Nie wyrzucajmy nadmiaru żywności do śmieci! Podzielmy się przez „jadłodzielnie” z potrzebującymi

Jeśli na święta przygotowaliśmy za dużo jedzenia, które miałoby się zmarnować i trafić do kosza, koniecznie przekażmy nadwyżkę do bydgoskich „jadłodzielni”. Na pewno przyda się potrzebującym.

Sześć lat temu Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy wprowadziła „jadłodzielnie”, czyli lodówki, w których każdy może zostawić nadmiar przygotowanej żywności, by skorzystała z niej osoba potrzebująca. WSG jest jedną z instytucji prowadzących taką działalność.

W Bydgoszczy „jadłodzielniane” lodówki WSG i stoją przy u. Naruszewicza 11 oraz Obrońców Bydgoszczy 1. – Chcemy, żeby żywność trafiała do nowych domów, gdzie dobrze zostanie wykorzystana, a nie wyrzucona do kosza – mówi dr Magdalena Bergmann, socjolożka z Instytutu Nauk Społecznych WSG w Bydgoszczy.

Dr Marta Sikora, rzecznik prasowy WSG: – Naszymi „jadłodawcami” pozostawiającymi produkty, są osoby prywatne oraz najróżniejsze punkty gastronomiczne, które chcą pozostać anonimowe, ponieważ klienci mogliby nie najlepiej przyjąć informację, że dania, za które płacą, później pozostawiane są bezpłatnie w „Jadłodzielni”. – Rozumiemy te obawy, jeśli ktoś z naszych biznesowych „jadłodawców” chce pozostać anonimowy, to my to szanujemy.

Jadłodzielnie – idea jest prosta

Dr Marta Sikora wspomina: – Na początku trudno było przekonać ludzi do idei „jadłodzielni”, ale z pomocą mediów udało się nam przekonać mieszkańców do tej idei. Zaczęliśmy edukować, tłumaczyć, jaki to ma sens, co spowodowało, że ludzie chętniej przynosili żywność. Niektórzy otwierają szafę, żeby przekonać się, o co chodzi w tej akcji. A działanie jest proste: szafa z lodówką dostępna jest przez całą dobę. Każdy – pełnosprawny i niepełnosprawny może się tu zatrzymać, otworzyć szafę i coś sobie wybrać. Może też włożyć do środka nadwyżkę żywności. Prosimy, by nie kupować specjalnie żywności, ponieważ chcemy, aby nadwyżki żywności, które mamy w domach, restauracjach, firmach cateringowych przynosić tutaj. Jesteśmy za odpowiedzialnymi zakupami. Jest bardzo dużo osób, które chętnie z tego korzystają. Idea jest prosta. Sprawdza się.

Organizatorzy przypominają, że po jednych ze świąt do „Jadłodzielni” trafiło około 300 kilogramów żywności, którą następnie wykorzystali potrzebujący. – Przez sześć lat naszej działalności możemy chyba już mówić o dziesiątkach ton żywności, która przewinęła się przez naszą szafę – mówi dr Marta Sikora. – To są ogromne ilości jedzenia, które wspólnie uratowaliśmy.

Organizatorzy „Jadłodzielni” przypominają o prostych zasadach obowiązujących przy pozostawianiu żywności: nie przynosimy żywności zawierającej surowe jaja oraz nie pozostawiamy surowego mięsa. A wszystko inne, co jest nadal dobre, smaczne, a czego nie jesteśmy w stanie przejeść w domu, przynosimy do „Jadłodzielni”.

Wolontariuszki: – Przed świętami apelujemy również, żeby w sytuacji, w której ugotujemy za dużo zupy, upieczemy za dużo ciast lub ulepimy zbyt wiele pierogów, opiszmy to, podajmy informację, kiedy potrawa została przygotowana. Zostawmy nadmiar w „Jadłodzielni” i na sto procent znajdzie się ktoś, kto z tego skorzysta. Nie kupujmy za dużo jedzenia z myślą o „Jadłodzielni”, ponieważ od lat staramy się edukować konsumentów, by żywność kupować świadomie, nie generować nadmiaru jedzenia. Żyjmy świadomie – apelują 

Kanapki od ucznia

Dr Marta Sikora apeluje o wsparcie wszystkich zbiórek jedzenia w Bydgoszczy m.in. akcji „Ciepło serca w słoiku”. – Te akcje są bardzo dobre, wspieramy je, ale idea „Jadłodzielni” jest inna, żeby nie marnować żywności. Mamy świadomość, że przygotowujemy za dużo żywności na święta. I jeśli tak właśnie jest, to przynieśmy tu nadmiar, który nie był planowany, żeby nie wyrzucać żywności do śmieci.

Alina Szymańska jest koordynatorem „Jadłodzielni”. Pilnuje porządku i czystości w lodówce do składowania żywności. – Im więcej mówi się o marnowaniu jedzenia, tym większy ruch przy naszych lodówkach. Codziennie pojawiała się w nich żywność, ale – góra – po dwóch godzinach wszystko znikało. Rośnie liczba korzystających z tej formy pomocy.

Przed punktem „Jadłodzielni” wolontariuszki opowiadają też o uczniu w wieku 10 – 11 lat, który zostawia tu część swoich kanapek, ponieważ „babcia robi mu ich za dużo do szkoły, a on nie chce ich wyrzucać do śmieci”.

Korzysta i dzieli się

Pan Marek korzysta z pomocy od sześciu lat. Opowiada, że jest na rencie, z uwagi na stan zdrowia nie może dorabiać. Wspomina, że przed sześciu lat więcej żywności trafiało dla potrzebujących. Przed świętami ustawiały się nawet kolejki, a dużo potraw spożywczych trafiało na półki. Teraz żywności jest mniej, bo więcej jest potrzebujących. – Kiedy nagotuję za dużo zupy, przynoszę tu dla innych – mówi pan Marek. – Sałatki na święta też wychodzi mi cała micha, to również się dzielę

Oprócz dwóch punktów w Bydgoszczy, WSG ustawiło kolejne „jadłodzielnie” w Ełku i w Inowrocławiu.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter