„Ewa-druty” – wolontariuszka-seniorka z Dworcowej 3: Kiedy zobaczyłam Bydgoszcz, już nie chciałam z niej wyjeżdżać

Ewa Kaczor w Centrum Seniora „Dworcowa 3″/ Fot. B. Witkowski/UMB

Mówią na nią „Ewa-druty”, ponieważ prowadzi seniorską grupę szydełkowo-drucianą. W Centrum Seniora przy ulicy Dworcowej 3 można ciekawie spędzić czas.

– Przyjechałam z Lubuskiego, z Międzyrzecza, równie pięknego jak Bydgoszcz, chociaż kto wie, czy nie piękniejszego – mówi Ewa Kaczor, czyli „Ewa-druty”. Miasto w sąsiedztwie Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego – dwie rzeki, 23 jeziora wokół, a w całym powiecie aż 112 jezior. – Nazywają ten region „małymi Mazurami”. Mieszkańcy dużych miast z całego kraju chętnie odwiedzają te tereny. W Bydgoszczy wsiadłam na rower i poznawałam miasto: Londynek, Szwederowo, Stary Fordon – dodaje.

Nie tylko jeździła po mieście, ale i czytała o tych miejscach. Po pewnym czasie usłyszała od koleżanki: „Ty wiesz więcej na temat miasta niż ja!”. Kiedy zobaczyła Bydgoszcz, to już nie chciała z niej wyjechać.

Kobieta pracująca

W ramach jednodniowych wypadów odwiedzała także okoliczne miejscowości. Zaczęła od Solca Kujawskiego, skończyła w Gnieźnie.

– Szukałam śladów żydowskiej architektury, tego co przetrwało do naszych czasów – opowiada Ewa Kaczor. – Dziś jestem na emeryturze, ale dwa i pół roku temu jeszcze pracowałam. Najpierw w domu starców, później w hospicjum dziecięcym, a ostatnio opiekowałam się starszymi osobami w Niemczech. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację, jestem w obcym domu, gdzie przyglądał mi się pewien pan. Zapytałam, dlaczego tak na mnie patrzy? A on: „Ewunia, nie poznajesz mnie?” Kolega z podstawówki, przesiedzieliśmy w jednej ławce prawie osiem lat! W młodości szczuplutki i chudziutki, zmienił się po latach. Poznałam go po głosie. Pomógł mi w dotarciu do osób wymagających opieki. To ciężki kawałek chleba, ale uwielbiałam to robić. Do dziś, jak ktoś mnie poprosi, przychodzę opiekować się osobami z Alzheimerem lub demencją. Pomimo tych chorób lubię, wręcz kocham tych ludzi.

Centrum przy Dworcowej 3

– Jak tu trafiłam? W lokalnej prasie przeczytałam, że przy ulicy Dworcowej będzie otwierane Centrum Seniora. Pomyślałam, czemu nie? Mieszkam na osiedlu Leśnym, niedaleko. Pojawiłam się tu 8 grudnia. Zapytano mnie, co chciałabym robić w Centrum Seniora? Odpowiedziałam, że robię na drutach, szydełkuję, haftuję, przerabiam odzież. Pasjonuję się także wycieczkami.  No i usłyszałam, że będę prowadzić dwie grupy! Stanęłam jak wryta. Strach w oczach. Usłyszałam: Niech się pani nie boi. Będzie dobrze. No i się zaczęło. Najpierw uczęszczałam sama na zajęcia, a później poprowadziłam „swoje” grupy.

Kiedy Ewa Kaczor przyjechała do Bydgoszczy, miała w komórce niewiele kontaktów. Dziś jest co najmniej osiemdziesiąt osób, którym dostarcza informacje o imprezach. Na zajęcia przychodzą głównie seniorzy, choć zdarza się to również nieco młodszym paniom. – Nie widzę problemu – uśmiecha się Ewa.

W grupie szydełkowej Ewa uczy inne panie robić z wełny piękne rzeczy. – Niektóre w ogóle nie umiały posługiwać się szydełkiem lub drutami. Można przerobić sweter bez prucia, tego też uczę. Szydełkowanie stało się bardzo modne w dzisiejszych czasach. Nauczyłam się tego w szpitalu od pani, która leżała obok mnie. Umiem też haftować, to z kolei dzięki babci. Przerabiania swetrów nauczyła mnie pani, która miała ponad 90 lat!

Trzeba sobie radzić

Druga grupa, którą prowadzi Ewa Kaczor, zajmuje się turystyką. Zorganizowali m.in. wyjście do opery. Przy zniżce emeryckiej bilety nie są aż takie drogie.

Pierwsze wyjście grupy to wyprawa do palmiarni w Myślęcinku. – Później zaczęłam planować wizyty we wszystkich muzeach – mówi Ewa Kaczor. – Muzeum aptekarstwa, następnie pięciokilometrowa trasa wzdłuż 18. południka, wyjścia do „Światłowni”.

Najczęściej chodzą razem „na kijki”. Przeważnie do Myślęcinka. Komunikacją zbiorową, a później dołem, górą, wszystko trzeba obejść i wracamy do centrum. Idzie kilkanaście osób.

Wypad na fordońskie górki. Do Starej Mydlarni. Teraz wybierają się na dwa dni do Wieliczki. Później do Sopotu. Wcześniej byli w Gnieźnie, gdzie chcą jeszcze raz wrócić. No i szykują się na jednodniowe wypady nad morze. – Mamy dobre połączenia kolejowe, a dzięki seniorskim zniżkom podróż nie jest aż taka droga – mówi Ewa Kaczor. – Na każdym spotkaniu grupowym proponuję trzy opcje i razem ustalamy, co będziemy robić – opowiada. – Centra seniora są bardzo potrzebne. Jest duże zapotrzebowanie na grupy aktywne zajmujące się malowaniem, spacerowaniem. Ludzie chcą być ze sobą. Dziewczyny przychodzące na grupę szydełkowo-drucianą zapewniają, że przychodzą uczyć się, ale i pogadać, czasem się wyżalić.

Jak to zwykle bywa, w grupie turystycznej bardziej aktywne są panie, a nie panowie. Oni wybierają zajęcia szachowe i brydżowe. Ale na grupę szydełkową przychodzi dwóch mężczyzn. Jeden z nich pięknie wyszywa haftem krzyżykowym.

Miasto, które się lubi

Co takiego wyjątkowego jest w Bydgoszczy, że tak bardzo ją polubiła? – Fascynująca architektura, która nieustannie się odnawia, co widzimy nie tylko w ostatnich latach – wylicza Ewa Kaczor. – No i tu się ciągle coś dzieje. Każdy wybiera imprezy dla siebie. Na osiedlach też się dużo dzieje, nie tylko w centrum. Bydgoszcz ma wspaniałe parki, jest przepiękna. Myślęcinek mnie zachwyca. Wiem, gdzie każde źródełko wybija w lesie. Pewnie, że ma też mankamenty, na temat dziurawych dróg długo by mówić, ale mam dobrze skomunikowane osiedle. Wystarczy korzystać, a nie przepłacać za paliwo. Ludzie narzekają na komunikację? Ja nie. Widzę jasne strony życia. Niech mi nikt nie mówi, że z Bydgoszczy wyjechało tylu ludzi. Przecież kilka milionów Polaków wyemigrowało z naszego kraju. O czym my mówimy? Podsumowując: Bydgoszcz kocham za to że jest; taką młodzieńczą miłością – uśmiecha się Ewa Kaczor.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter