Radość po zwycięstwie była ogromna, na pierwszy planie Mateusz Kaszowski, obok Szymon Kiwilsza i Jakub Stupnicki / Fot. K. Pijarowska/Enea Abramczyk Astoria
Presja, wykorzystywanie swoich przewag, skuteczność – trzy elementy koszykarskiego rzemiosła, które w piątym i decydującym meczu z GKS Tychy koszykarze Enei Abramczyk Astorii wykonali na najwyższym poziomie spowodowały, że rywal nie miał najmniejszych szans. A kibice w hali SISU Arena byli szóstym zawodnikiem bydgoskiej drużyny.
91:62 – niemal 30 punktów przewagi to końcowy efekt bardzo dobrej gry Enei Abramczyk Astorii w środowym pojedynku, który rozstrzygał o awansie do finału. Od początku meczu zawodnicy trenera Aleksandra Krutikowa wywierali presję na rywalach. Naciskali w defensywie na całym boisku, nie pozwalali na swobodne organizowanie gry. Umiejętnie wykorzystywali swoje przewagi: znacznie większe możliwości, jeśli chodzi o rotację zawodników, doświadczenie wysokich zawodników, przewagę siły Szymona Kiwilszy. Nie zawodziła także skuteczność rzutów za trzy punkty – bydgoszczanie trafili 14 z 31 trójek. Wcześniej mieli z tym kłopoty. Podkreślał to na pomeczowej konferencji Sebastian Bożenko, rozgrywający GKS, który po kontuzji wrócił do gry – Mieliśmy im pozwalać na te rzuty, ale oni jednak trafiali. Rzucali na 45 procent za trzy punkty. To się rzadko zdarza.
Rozpoczął „trójkowy” festiwal Mateusz Kaszowski (w sumie 5/10 z dystansu). Trzy trójki i 100 proc. skuteczności zaliczył Jakub Stupnicki. Cztery z ośmiu trafił Filip Zegzuła, a dwie z trzech dorzucił Filip Małgorzaciak. Mężnie bił się pod tablicami Szymon Kiwilsza. To musiało dać efekt. GKS nie był w stanie sprostać bydgoskiej drużynie, w której brylowali zawodnicy pierwszej piątki.
Komplet, ponad 1400 kibiców, dopingował z całych sił. – To był spektakl zrobiony przez kibiców. Atmosfera była świetna. Na boisku wykonaliśmy założenia trenera. Podtrzymaliśmy naszą agresywną obronę – podkreślał kapitan Enei Abramczyk Astorii, Piotr Śmigielski.
W sobotę i niedzielę dwa pierwsze mecze finałowego starcia z Górnikiem Wałbrzych. Jego zwycięzca awansuje do ekstraklasy. Awansowały do niego mimo wcześniejszych problemów zespoły uznawane za faworytów I ligi. Astoria, ubiegłoroczny spadkowicz z ekstraklasy i Górnik, który przez trzy ostatnie lata grał w finale i za każdym razem przegrywał. Zespół trenera Andrzeja Adamka zagrał w play off tylko sześć meczów. Enea Abramczyk Astoria ma za sobą aż 10 spotkań. Czy to nie będzie miało znaczenia w walce o awans – Oni musieli trenować, a my graliśmy. To większa przyjemność niż trenowanie. Różnica w liczbie rozegranych meczów może mieć znaczenie, ale nie musi – powiedział Śmigielski.
Pierwsze dwa mecze finałowe w Wałbrzychu w sobotę i niedzielę o godz. 18. Do ekstraklasy awansuje zespół, który wygra trzy spotkania.
Enea Abramczyk Astoria – GKS Tychy 91:62
Kwarty: 23:12, 31:22, 22:18, 15:10
Enea Abramczyk Astoria: Kaszowski 17 (5), Kiwilsza 12, Zegzuła 12 (4), Jeszke 12, Małgorzaciak 12 (2) oraz Stupnicki 9 (3), Walker 4, Śmigielski 7, Wińkowski 4, Ulczyński, 1, Burczyk 0, Pluta 0
Najwięcej dla GKS: Walski 17 (2), Koperski 10 (2), Samiec 9 (1)