanie, a przynajmniej ich spora część, nie zna Bydgoszczy?

 – Nie chciałbym generalizować, ale niestety trochę tak jest. Kojarzą oczywiście i znają te najbardziej popularne miejsca, jak Wyspa Młyńska, Stary Rynek, Gdańska. Z tym, że raczej tylko wiedzą, że takowe miejsca są, bo z konkretną wiedzą o nich jest już dużo gorzej. Traktują je bardziej jako okazję na rozrywkę i gastronomię. Z ich historią, dziedzictwem i wpływem na rozwój miasta jest już na bakier. Nawet z wiedzą dotyczącą Kanału Bydgoskiego, przecież tak ważnej dla rozwoju naszego miasta konstrukcji, jest słabo. Dalej to już prawie tabula rasa.

Kiedy pan poczuł, że istnieje potrzeba przekazywania wiedzy o mieście?

 – Prowadziłem bloga, ale traktowałem go raczej jako miejsce, w którym mogę się nieco wyżyć pisarsko. Wszystko się zmieniło dzięki czytelnikom. Komentując moje artykuły o osiedlach, wspominali własne dzieciństwo, młodość, pracę. Zmotywowali mnie, żeby wciągnąć w ten krąg zainteresowań kolejnych ludzi – bez względu na ich wiek.

Jakie osiedle w Bydgoszczy lubi pan najbardziej?

 – Wychowałem się na Bartodziejach, ale moim ulubionym miejscem są obecnie chyba Kapuściska.

Co, gdzie i kiedy w Bydgoszczy – chcesz wiedzieć, zapisz się na nasz newsletter!

Wymienił pan dwa bydgoskie blokowiska.

 – Bartodzieje to w miarę nowe osiedle. Wychowałem się w wieżowcu z 1977 roku – średnio estetycznym, za to z widokiem na niemal całe miasto. Bloki na Kapuściskach mają historię sięgającą lat 50. XX wieku. Wiążą się mocno, konkretnie ich stara część, z rozwojem Zachemu, kiedyś największym zakładem pracy w Bydgoszczy. Z jego powodu powstały współczesne Kapuściska. To było takie trochę miasto w mieście – kilkanaście tysięcy osób wprowadziło się w latach 50., żeby tam żyć i pracować. Powstały sklepy, szkoły, przychodnie, szpital. Na polu kapusty zbudowano osiedle. Rzadko się o tym mówi, a to kawał ciekawej historii, postprzemysłowa spuścizna Bydgoszczy.

Młyny Rothera

Młyny Rothera wyglądają tak teraz, a jak wyglądała Wyspa Młyńska 30 lat temu. Zobacz – TUTAJ.

Zna pan mieszkania w starych blokach na Kapuściskach?

 – Sam w takim mieszkam. Ja na to nie narzekam – zdaje się, że nieźle trafiłem – ale niektórzy mieszkańcy osiedla twierdzą, że są klaustrofobiczne. Na starych Kapuściskach nie projektowano np. balkonów, choć teraz w mieście rozpoczyna się powolny proces ich dobudowywania do starego budownictwa. Z drugiej strony, na Kapuściskach powstawały dawniej pasaże, ciągi handlowe. Widać, że pomyślano, by skupić sklepy w jednym miejscu, maksymalnie blisko mieszkańców. Budowano także pawilony, w których mieściły się domy kultury, stołówki, bary mleczne. Do tego, budynki mieszkalne stoją od siebie w rozsądnej odległości – w opozycji do tego jak buduje się współcześnie. Pomiędzy bardzo dużo zieleni. Takie są właśnie „Kapy”.

Lubi pan inne miejsca, np. Kanał Bydgoski?

 – Wielką robotę w „odzyskiwaniu” Kanału na rzecz mieszkańców robi Muzeum Kanału Bydgoskiego. Całkiem niedawno, na spacer prowadzony tam przez Tomasza Izajasza, przyszło ponad 200 osób! Oczywiście to dopiero początek – czeka jeszcze nas wszystkich wiele pracy. Potrzeba tam kawiarni, restauracji, różnego rodzaju atrakcji, by to miejsce żyło. Przy okazji drobna uwaga – Bydgoszcz leży nad dwoma rzekami, o czym często się zapomina. Mało tego, Wisła, bo o niej mowa, nie tylko zahacza o miasto, ale również przez nie przepływa! Na drugim brzegu, mniej więcej na wysokości Wyszogrodu, mamy teren znajdujący się w granicach Bydgoszczy, tzw. Zawiśle. Co prawda nic tam nie ma, ale symbolicznie, Wisła przepływa przez miasto. A skoro Wisła, to i Stary Fordon, który bardzo wyraźnie budzi się do życia. Historyczne znaczenie Wisły dla naszego miasta podkreśla choćby fakt, iż w XVII wieku co szósta barka dopływająca tą rzeką do Gdańska, miała swój macierzysty port w Bydgoszczy.

Które miejsca w Bydgoszczy uważa pan za najbardziej nieodkryte?

 – Będę monotematyczny. Osiedla oczywiście. I jest to paradoks, bowiem mamy je przecież „pod nosem”. Jednak, jak wszyscy doskonale wiemy, najciemniej jest pod latarnią. W tym kontekście lubię np. Okole – prawdziwy samograj wycieczkowy z ciekawą zabudową. Ulice Śląska, Jackowskiego, kampus Wyższej Szkoły Gospodarki, gdzie kiedyś działała garbarnia Buchholza. Jest tego sporo, a mimo to całość zasługuje na miano nieodkrytej.

Jakie domy pan tam pokazuje?

 – Na przykład „zamkową” kamienicę na rogu Królowej Jadwigi i Garbary. Niemal na jej szczycie stoi sama królowa Jadwiga, a pod nią widnieje płaskorzeźba przedstawiająca Kościuszkę. Pokazuję również dom Feliksa Stamma, twórcy potęgi polskiego boksu. Na marginesie – jest taki filmik w Polskiej Kronice Filmowej, pokazujący jego życie w Bydgoszczy. Uwaga – na filmie pokazany jest jednak sąsiedni dom, bo ten, w którym mieszkał Stamm, został uznany za zbyt mało reprezentacyjny. Jak widać, już kilkadziesiąt lat temu, potrafiono nieco „przypudrować” rzeczywistość. Poza tym na Okolu warto zobaczyć choćby Willę Buchholza czy Dwór Szwajcarski, które oczywiście pokazuję na każdej wycieczce.

Piotr Weckwerth – Autor bloga „Turystyka bez filtrów”, na którym pisze o dziedzictwie kulturowym Bydgoszczy w kilku cyklach: „Bydgoskie osiedla BEZ FILTRÓW” (szczegółowy opis poszczególnych części miasta); „Bydgoszcz przez dziurkę od klucza” (tajemnice mniej znanych oraz nie w pełni dostępnych, ale historycznych, obiektów). Realizuje filmy w ramach cyklu „Bydgoszcz? Dzieje się”. Ukazały się produkcje o Puszczy Bydgoskiej, Zboczu Bydgoskim oraz Sielance.

Udostępnij: Facebook Twitter