Miasto zmienia naturę i zwierzęta. „Lisy się udomawiają. Mają krótsze pyski. Być może dziki zostaną pozbawione futra”

Łoś w Ogrodzie Botanicznym w Bydgoszczy – te potężne zwierzęta także pojawiają się w mieście / Fot. Daniel Matuszczak/Facebook Ogród Botaniczny UKW

– Zwierzęta szukają w mieście przestrzeni do życia. Jest tu dużo pokarmu, choć teraz już mniej, ponieważ miasta stały się bardziej sterylne, a śmieci zagospodarowywane są w obiegu zamkniętym. Jednak zawsze coś zostaje, zwłaszcza przy kawiarniach, barach czy restauracjach – mówi Adam Zbyryt, biolog, ornitolog, popularyzator nauki i autor czterech książek przyrodniczych, który niedawno spotkał się z bydgoszczanami

Roman Laudański – Więcej ludzi w lesie czy zwierząt w miastach?

Adam Zbyryt – Zwierzęta coraz częściej pojawiają się w miastach. Nie dla wszystkich miasta staną się nowym miejscem do życia. Część zwierząt jest i będzie w stanie się przyzwyczaić do miast. Szczególnie te o najlepszych zdolnościach poznawczych, rozwiniętych mózgach oraz te, które mają najbardziej odporny układ odpornościowy. Z wielu względów miasta są niekorzystne dla zwierząt, jest tu za dużo sztucznego światła, powietrze jest zanieczyszczone i panuje hałas. Trzeba naprawdę być wytrzymałym, żeby w takim środowisku przeżyć.

– Czego szukają w miastach?

– Przestrzeni do życia. Przyciąga je pustka do zagospodarowania. Jest dużo pokarmu, choć teraz już mniej, ponieważ miasta stały się bardziej sterylne, a śmieci zagospodarowywane są w obiegu zamkniętym. Jednak zawsze coś zostaje, zwłaszcza przy kawiarniach, barach czy restauracjach. Poza tym miasto, przynajmniej na początku, jest przestrzenią wolną od drapieżników. Dlatego w miastach pojawiają się ptaki lub zwierzęta, które nimi nie są. Drapieżniki później wkraczają do miasta i zaczynają zdobywać te tereny.

– Jak traktować lisa, to drapieżnik?

– Na przykładzie badań z Wielkiej Brytanii można powiedzieć, że listy miejskie uznawane są za populację, która podlega samoudomowieniu. Lisy żyjące w mieście stają się mniej płochliwe wobec człowieka, są łagodniejsze i odważniejsze – bliżej podchodzą do człowieka. Wieloletni proces samoudomowienia doprowadził do tego, że skraca im się część twarzowa. Mają krótsze pyski, a ich szczęki są mniej umięśnione i słabsze podczas rozgryzania pokarmu. Po prostu przyjmują mniej naturalnego pokarmu w postaci padliny, gdzie ścisk szczęki jest bardzo ważny.

– To zmiany ewolucyjne?

– Jak najbardziej, miejskie lisy szukają resztek na naszych osiedlach. W procesie ewolucji zmniejszanie się części twarzowej wystąpiło także u ludzi. Nasi przodkowie mieli bardziej wydłużone twarze, a szczęki były dużo mocniejsze. Części brwiowe także były mocniej zarysowane. To widać również u psów, kiedy porównamy je z wilkami. Psie pyski są krótsze, słabsze, ogony mają podniesione, często zawinięte i pojawia się szczekanie, które jest jednym z procesów samoudomowienia. Takie cechy można dostrzec u świń, krów, lisów…

– Co robią dziki w środku naszych miejscowości?

– Dzik jest przodkiem świni domowej. U świni te cechy również się uwidoczniły. Wśród żyjących w miastach dzików, po wielu pokoleniach, także mogą pojawić się zmiany podobne do tych, co u lisów. Może nastąpić samoudomowienie. Może i tym dzikom skrócą się pyski i zostaną pozbawione futra, pojawi się także większa liczba łaciatych osobników. Także będą miały charakterystyczne dla świnek zawinięte ogonki i opuszczone uszy.

– Aż się boję zapytać o łosie, które nawiedzają Bydgoszcz. O jednym było niedawno głośno.

– U łosi raczej to nie będzie miało miejsca, ponieważ łoś będzie się wycofywał z naszego kraju z uwagi na coraz wyższe temperatury. Łosie są gatunkiem żyjącym na dalekiej Północy. Do prawidłowego życia potrzebują dość niskich temperatur i dużej ilości wody, w której się chłodzą. Dziś bagna wysychają, kurczą się tereny, na których łosie dobrze się czują. Łosie w Polsce są na granicy swojego południowego zasięgu. Będą przemieszczały się na północ.

Odejście łosi w chłodniejsze strony nastąpi w perspektywie kilku dekad, może stu lat. W tym czasie znikną. Na razie, z uwagi na wzrost liczebności, obserwujemy ekspansję tego gatunku. Po czasie, kiedy były mocno przetrzebione przez myśliwych, wracają na wiele terenów zachodniej Polski. Jednak ta ekspansja zostanie zatrzymana przez zmiany klimatyczne. Łosie nie poradzą sobie w takich warunkach. W miastach pojawiają się przez przypadek, szukają nowych miejsc do zasiedlenia. Narażone są jednak na wiele niebezpieczeństw. Od kolizji z pojazdami po ogrodzenia.

– Kiedy próbują sforsować ostro zakończone ogrodzenia…

– …zbudowane zresztą niezgodnie z prawem. Ogrodzenia, które mają poniżej 180 cm nie mogą być zakończone kolcami. To nielegalne działanie. Gdybyśmy byli bardziej zainteresowani losem łosi, to należałoby ukrócić częste przypadki ostrych i nielegalnych zakończeń płotów.

Adam Zbyryt Fot. Edward Zbyryt

– Skoro łosie pójdą na północ, to czy jakiś gatunek przyjdzie do nas z południa?

– Już przyszedł, szakale złociste. Widziano je w Polsce już kilkanaście razy. To gatunek z Bałkanów, z Ukrainy, głównie z tamtych rejonów. Ze względu na to, że jest coraz cieplej, w naturalny sposób zwiększa swój zasięg występowania. Szakale traktowane są jako gatunki obce, choć nimi nie są. Gatunek obcy, to taki, który został zawleczony przez człowieka intencjonalnie albo i nie. Np. szopy pracze z Ameryki Północnej lub jenoty, które z dalekiej wschodniej części Azji zostały przywiezione tutaj i wypuszczone do środowiska naturalnego. Natomiast szakale przywędrowały o własnych siłach, dlatego nie są gatunkiem obcym.

– Obecność szakali w Polsce grozi pozostałym gatunkom?

– Szakal jest inteligentnym i skutecznym drapieżnikiem. Jeżeli jego populacja utrzymuje się na niskim poziomie, nie jest niebezpieczny. Gorzej, gdyby rozrosła się np. do kilku tysięcy osobników, jak to ma miejsce np. w Chorwacji. W niektórych parkach narodowych mają tam z nimi problem. Podobnie jak my mamy problem z lisami stwarzającymi zagrożenie dla gniazdujących na ziemi ptaków. Na wielu terenach wodno-błotnych lisy, szopy pracze zagrażają gniazdowaniu ptaków.

– Które gatunki najchętniej mieszkają z nami w miastach?

– Najczęściej obserwujemy ptaki, ich jest najwięcej. Zwykle dostrzegamy je wtedy, kiedy ich obecność zaczyna nam doskwierać, jak to się dzieje w przypadku gawronów. Brudzą, nie lubimy ich krakania. Ptaki te, próbując się ratować, przenosząc się z terenów rolniczych do miast. Zmiany klimatu powodują wcześniejszą wiosnę, w tym roku o miesiąc, choć podobną tendencję – o dwa tygodnie wcześniejszą obserwowaliśmy już od kilkunastu lat. Ptaki budują gniazda w tym samym czasie i przystępują do rozrodu jak 50 czy 70 lat temu. Kiedy wykluwały się ich pisklęta, na polach była jeszcze niska roślinność, która dopiero kiełkowała, a one potrzebują takich warunków, żeby mogły skutecznie żerować. Teraz, kiedy wykluwają się ich młode, pola są już porośnięte wysoką kukurydzą lub zbożem. Ptaki nie mogą tam przetrwać i przenoszą się do miast. Dla nich substytutem pól z pędrakami są koszone trawniki i miejsca dokarmiania. Tylko dostępność takich terenów jest i tak w mieście ograniczona. Przeprowadzka do miast nie zrekompensuje im spadku liczebności na terenach rolniczych. Niestety, ze względu na swoje zachowania, ludzie za nimi nie przepadają. 

– Na osiedlu mewy srebrzyste, rybitwy strasznie drą się nad ranem. Kiedyś były tylko nad wodą, dziś są w miastach. Na rzece pojawiły się kormorany, czaple siwe…

– Coraz więcej gatunków przyzwyczaja się do życia przy człowieku. Np. rybitwy zaczynają gniazdować na dachach budynków. Teraz panuje moda na wysypywani dachów żwirem, kamyczkami, co wygląda jak naturalna plaża. Dużo mew czy rybitw zaczyna się gnieździć w takich miejscach. Nawet ostrygojady czy sieweczki rzeczne i obrożne lubią gniazdować na dachach budynków. Z jednej strony jest to dobre – tworzymy dla nich siedliska, ale to również pułapka ekologiczna. Młode po wykluciu nie mogą stamtąd wyjść i umierają. Tu musi być czynna pomoc człowieka przy przenoszeniu takich piskląt w bezpieczne miejsce, w pobliżu wody, żeby tam rodzice mogli się nimi dalej zajmować. Tylko nie zawsze udaje się takie miejsca odnaleźć.

Adam Zbyryt podczas spotkania w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy. Fot. Dariusz Gackowski

– Co z kunami?

– Kuny domowe coraz częściej pojawiają się w miastach. To przykład drapieżnika, który zaczął zasiedlać nowe tereny. Mają pokarm – inne zwierzęta. Podążają za nim, na dodatek kuny są wszystkożerne, tak więc pasują im odpadki, owoce z przydomowych ogrodów, parków. Chętnie z nich korzystają, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym. Gryzonie mieszkają również w miastach. Musimy się przyzwyczaić do ich obecności. To jest rzecz naturalna. Nie jesteśmy w stanie ich wyrugować do lasu. Miasta są niszą, którą wiele gatunków będzie chciało zasiedlić, a najbardziej dotyczy to kun.

– A jeże drepczące po naszych trawnikach i krzakach. Dokarmiać je?

– Jak najbardziej, pomoc intencjonalna od człowieka dla jeży w mieście będzie potrzebna. Wracając do przykładu gniazdowania ptaków na dachach budynków, to jeże również bardzo często giną pod kołami samochodów. Może, jeśli wiemy, gdzie są ich ścieżki, należałoby wprowadzić progi zwalniające.

Adam Zbyryt Fot. Katarzyna Nadratowska

– Nie wspominał pan o bobrach, a Bydgoszcz to miasto nad wodą. Są drzewa, które trzeba chronić siatkami przed bobrami.

– Musimy nauczyć się żyć w mieście ze zwierzętami. Trzeba się do tego przygotować. Nie zawsze nam się to podoba, generuje koszty. Chociażby otaczanie pni drzew siatką, żeby bobry ich nie podgryzały. W skrajnych przypadkach ich odłów i przesiedlanie.

– Dlaczego pojawiają się w miastach?! Przecież mają sporo terenów o wiele spokojniejszych.

– Dlatego, że jest ich więcej i szukają nowych miejsc do życia. Dlatego, że w miastach nie zagrażają im drapieżniki obecne lub liczniejsze w lesie. W miastach mają się dobrze. Mieszkam na Podlasiu, w Puszczy Knyszyńskiej jest bardzo mało bobrów, podobnie w Puszczy Białowieskiej, a to dlatego, że tam są wilki ograniczające ich liczebność. W Puszczy Augustowskiej także jest bardzo mało bobrów, ponieważ jeśli jakiś bóbr opuszcza swoją rodzinę, by znaleźć nowe miejsce i osiedlić się tam, to w czasie wędrówki jest narażony na to, że spotka wilczą rodzinę i zostanie zjedzony. A jeśli nawet się osiedli, a susza spowoduje obniżenie stanu wody, to wilki bez problemu są w stanie dostać się do bobrów i je upolować. Dlatego one szukają spokoju w miastach, gdzie nie ma drapieżników.

– Aż się boję zapytać o wilki, które spacerują po niektórych bieszczadzkich wsiach. Czy o niedźwiedzie.

– Nie wszystkie gatunki będą w stanie dostosować się do życia w mieście, część ma swoje specyficzne wymagania ekologiczne. Wilki do życia potrzebują około 300 kilometrów kwadratowych, to terytorium dla wilczej rodziny w Polsce. Tam musi być odpowiednia liczba ofiar, głównie jeleni. Miasta tego nie oferują. Kontakty z człowiekiem powodowałyby konflikty. One nie są same w sobie niebezpieczne, ale byłaby możliwość hybrydyzacji – krzyżowania się wilków z psami.

– Tylko psy traktują jak ofiary. Zagryzają łańcuchowe.

– Pies jest bezpośrednim potomkiem wilka, dlatego traktowany jest przez wilki jako konkurencja w ich rewirze. Jakby były inną wilczą rodziną i kiedy się spotykają, walczą o terytorium. Konkurent musi być wyeliminowany.

Adam Zbyryt podczas spotkania w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy. Fot. Dariusz Gackowski

– Powinniśmy przyzwyczaić się do obecności zwierząt w miastach?

– Żyjemy w ciekawych czasach, miasta stają się coraz większe, mieszka w nich jeszcze więcej ludzi. Naturalną konsekwencją będzie to, że zwierzęta będą tracić swoje naturalne dzikie lub półdzikie miejsca występowania i będą wkraczały do miasta. Tu mają przestrzeń do życia. A te, które są do tego najlepiej przystosowane, będą starały się tu zamieszkać, znaleźć swoją niszę. Potraktujmy to jako nowy element naszego życia w miastach. Będą potrzebne przeszkolone służby potrafiące odpowiednio zareagować na pojawiającego się w mieście duże zwierzęta jak łosie. Jak je uśpić, a potem przewieźć. Służby interweniujące na pojawienie się bobrów w miejscu, w którym ich nie chcemy, np. w parkach. Ażeby je schwytać i wywieźć w inne miejsce. To będzie chleb powszedni, który powinniśmy zaakceptować. Powinniśmy się postarać choć trochę zrozumieć przyrodę i ją zaakceptować. Tym bardziej, że ona jest nam niezbędna do życia, nawet w mieście.

Żyjemy w mieście w otoczeniu ptaków. I więcej śpiewających ptaków wokół nas, tym dużo większa satysfakcja z życia w mieście. W takim miejscu czujemy się dużo lepiej. Dlatego, choć nam się wydaje, że one brudzą i szkodzą na balkonach czy trawnikach, to tak naprawdę sprawiają, że czujemy się lepiej, jesteśmy szczęśliwsi.

Adam Zbyryt od 2023 roku ambasador projektów Fundacji PVE Dobra Energia. Razem z redaktorem Marcinem Cichońskim prowadzi w Radiu 357 podcast „Z Dobrą Energią w las” oraz cykl audycji „Dwóch ludzi z puszczy”. Występuje w serialu przyrodniczym „Podglądacze przyrody” emitowanym na antenie Polsatu. Był prelegentem prestiżowego TEDx-u i wielu innych wydarzeń popularnonaukowych. Współpracuje z magazynem „Przekrój”, gdzie publikuje teksty na tematy przyrodnicze. Za działania popularyzatorskie otrzymał tytuł „Popularyzatora Nauki 2021” w kategorii Animator w konkursie zorganizowanym przez serwis PAP „Nauka w Polsce”. Jego książka „Sensacyjne życie ptaków. Pierzaste wampiry, tęczowe albatrosy i trujące przepiórki” otrzymała Nagrodę internautów i czytelników Gazety Wyborczej w ramach plebiscytu Mądra Książka Roku 2023.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter